Palma, Ismaheel, Ouma – kto zostanie wykupiony przez Lech Poznań?

Lech Poznań był jednym z najaktywniejszych klubów Ekstraklasy w letnim okienku transferowym. Obrońca tytułu mistrzowskiego wydał ponad 5 mln euro na nowych zawodników – to robi wrażenie, jeśli weźmie się pod uwagę, że w czterech poprzednich okienkach łączne wydatki oscylowały wokół 6 mln. Paradoks polega jednak na tym, że najlepiej prezentują się dziś nie transfery definitywne, lecz gracze sprowadzeni na zasadzie wypożyczenia. A jeśli Luis Palma — o którym ostatnio głośno — miałby zostać wykupiony, Lech będzie musiał podjąć jeszcze większe ryzyko.

Spośród transferów gotówkowych Lecha w podstawowym składzie na mecz z Rapidem Wiedeń… nie wybiegł ani jeden piłkarz. Oczywiście za wcześnie, by stawiać definitywne oceny, ale fakty są takie: Yannick Agnero na razie dostaje jedynie krótkie epizody i nie wyróżnia się niczym szczególnym. Pablo Rodríguez, mimo że kosztował 1,2 mln euro, już bywa określany mianem transferowego niewypału. Mateusz Skrzypczak notuje występy w kratkę, lecz bez wątpienia jest kandydatem do rywalizacji o pierwszy skład. Leo Bengtsson – gdyby ustabilizował formę – mógłby stać się kluczowym ogniwem w układance Nielsa Frederiksena. João Moutinho? To raczej solidny gracz do rotacji niż filar zespołu.

REKLAMA

Tymczasem błyskawicznie miejsce w jedenastce wywalczył Luis Palma. 25-letni reprezentant Hondurasu już dziś wygląda na zawodnika ponad ligową średnią – kandydata na gwiazdę całej Ekstraklasy. Problem w tym, że jego ewentualny wykup z Celtiku to koszt rzędu 4–4,5 mln euro. Dla polskiego futbolu byłby to transfer absolutnie rekordowy. Po meczu z Rapidem słychać było głosy, że Lech nie ma wyboru i musi szukać środków na przedłużenie współpracy. Serce mówi — nie ma innej opcji. Rozum sugeruje opanować emocje.

Zaskoczeniem in plus jest Taofeek Ismaheel. W Górniku Zabrze frustrował nieskutecznością, a dziś w barwach Kolejorza notuje gole i asysty. Opcja wykupu? Milion euro – znacznie bardziej realna kwota. Inaczej wygląda sytuacja Timothy’ego Oumy. Tu działacze z Bułgarskiej usłyszeli od Czechów zaporowe żądania i praktycznie odpuścili temat. Zresztą, 21-letni Kenijczyk na razie nie pokazał formy, która mogłaby zmienić zdanie decydentów.

Lech Poznań nie ma nieograniczonego budżetu

Gdyby wsłuchać się w kibiców, chętnie widzieliby w klubie na dłużej całą trójkę wypożyczonych graczy. Problem w tym, że Lech ma już za sobą rekordowo kosztowne lato, a gra w Lidze Konferencji nie zapewni wielkich pieniędzy. Dla porównania – Legia Warszawa za ćwierćfinał zainkasowała 11 mln euro. Kolejorz musiałby osiągnąć podobny wynik, by zrekompensować letnie wydatki i potencjalne transfery definitywne Palmy i Ismaheela. Trzeba też pamiętać o kontuzjowanych: Patriku Wålemarku, Danielu Håkansie i Alim Gholizadehu. Jeśli cała trójka wróci do gry, Ismaheel może wylądować na ławce. A co jeśli Pablo Rodríguez zaskoczy i zacznie grać na miarę oczekiwań? W Poznaniu mogą mieć spory ból głowy jak ułożyć kadrę, by zachować stabilność sportową i finansową.

Scenariusz optymistyczny? Wszyscy zdrowi, Palma wykupiony, Lech Poznań skuteczny w Europie, obrona mistrzostwa i bajeczna ofensywa Wålemark – Palma – Gholizadeh – Ishak w walce o Ligę Mistrzów w sezonie 2026/27. Kolejorz wchodzący na wyższy pułap finansowy, wydający na przestrzeni 12 miesięcy koło 10 mln euro, ale z przekonaniem, że zespół poradzi sobie z kwalifikacjami Champions League. Ismaheel wykupiony z Górnika Zabrze, rozmowy ze Slavią nad obniżenie kwoty odstępnego za Oumę.

Scenariusz realistyczny? Trudna walka o obronę tytułu, w przypadku niepowodzenia wybór między sprzedażą Wålemarka lub rezygnacją z wykupu Palmy, niełatwe negocjacje w kwestii zatrzymania Gholizadeha (któremu kończy się kontrakt). Poświęcenie jednych graczy, by zatrzymać innych. Ouma odchodzi, Ismaheel w kontekście powrotu obecnie kontuzjowanych graczy powraca do Zabrza.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    137,839FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ