Górnik Zabrze w ostatnich latach chętnie korzystał z usług japońskich zawodników. Kanji Okunuki, Daisuke Yokota, Soichiro Kozuki oraz Yosuke Furukawa rozegrali w śląskim klubie łącznie 103 spotkania, strzelając 16 goli. Żadnego z nich nie ma już jednak przy Roosevelta. Jak sobie radzą w nowych klubach? Czy ich kariery po opuszczeniu Zabrza rozwinęły się zgodnie z oczekiwaniami, a może wręcz przeciwnie?
Kanji Okunuki
Japoński skrzydłowy, grający także jako środkowy pomocnik, pojawił się w Zabrzu latem 2022 roku, trafiając na wypożyczenie z zespołu Omiya Ardija – ówczesnego drugoligowca. W Polsce szybko wyrobił sobie sporą renomę, ale współpraca z Górnikiem zakończyła się już po jednym sezonie. Tak wówczas pisaliśmy:
„Kanji Okunuki na 28 spotkaniach zakończył swój epizod w Górniku Zabrze. Japończyk zaliczył kilka udanych występów na boiskach Ekstraklasy, jednak polski klub nie zdołał dogadać się z jego wcześniejszym klubem Omiya Ardija – lub jak kto woli, nie skusił się na możliwość wykupienia 23-latka za około 400 tysięcy euro (taką kwotę sugerowano w mediach). Okunuki długo na znalezienie nowego pracodawcy nie czekał i związał się z zespołem 1.FC Nürnberg. Górnik Zabrze pozwolił Japończykowi na aklimatyzację w Europie, wypromował występami na polskich boiskach, a teraz Kanjiego czekają występy w 2. Bundeslidze. Wydaje się, że Okunuki zaliczy awans sportowy. Sam fakt, że w nowym klubie dostał koszulkę z numerem 11 może świadczyć o tym, że 1. FC Nürnberg widzi w nim znaczącą postać zespołu. Dowiedzieliśmy się także, że niemiecki klub wykupił Japończyka za 300 tysięcy euro, czyli mniejszą kwotą niż ta, którą miał zapłacić Górnik. Kto miał rację? Polski klub, który nie chciał płacić takich pieniędzy, czy niemiecki decydując się na pozyskanie Kanjiego? Chcąc rozwijać zespół, nie można bać się takich wydatków. Wiemy jednak, że budżet Górnika jest ograniczony i tak naprawdę większość wypożyczanych graczy powraca do swoich macierzystych drużyn.”.
Japończyk w pierwszym sezonie regularnie występował w drugiej lidze niemieckiej, lecz w drugim – dość nieoczekiwanie – szybko wylądował poza kadrą. Ostatecznie powrócił do ojczyzny. Od początku 2025 roku reprezentuje barwy zespołu Gamba Osaka, jednak wiele miesięcy stracił na leczenie kontuzji, a następnie ograniczył się do roli zmiennika. W Zabrzu raczej nie mają czego żałować – Okunuki zapowiadał się bardzo ciekawie, ale wielkiej kariery nie zrobił.
Daisuke Yokota
Górnik wykupił go z łotewskiej Valmiery, a następnie sprzedał do KAA Gent za 2 mln euro. Wydawało się, że przed przebojowym Japończykiem błyskotliwa przygoda w Belgii. W rzeczywistości jednak nie przebił się w nowym klubie, a sezon 2024/25 spędził na wypożyczeniu w Kaiserslautern. Latem wysłano go z kolei do Hannoveru 96, jednak do tej pory – z ośmiu możliwych spotkań 2. Bundesligi – tylko jedno rozpoczął w podstawowym składzie.
„Daisuke to ofensywny zawodnik idealnie pasujący do naszego stylu gry – szybki, zwinny, kreatywny i dobrze odnajdujący się w grze kombinacyjnej” – powiedział Marcus Mann, dyrektor zarządzający Hannoveru 96. „Bardzo się cieszę, że mogę dołączyć do Hannoveru 96. Od początku czułem, że to będzie dobre miejsce dla mojego rozwoju. Teraz chcę dawać z siebie wszystko na boisku i pomóc drużynie osiągać cele” – dodał Yokota.
Niestety, wygląda na to, że na zapowiedziach może się skończyć.
Soichiro Kozuki
Gdy wypożyczano go z Schalke 04 Gelsenkirchen, zapowiadano, że to jeden z najzdolniejszych japońskich graczy młodego pokolenia. Na polskich boiskach miał przebłyski, ale nie potwierdził swoich możliwości.
„Kozuki grał ostatnio głównie na poziomie Regionalligi, ale dostawał także szanse w pierwszym zespole Schalke. Głośno zrobiło się o nim, gdy w styczniu 2023 r. strzelił gola przeciwko RB Lipsk. Problemy zdrowotne sprawiły, że szybko zakończył swoje 5 minut na boiskach Bundesligi. Nie ukrywamy, że od momentu pojawienia się plotek w niemieckich mediach śledziliśmy doniesienia związane z 23-latkiem. Co ciekawe, wielu sympatyków Schalke żałowało rozstania z Soichiro. Kozuki nadal uważany jest za niezwykle uzdolnionego piłkarza, który w ostatnim czasie nie potrafił pokazać pełni swoich możliwości” – tak pomysł z zatrudnieniem Japończyka opisywaliśmy w styczniu 2024 roku.
Niestety, boisko zweryfikowało oczekiwania. 23-latek w obecnym sezonie zaliczył 207 minut na boiskach Ekstraklasy, dwukrotnie wybiegając w podstawowym składzie. Najwyraźniej jednak Jan Urban nie widział sensu w kontynuowaniu współpracy. Prawdopodobnie swoje zrobiła także oferta z Monachium.
„Jestem bardzo podekscytowany Monachium, klubem, drużyną, a także kibicami” – stwierdził Soichiro Kozuki, cytowany przez TSV 1860 Monachium.
Latem 2025 roku oddano go do Viktorii Köln, gdzie stara się wywalczyć miejsce w pierwszym składzie. Ostatnio strzelił nawet gola, ale mowa o rozgrywkach trzecioligowych.
Yosuke Furukawa
„Dzięki Yosuke Furukawie pozyskaliśmy kolejnego obiecującego, młodego zawodnika. Zrobił na nas duże wrażenie, zwłaszcza podczas ostatniego sezonu w Polsce. Jesteśmy przekonani, że jego talent i potencjał pozwolą mu zaistnieć także w 2. Bundeslidze. Jego umiejętności dryblingu, wybuchowość oraz dobra technika czynią go ekscytującą opcją w ofensywie” – stwierdził latem 2025 roku dyrektor sportowy Darmstadt, Paul Fernie.
Według medialnych doniesień, śląski klub miał możliwość przedłużenia współpracy z Japończykiem za kwotę rzędu 400 tysięcy euro. Ostatecznie jednak nie zdecydowano się skorzystać z tej opcji. Furukawa nie imponował statystykami – zagrał w 25 meczach, strzelając 2 gole i notując 2 asysty. 15 razy wychodził w podstawowym składzie Górnika. Miał momenty, w których pokazywał potencjał, jednak najwyraźniej nie przekonał władz klubu, że warto na niego stawiać w dłuższej perspektywie.
22-latek wylądował w 2. Bundeslidze i… przepadł. W obecnym sezonie ligowym spędził na murawie dokładnie 18 minut – sześciokrotnie pozostając cały mecz na ławce rezerwowych, a raz nie łapiąc się nawet do kadry meczowej. Wygląda to bardzo źle.
Obserwując obecną sytuację japońskiego zaciągu z Górnika Zabrze, można jedynie bezradnie rozkładać ręce. O ile w Polsce mieli sporo przebłysków, o tyle w Niemczech – a mówimy przecież o klubach drugiej i trzeciej ligi – przeżywają zderzenie ze ścianą.