Powrót mentalności. Czy Liverpool będzie w stanie się podnieść?

2 stycznia 2022 roku. Liverpool remisuje z Chelsea 2:2. Strata do prowadzącego w tabeli Manchesteru City zwiększa się do 11 punktów. Co prawda, The Reds mają jeszcze jeden mecz zaległy, jednak i tak większość kibiców już wręcza tytuł ekipie Guardioli. Do końca sezonu zespół Kloppa nie przegra już żadnego meczu w lidze. Z możliwych 56 punktów sięgnie po 52 i do końca będzie w grze o mistrzostwo. Ostatecznie The Citizens wyprzedzą ich tylko o jedno „oczko”, co na początku roku było w zasadzie nie do uwierzenia.

Brak koncentracji

Po zeszłotygodniowej porażce z Arsenalem (2:3) sytuacja Liverpoolu była podobna do tej z poprzedniej kampanii. Oczywiście etap sezonu, miejsce w tabeli i – przede wszystkim – forma The Reds były zupełnie inne. Jednak do lidera podopieczni Kloppa tracili 14 punktów, również mając jeden mecz rozegrany mniej. Wiedząc, jaki potencjał drzemie w kadrze Liverpoolu oraz to, że za nami dopiero jedna czwarta sezonu, wcale nie można wykluczać, że The Reds nie będą w stanie powtórzyć pogoni z ubiegłej kampanii. Najlepiej pokazał to mecz z Manchesterem City, przed którym Liverpool skazywany był na pożarcie, a wspiął się na wyżyny swoich możliwości i zasłużenie wygrał 1:0.

REKLAMA

Głównym problemem ekipy Jurgena Kloppa na początku trwającego sezonu jest brak koncentracji i często popełniane proste błędy w defensywie. Piłkarze Liverpoolu od końcówki ubiegłych rozgrywek nie są już tym zespołem, co jeszcze niedawno, kiedy bez względu na okoliczności potrafili podnieść się niemal w każdym momencie. Obecnie wyglądają na zmęczonych nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim mentalnie. W 20 oficjalnych starciach poprzedzających mecz z Man Ciy, Liverpool aż w 14 pierwszy tracił gola. Co więcej, aż dziewięciokrotnie rywale obejmowali prowadzenie już w początkowych 20 minutach. Podopieczni Kloppa często wychodzili na mecz nieskoncentrowani i brakowało im motywacji, przez co musieli gonić wynik. O ile w poprzednim sezonie, zazwyczaj się to udawało, tak w tym było już z tym znacznie gorzej. The Reds potrafili odwrócić losy meczu jedynie przeciwko Newcastle (2:1) i Ajaxowi (2:1).

Liverpool zagrał najlepszy mecz w defensywie

Są jednak takie mecze, w których nie trzeba się dodatkowo motywować. Starcie z mistrzem Anglii, w dodatku głównym rywalem w ostatnich latach, na wypełnionym po brzegi Anfield to idealna okazja do zmazania plamy i powrotu na dobre tory. Dlatego też do wspomnianego starcia Liverpool podszedł zupełnie inaczej niż do poprzednich. Od początku skoncentrowany i uważny w defensywie. I co ważne, to skupienie utrzymywali przez całe spotkanie. W fazie bronienia The Reds ustawili się znacznie niżej niż zwykle w systemie 4-4-2. Grali bardziej zachowawczo niż zazwyczaj, przez co w pierwszym kwadransie pozwolili rywalom tylko na jedno uderzenie.

Ich wskaźnik PPDA (passes per defensive action – liczba podań na akcję defensywną) był ponad trzykrotnie wyższy niż dotychczasowa średnia z obecnego sezonu. Oznacza to, że pressing był znacznie mniej intensywny, dzięki czemu Liverpool pozwalał Manchesterowi City na rozgrywanie piłki. W efekcie Obywatele nie stworzyli sobie zbyt wielu dogodnych szans. Ich współczynnik goli oczekiwanych (xG) wyniósł w tym meczu 0,91 i był zdecydowanie najniższym w obecnych rozgrywkach. Drugi najgorszy wynik to 1,42 w meczu z Wolves, a średnia w trwającej kampanii to 2,42. Z kolei dla Liverpoolu 0,91 xGC (goli oczekiwanych traconych) było trzecim najlepszym wynikiem w sezonie. Niższy współczynnik zanotowali tylko w meczach z Bournemouth (0,18) i Newcastle (0,64), a średnia z całej kampanii ligowej to 1,47.

Liderzy stanęli na wysokości zadania

Głównym powodem tak dobrego meczu były także znakomite występy liderów zespołu. W defensywie – Virgila Van Dijka i w ofensywie – Mohammeda Salaha. Obaj od początku bieżącego sezonu nie są w najwyższej formie. Holendrowi coraz częściej zdarzają się proste błędy, a Egipcjanin w Premier League w pierwszych ośmiu meczach zdobył tylko dwa gole. W niedzielę obaj jednak stanęli na wysokości zadania, pokazując jak ważni są dla zespołu. Van Dijk zarządzał linią defensywy, która wyłączyła z gry Erlinga Haalanda oraz rozpoczynał akcje celnymi długimi podaniami. Z kolei Salah ustawiony jako napastnik był najgroźniejszym zawodnikiem The Reds i to on zdobył zwycięską bramkę.

Oprócz wspomnianej dwójki nie zawiedli też inni ważni w poprzednich sezonach zawodnicy. Alisson, Robertson, Thiago czy Fabinho rozegrali jedne z najlepszych zawodów w trwającym sezonie. Gomez oraz Milner, którzy łatali dziury w obronie w wyniku kontuzji, także zaprezentowali się na bardzo wysokim poziomie. Każdy z zawodników The Reds, którzy wyszli na to spotkanie w podstawowej jedenastce udźwignął presję. Cała drużyna pokazała charakter, z której była znana w ubiegłych latach i przypomniała, jak silna jest, kiedy wychodzi na mecz odpowiednio nastawiona mentalnie.

Liverpool ma problem w głowach

Dla Liverpoolu mecz z Manchesterem City był ostatnią szansą, aby myśleć jeszcze o tytule. 14 punktów straty do lidera i jeden mecz rozegrany mniej nie jest wcale różnicą nie do odrobienia. Jeżeli The Reds ponownie wzniosą się na poziom, który prezentowali w drugiej połowie zeszłego sezonu, wszystko jest możliwe. Zwycięstwo z The Citizens, poprzedzone wysoką wygraną 7:1 z Rangers w Lidze Mistrzów, jest idealnym momentem na to, aby odwrócić złą kartę i wyjść z kryzysu. Na więcej strat punktów The Reds nie mogą już sobie pozwolić.

Niemniej jednak, wciąż pozostaje pytanie, czy Liverpool będzie w stanie z takim samym nastawieniem mentalnym podejść do tych mniej ważnych meczów. Już po zwycięstwie 9:0 nad Bournemouth mieli wyjść na prostą, a nic takiego nie miało miejsca. W poprzednim sezonie The Reds rozegrali 63 spotkania, wszystkie możliwe w każdych rozgrywkach, w których brali udział. Niemal bez przerwy musieli grać co 3-4 dni, a przerwa pomiędzy sezonami – ze względu na mundial rozgrywany w trakcie sezonu – była krótsza niż zazwyczaj. Po przegranym mistrzostwie na ostatniej prostej i porażce w finale Ligi Mistrzów piłkarzom ciężko było się pozbierać. Efekty tego widać na początku bieżącej kampanii.

Starcie z Manchesterem City pokazało, że Liverpool to wciąż jedna z najlepszych drużyn na świecie. Gdy głowy piłkarzy dojeżdżają, The Reds potrafią postawić się każdemu. Niemniej jednak, to był tylko jeden mecz i to w dodatku taki, na który nie trzeba było się specjalnie motywować. A to właśnie z koncentracją i podejściem mentalnym zawodnicy Jurgena Kloppa mają w tym sezonie największy problem. Teraz wszystko w ich nogach – i przede wszystkim – głowach, aby to jak najszybciej zmienić.

REKLAMA

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,732FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ