Potter stworzył potwora, z którym sam przegrywa. Brighton pokonuje Chelsea!

Starcie Chelsea z Brighton miało być wyjątkowe dla Grahama Pottera. W końcu Anglik wracał na Amex Stadium, gdzie spędził trzy lata. The Blues pod jego wodzą odżyli i notowali bardzo dobrą serię dziewięciu spotkań bez porażki na wszystkich frontach. Chyba nikt nie spodziewał się, że w tym meczu to gospodarze będą rozdawać karty. To spotkanie z pewnością było wyjątkowe, ale nie tak jak Potter mógł sobie wymarzyć.

REKLAMA

Brighton dominowało i karało rywali za popełniane błędy

Goście od samego początku mieli duże problemy w grze obronnej. Szkopuł tkwił jednak w tym, że wiele z nich było niewymuszonych. Podejmowali dziwne decyzje, byli za wolni, za bardzo pasywni, tak jakby sami nie wiedzieli, co chcą zrobić na boisku. A to było doskonale wykorzystywane przez zawodników Brighton. Ci grali bardzo wysoko, nie dając rywalom ani chwili wytchnienia.

Do natarcia prowadził ich Leandro Trossard, który rozgrywał kolejne bardzo dobre spotkanie. Już w 3. minucie jego strzał z linii bramkowej wybijał Thiago Silva. Raptem dwie minuty później Belg zatańczył z obrońcami i bramkarzem The Blues, tym razem nie dając im żadnych szans na ratunek. Kolejne bramki dla Brighton to spora doza szczęścia, ze znacznym wkładem piłkarzy Chelsea. Na 2-0 do własnej bramki trafił Ruben Loftus-Cheek, a na 3-0 „podwyższył” Trevoh Chalobah. Dwa samobóje po niefortunnych interwencjach niemal przypieczętowały los Chelsea. Należy jednak zaznaczyć, że Brighton zagrało znakomitą połowę i zasłużenie prowadziło.

Chelsea rozpoczęła odrabianie strat w drugiej połowie

W przerwie w bramce Chelsea nastąpiła zmiana, ale to nie dlatego, że Potter był niezadowolony z pracy Kepy. Hiszpan zgłaszał już wcześniej, że doznał jakiegoś urazu, i dlatego zastąpił go Mendy. Chelsea zdobyła gola na 1:3 za sprawą Kaia Havertza zaraz po przerwie i mógł być to punkt zwrotny, ale Brighton było dziś w bardzo dobrej dyspozycji i bez kłopotu dowieźli zwycięstwo dokładając w doliczonym czasie gry czwartą bramkę. Roberto De Zerbi po raz pierwszy po objęciu Brighton zdecydował się na ustawienie z czwórką obrońców (co było podyktowane kontuzją Veltmana) i wydaje się, że Mewy będą kontynuować grę tym systemem.

W Chelsea Graham Potter natomiast ciągle bada teren. Ten mecz niekoniecznie pokazuje, który trener szybciej poukładał zespół (bo objęli go w niemal tym samym momencie), a raczej który otrzymał drużynę, w której elementy do siebie pasują, a który musi dopasowywać wszystko na nowo. Dzisiejsze eksperymenty Pottera się nie sprawdziły. Cucurella na środku obrony w 3-osobowym bloku znów nie wyglądał dobrze, podobnie jak Raheem Sterling i Christian Pulisic jako nominalni wahadłowi.

***

Fanów Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,595FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ