Koniec sielanki w Chelsea. Maresca ma coraz więcej problemów

Ostatnie tygodnie ubiegłych rozgrywek oraz przerwa pomiędzy sezonami mogły napawać kibiców Chelsea dużym optymizmem. Na finiszu poprzedniej kampanii The Blues wygrali Ligę Konferencji oraz zajęli czwarte miejsce w lidze i zagwarantowali sobie udział w Lidze Mistrzów. To w dużej mierze zadecydowało o tym, że pierwszy sezon Enzo Mareski na Stamford Bridge można było uznać za całkiem udany. Pod koniec poprzednich rozgrywek w grze Chelsea coraz częściej było widać rękę trenera. Potwierdzenie tego, że drużyna zmierza w dobrym kierunku dostaliśmy podczas Klubowych Mistrzostw Świata. The Blues wygrali ten turniej w finale rozbijając 3:0 PSG. W nowy sezon kibice Chelsea mogli wchodzić z dużymi oczekiwaniami. Początek pokazał jednak, że przez cały czas tak kolorowo nie będzie.

Błędy indywidualne

Chelsea rzeczywiście całkiem udanie rozpoczęła obecny sezon. W pierwszych trzech meczach zdobyli siedem punktów, rozbijając m.in. West Ham 5:1. W kolejnych trzech nie odnieśli jednak żadnego zwycięstwa. Najpierw zremisowali z Brentfordem (2:2), a następnie przegrali z Bayernem (1:3) oraz Manchesterem United (1:2). Po pięciu kolejkach Chelsea jak dotąd zgromadziła tylko osiem punktów. Biorąc pod uwagę ich dotychczasowych rywali, nie jest to najlepszy wynik. The Blues nie mierzyli się jeszcze z żadnym rywalem aspirującym do tytułu mistrzowskiego, a jak pokazał mecz z Bawarczykami, o punkty w takich starciach może im być bardzo trudno.

REKLAMA

Zarówno spotkanie przeciwko Bayernowi, jak i Manchesterowi United pokazały, gdzie The Blues mają największe problemy i co różni ich od zespołów z absolutnej czołówki. Oba te mecze zostały przegrane głównie przez niewymuszone błędy indywidualne piłkarzy Chelsea. Ekipa Mareski sama rzucała sobie kłody pod nogi. Przeciwko Bayernowi wszystkie stracone gole były do uniknięcia. Najpierw gol samobójczy Trevoha Chalobaha, następnie bezsensowny faul w polu karnym Moisesa Caicedo, a na koniec błąd Malo Gusto przy wyprowadzaniu piłki. Oczywiście, to nie tak, że The Blues wygraliby ten mecz, gdyby nie indywidualne błędy. Bayern był tego dnia po prostu lepszy i swoją grą zmusił Chelsea do pomyłek. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że zespół Mareski dołożył całkiem sporo od siebie, aby Bawarczycy odnieśli komfortowe zwycięstwo.

Chelsea ma problemy przy stałych fragmentach gry

Na obraz meczu z Manchesterem United w dużym stopniu wpłynęła czerwona kartka dla Roberta Sancheza otrzymana już w 5. minucie. Chelsea niemal od samego początku musiała grać w osłabieniu przez chwilę nieuwagi i złą decyzję jednego ze swoich zawodników. Co prawda, pod koniec pierwszej połowy siły się wyrównały po czerwonej kartce dla Casemiro, jednak wówczas The Blues przegrywali już 0:2 i nie zdołali odrobić strat.

Zarówno czerwona kartka, jak i oba gole były do uniknięcia, gdyby The Blues dysponowali środkowymi obrońcami lepiej grającymi w powietrzu. Przed faulem Sancheza Chalobah przegrał pojedynek główkowy z Benjaminem Sesko. Z kolei oba gole podopieczni Mareski stracili po stałych fragmentach gry i dośrodkowaniach w pole karne. Zresztą w taki sam sposób Brentford doprowadził do wyrównania tydzień temu. Po wykluczeniu Sancheza z gry, Maresca zdecydował się na wprowadzenie dodatkowego środkowego obrońcy Tosina Adarabioyo kosztem Estevao i Pedro Neto. Tym samym The Blues zmienili ustawienie na 5-3-1 i ich głównym celem było bronienie dostępu do własnej bramki.

Grając w niskim pressingu, mając jednego zawodnika mniej, w pierwszej kolejności naturalnie skupiasz się na bronieniu własnego pola karnego. Chelsea mając trzech środkowych obrońców teoretycznie była dobrze na to przygotowana. Mimo to, dała sobie wbić dwa gole w najprostszy możliwy sposób. W takich sytuacjach od swoich obrońców musisz wymagać czegoś więcej. Oczywiście można kwestionować decyzje Mareski, czy zbyt szybko nie wysłał zespołowi sygnału, że głównym celem jest wywiezienie bezbramkowego remisu. Zwłaszcza gdy z boiska wyleciał również Casemiro, a Chelsea musiała odrabiać straty, w szeregach The Blues widoczny był brak zawodników ofensywnych, mogących zrobić różnicę z przodu.

Złe priorytety transferowe

Można się zastanawiać, czy gdyby zdrowy i gotowy do gry był Levi Colwill, Chelsea nie miałaby takich problemów w defensywie. Maresca po kontuzji Anglika mówił o potrzebie transferu środkowego obrońcy, jednak zarząd był innego zdania. 22-latek to bez wątpienia najpewniejszy ze środkowych obrońców The Blues, jednak wyróżnia on się głównie w aspekcie wyprowadzania piłki. Jeżeli chodzi stricte o grę w defensywie, jest już nieco gorzej. Aby stać się czołową drużyną Chelsea potrzebowała zarówno nowego bramkarza, jak i środkowego obrońcy jeszcze przed kontuzją Colwilla. Tymczasem do klubu sprowadzono ośmiu nowych zawodników, z czego aż sześciu to piłkarze ofensywni.

Pod koniec poprzedniego sezonu wielu kibiców i ekspertów wskazywało, że Chelsea potrzebuje więcej doświadczenia w formacji defensywnej. Najstarszymi piłkarzami w kadrze The Blues są Sanchez i Adarabioyo, jednak ciężko uznawać ich za liderów zespołu. The Blues na tych dwóch pozycjach potrzebują nie tylko zawodników o większej jakości, ale też kogoś, kto będzie zarządzał całym zespołem. Obecnie Enzo Maresca ma kłopot bogactwa z przodu. Nawet przy kontuzjach kluczowych zawodników Chelsea jest odpowiednio zabezpieczona. Można się jednak zastanawiać czy Alejandro Garnacho i Facundo Buonanotte faktycznie byli potrzebni, skoro nie pojawiają się oni na boisku, gdy Chelsea musi gonić wynik przeciwko Manchesterowi United? Czy nie lepiej za te pieniądze było wzmocnić pozycję bramkarza oraz środkowego obrońcy?

Chelsea broni z piłką przy nodze

Z jednej strony patrząc na liczbę straconych goli w poprzednim sezonie może się wydawać, że z grą obronną The Blues wcale nie jest tak źle. Mniej bramek w ubiegłych rozgrywkach dały sobie wbić tylko Arsenal i Liverpool. Od początku 2025 roku – według danych z Understat – Chelsea miała piąte najniższe xGC (gole oczekiwane tracone) w lidze. W obecnym – do minionej kolejki – byli pod tym względem na czwartym miejscu. Jeżeli przypomnimy sobie końcówkę zeszłego sezonu, Chelsea zagwarantowała sobie awans do Ligi Mistrzów, zachowując czyste konta z Nottingham Forest czy Manchesterem United (po 1:0).

Tak szczelna defensywa była jednak głównie efektem sposobu gry Chelsea. Maresca wyznaje filozofię gry opartą na posiadaniu piłki i cierpliwym budowaniu ataków pozycyjnych. The Blues starają się zepchnąć rywala głęboko do defensywy i są gotowi do szybkiego odzyskania piłki po stracie. W obecnym sezonie dobrze funkcjonowało to m.in. przeciwko Crystal Palace (0:0), jednak pozostałe starcia z niżej notowanymi rywalami (Fulham czy Brentford) pozostawiły więcej wątpliwości. Z kolei konfrontacje z Bayernem i Manchesterem United pokazały, że The Blues nie zawsze będą w stanie przejąć kontrolę nad meczem i czasem częściej będą zmuszeni bronić. Wtedy pojawiają się największe problemy. I to jest właśnie największa różnica pomiędzy Chelsea a pozostałymi zespołami z czołówki.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    137,583FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ