Tottenham wyszarpał zwycięstwo z Brighton! Powrót Sona na wagę 3 pkt

Tottenham wyłuskał zwycięstwo w samej końcówce, idealne zagranie Sona! Brighton nie utrzymało korzystnego remisu na wyjeździe i traci punkty na własne życzenie.

REKLAMA

Dobry start Brighton, rozpędzający się Tottenham

Sam początek meczu odbywał się bardzo spokojnie. Jako że spotkały się drużyny lubiące posiadać piłkę i wymieniać dużo podań, żadna ze stron nie czuła potrzeby podejmowania nadmiernego ryzyka. Ataki były budowane więc na tyle cierpliwie, na ile pozwalał pressing wyprowadzany przez rywali. Dopiero po pierwszym kwadransie zespół gości postanowił przetestować refleks defensywy Tottenhamu. Mewy bardzo dobrze wyczuły moment do ataku większą liczbą graczy po przejęciu futbolówki pod polem karnym Kogutów. W małą gierkę zabawili się Welbeck i Buonanotte, czego efektem był faul Micky’ego van de Vena na byłym napastniku Arsenalu. Do wykonania jedenastki podszedł niezawodny Pascal Gross, który w bardzo pewnym stylu dał prowadzenie ekipie Roberto De Zerbiego.

Chwilę później Tottenham, a dokładnie Richarlison mógł odpowiedzieć będąc w sytuacji sam na sam z Jasonem Steele. Brazylijczyk otrzymał kapitalne podanie od Jamesa Maddisona, ale 33-letni bramkarz dobrze przeczytał jego intencje i obronił strzał. Nie minął moment, a po drugiej stronie boiska to znów Mewy miały szansę podwyższyć prowadzenie. Tam świetnymi paradami (do jakich przyzwyczaił już w tym sezonie) uratował swój zespół Guglielmo Vicario.

I to by było w zasadzie tyle jeśli chodzi o groźniejsze akcje ze strony Brighton, gdyż przez resztę pierwszej połowy prym wiedli Spurs. Podopieczni Ange’a Postecoglou dokładali wszelkich starań aby wyrównać przed przerwą. Niestety, mimo że goście momentami byli zmuszeni do panicznego wybijania piłki, próby gospodarzy nie okazały się wystarczająco skuteczne aby zdobyć gola.

Tottenham z zabójczym ciosem w końcówce

Brighton musiało zmienić swoją postawę, jeśli chciało uniknąć kolejnych desperackich wybić i wślizgów w obronie. Ale że zespół prowadzony dziś przez Andreę Malderę tego nie zrobił, Tottenham w końcu dopiął swego. W 61. minucie bardzo dobre podanie za linię obrony posłał Maddison, znajdując tam Pape Matar Sarra. Senegalczyk chciał wyłożyć piłkę jak na tacy Richarlisonowi, ale zagranie to przeciął Welbeck. Na jego nieszczęście futbolówka odbiła się od słupka tak, że dobił ją jeszcze Sarr.

Strata bramki w końcu obudziła zespół z American Express Community’s Stadium. Przyjezdni zaczęli grać swój futbol bez kompleksów, zmuszając wraz z upływem minut Tottenham do intensywnej obrony. Bardzo dobrą okazję do zdobycia gola w 76. minucie miał wprowadzony z ławki Ansu Fati. Hiszpan pomimo strzału z bliskiej odległości trafił po zewnętrznej stronie słupka. Lepiej przy strzale z obrębu pola karnego zachować mógł się także Facundo Buonanotte. Argentyńczyk nie zauważył lepiej ustawionego Tariqa Lampteya na prawej stronie i sam oddał strzał, który zablokował van de Ven.

Wydawało się, że do końca spotkania już żadna z drużyn nie wykreuje sobie na tyle klarownej sytuacji, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Gospodarze nie zawiedli jednak swojej publiczności. W 90+6. minucie Tottenham wyprowadził zabójczy atak lewą stroną, skąd perfekcyjne dośrodkowanie do wbiegającego Brennana Johnsona posłał Heung-min Son. Walijczykowi pozostało jedynie dostawić nogę i postawić stempel w meczu, który równie dobrze Koguty mogły przegrać. Właśnie takie momenty jak ten odróżniają obecny zespół Spurs od tego z poprzednich sezonów.

Tottenham 2:1 Brighton (61′ Sarr, 90+6′ Johnson – 17′ Gross (k))

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,602FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ