Polski Klasyk na remis! Widzew remisuje z Legią

Legia po zwolnieniu Edwarda Iordanescu liczyła na szybki impuls pod wodzą Iniakiego Astiza, ale nowy trener nie odmienił gry stołecznych. Warszawianie marnowali sytuacje seryjnie, a ich gra pod polem karnym była momentami żałośnie nieskuteczna i pozbawiona konkretu. Widzew zachował chłód, wykorzystał rzut karny i przez większość meczu odpowiadał poziomem Legii, co ostatecznie zakończyło polski klasyk remisem.

Szachy zamiast fajerwerków

Spotkanie rozpoczęło się w wysokim tempie, a obie drużyny od pierwszych minut stosowały intensywny pressing. Na boisku nie brakowało walki i zaangażowania, choć czystych sytuacji bramkowych było niewiele. Widzew sprawiał wrażenie drużyny lepiej zorganizowanej, częściej próbował budować akcje i utrzymywać się przy piłce.

REKLAMA

Gospodarze rozgrywali futbolówkę od własnej linii obrony, ale najgroźniejsze okazje tworzyli po długich, prostopadłych podaniach. W 13. minucie Szymon Czyż dograł piłkę na piąty metr, jednak zabrakło skutecznego wykończenia. Z kolei Legia odpowiedziała dopiero w 30. minucie, po zamieszaniu po rzucie rożnym Radovan Pankov oddał strzał, który zablokowało aż czterech zawodników Widzewa.

Po tej akcji łodzianie cofnęli się głęboko i skupili na obronie. W 37. minucie niewiele brakowało, by Andreu skierował piłkę do własnej bramki. Od tego momentu tempo gry wyraźnie spadło, a obie drużyny ograniczały się głównie do kontrolowania przestrzeni.

To obrazek znany z meczów Legii od końcówki września, dużo cierpliwości, mało konkretów. Dopóki nie padnie pierwszy gol, oglądamy taktyczne szachy. Widzew również nie potrafił wykorzystać tej sytuacji i dodać spotkaniu więcej energii.

Chaos, karny i wyrównanie

Druga część klasyku rozpoczęła się od ataku pozycyjnego Legii Warszawa. To jednak element, który nie jest jej najmocniejszą stroną. Goście próbowali cierpliwie rozgrywać, lecz niewiele z tego wynikało. Widzew z kolei nie kwapił się, by wykorzystać swoje atuty i długo ograniczał się do przesuwania formacji.

Jednak Gospodarze potrafili wyprowadzić kontrę, gdy Legioniści ustawiali się całym zespołem na ich połowie, ale akcje kończyły się bez realnego zagrożenia. W 59. minucie Szymon Czyż zmarnował znakomitą okazję, wyprzedził ostatniego zawodnika. Zamiast samodzielnie zakończyć akcję strzałem, zdecydował się na podanie do Fornalczyka, które z łatwością przeciął defensor Legii.

Ta sytuacja podziałała jak impuls. Chwilę później gospodarze ruszyli odważniej i w 62. minucie Angel Baena padł w polu karnym po nieprzepisowym zagraniu Kacpra Urbańskiego. Po krótkiej analizie sędzia wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Sebastian Bergier i mimo że Kacper Tobiasz wyczuł kierunek uderzenia, napastnik Widzewa uderzył mocno po ziemi, nie dając bramkarzowi żadnych szans. W 66. minucie łódzki stadion eksplodował radością.

W 70. minucie Legia mogła doprowadzić do wyrównania. Z siedmiu metrów Wojciech Urbański miał idealną okazję, lecz dwukrotnie uderzył prosto w bramkarza. Chwilę później drugi z Urbańskich stanął przed niemal identyczną sytuacją i… również trafił w golkipera. Takie momenty powinny kończyć się bramką – to idealne odzwierciedlenie obecnej kondycji warszawskiego zespołu. Jakby nad tą drużyną ciążyła klątwa.

Do końca spotkania obraz gry nie uległ zmianie. Legioniści grali ospale, rażąc niecelnymi dośrodkowaniami i brakiem pomysłu. Publiczność coraz częściej reagowała znużeniem, bo ofensywne próby gości kończyły się bez efektu.

REKLAMA

Jednak w 85. minucie los odwrócił się niespodziewanie. Po dośrodkowaniu Rubena Vinagre piłka trafiła do Ermala Krasniqiego, który potężnym strzałem doprowadził do remisu. Kosowianin był tego dnia jednym z nielicznych zawodników Legii, którzy pokazali prawdziwe zaangażowanie. Gol był dla niego w pełni zasłużoną nagrodą.

Mecz zakończył się ostatecznie remisem. To zasłużony wynik dla obu drużyn.

Widzew Łódź – Legia Warszawa 1-1 (Bergier 66′ – Krasniqi 85′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    140,686FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ