Real traci punkty z Rayo! Girona ponownie liderem LaLiga

Wypoczęty po El Clasico Real Madryt (podopieczni Carlo Ancelottiego otrzymali 3 dni wolnego zwycięstwie nad FC Barceloną) podejmował dzisiejszego wieczoru Rayo Vallecano. Status gospodarza oraz aktualna forma Królewskich stawiała ich w roli wyraźnego faworyta. Choć nie można było wykluczyć, że zawsze groźna ekipa z Vallecas będzie w stanie obnażyć słabe strony Los Blancos.

REKLAMA

Dużo strzałów i wrzutek, a mało konkretów Realu

Spotkanie zaczęło się bardzo obiecująco dla Realu Madryt. Już w pierwszych minutach po podaniu Jude’a Bellinghama w sytuacji sam na sam znalazł się Fede Valverde. Urugwajczyk oddał strzał po ziemi, który zdążył wybronić jednak Stole Dimitrievski. Z kolei w 10. minucie na twarzach kibiców Królewskich pojawił się niepokój. Podczas ofiarnej próby przyjęcia futbolówki na klatę, Bellingham gwałtownie oparł się na ramieniu przed upadkiem na ziemię. Anglik spędził na murawie kilka minut i wydawało się, że może to być coś poważnego. Do rozgrzewki wysłany został nawet Rodrygo. Na szczęście 20-latek był w stanie kontynuować mecz, co z pewnością wielce ulżyło fanom gospodarzy.

Mimo, że podopieczni Carlo Ancelottiego wyraźnie przeważali na boisku, w grze Los Blancos można było dostrzec kilka zasadniczych mankamentów. Po pierwsze – kolejny kiepski występ Frana Garcii. Hiszpan został wykupiony właśnie z Rayo po to, aby razem z Viniciusem tworzyć zabójczy duet na lewej flance. Tymczasem Garcia znowu nie dawał żadnych sensownych akcentów w ofensywnie, jednocześnie prezentując rywalom dogodną sytuację, która na jego szczęście zakończyła się tylko niecelnym strzałem Raula de Tomasa. Problemem numer dwa był z kolei Vinicius Junior – z resztą niepierwszy raz w tym sezonie. Brazylijczyk zdawał się niezwykle chaotyczny w swoich poczynaniach. Brakowało mu skuteczności w dryblingach i charakterystycznej dla siebie przebojowości.

Real ewidentnie nie miał pomysłu jak rozmontować obronę Los Vallecanos. Były liczne i niedokładne wrzutki. Był grad strzałów sprzed pola karnego – swoich sił w tym elemencie już w pierwszej części spotkania spróbowała większość składu Królewskich. Ale brakowało najważniejszego – dynamicznej gry kombinacyjnej, która mogła by przeszyć defensywę Rayo i dać gola otwierającego wynik.

Niemocy ciąg dalszy

W drugiej części spotkania obraz gry nie uległ znacząco zmianie. Galacticos cały czas napierali na bramkę rywali, nie potrafiąc jednak przypieczętować licznych poczynań w ataku bramką. Rayo Vallecano świetnie organizowało się w polu karnym, zamykając wszelkie korytarze podań i wygrywając wiele z pojedynków. Uprzykrzanie życia przeciwnikom w zupełności satysfakcjonowało zespół Francisco Rodrigueza. Goście robili to z wielkim zaangażowaniem, pokazując bardzo dobre przygotowanie fizyczne i taktyczne.

W 70. minucie na murawie po stronie gospodarzy pojawili się Rodrygo oraz Toni Kroos, mający za zadanie wnieść świeżość do ekipy Carletto. Im bliżej końca rywalizacji, tym Real atakował z coraz większą intensywnością. Cały czas ofensywne poczynania madrytczyków kończyły się jednakże fiaskiem. Nie zmieniło się to do samego końca meczu. Dziesiątki wrzutek, dziesiątki strzałów, brak pożądanego efektu. Może jednak warto było dać szansę Brahimowi Diazowi, Ardzie Gulerowi, czy Nico Pazowi? Ta kwestia powinna dać nieco do myślenia Carlo Ancelottiemu, którego niezachwiane zaufanie do „starej gwardii” dziś nie przyniosło sukcesu Realowi Madryt.

Real Madryt 0:0 Rayo Vallecano

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,606FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ