Pierwsza zadyszka. Arsenal zaczyna odczuwać trudy sezonu

Po zwycięstwie nad Liverpoolem Arsenal wydawał się być nie do zatrzymania. Z 11 meczów we wszystkich rozgrywkach wygrał 10, strzelając w nich 28 goli. Jednak w ostatnich dniach ewidentnie coś się zacięło. W każdym z poprzednich czterech spotkań The Gunners tylko raz trafiali do siatki. A trzeba dodać, że rywali wcale nie mieli najtrudniejszych (Bodo/Glimt i PSV w Lidze Europy oraz Leeds i Southampton w Premier League). Pomimo, że trzy z czterech tych meczów wygrali, to wyraźnie widać, że nie jest to już ten sam Arsenal, który zachwycał na początku sezonu.

REKLAMA

Arsenal zaliczył pierwszą wpadkę

W niedzielę przeciwko Southampton Arsenal zremisował tylko 1:1 i potwierdził, że nie jest w najwyższej formie. Już zwycięstwo w poprzedniej kolejce z Leeds 1:0 było nie tyle wymęczone, co po prostu szczęśliwe. Według statystyki goli oczekiwanych (xG) Kanonierzy na Elland Road nie zasłużyli nawet na punkt, a wywieźli trzy (2,02 – 0,88). Alarmująca była zwłaszcza druga połowa, w której The Gunners po prostu zostali zdominowani przez rywali. Nie oddali żadnego strzału i utrzymywali się przy piłce zaledwie przez 41% czasu gry, co jest zupełnym przeciwieństwem filozofii Mikela Artety. Hiszpan chce, aby jego zespół mając prowadzenie, posiadał futbolówkę i wymieniał podania na połowie rywala.

Podobny przebieg do zeszłotygodniowego starcia miał mecz ze Świętymi. Arsenal dobrze wszedł w mecz, szybko strzelił bramkę i kontrolował przebieg wydarzeń w pierwszej połowie. Wszystko zmierzało ku kolejnej spokojnej wygranej, jednak w drugiej części gry Kanonierzy ponownie kompletnie spuścili z tonu. Już na początku dali sobie strzelić gola i później nie potrafili na niego odpowiedzieć. Oczywiście, gdyby Arsenal miał więcej szczęścia mógłby ten mecz zamknąć w pierwszej połowie. Według xG zasłużyli oni na zwycięstwo (0,62 – 1,58). Mimo wszystko, druga część gry pokazała, że ekipa Artety zaczyna odczuwać trudy trwającego sezonu.

Spadek jakości w drugich połowach powinien być sygnałem ostrzegawczym. Zarówno przeciwko Leeds, jak i Southampton Arsenal nie był w stanie utrzymać takiej intensywności jak w pierwszej części gry. Po stracie nie było już tak szybkiego doskoku i zduszenia w zarodku kontry przeciwnika. Arsenal nie potrafił narzucić rywalom własnych warunków i miał spore problemy z przejęciem kontroli nad spotkaniem. Obrońcy Świętych grali bardzo agresywnie, często na pograniczu faulu, z czym nie radzili sobie napastnicy Kanonierów i przegrywali większość pojedynków fizycznych.

Brak reakcji po stracie bramki

Przez drugie 45 minut – pomimo że przez niemal pół godziny utrzymywał się remis – ekipa Artety znów nie oddała celnego strzału. W drugiej połowie Southampton zmieniło formację na trójkę środkowych obrońców i dwóch wahadłowych, co okazało się być kluczowe w kontekście końcowego rezultatu. Arsenal nie wiedział, jak na to odpowiedzieć. Nie tworzył sobie wielu sytuacji strzeleckich i nie potrafił zareagować na stratę bramki. Nie pomógł również Mikel Arteta, który zmianami nie poprawił gry swojego zespołu. Dziwną decyzją było zwłaszcza ściągnięcie z boiska Odegaarda w 83. minuncie, który w drugiej połowie wyglądał najlepiej w Arsenalu i jako jedyny brał na siebie ciężar kreowania sytuacji.

W niedzielę Kanonierzy zupełnie nie przypominali zespołu z początku sezonu, który za każdym razem potrafił szybko odpowiedzieć na straconego gola. Przeciwko Leicester kolejno po dwóch i jednej minucie. Z Aston Villą po trzech. Z Fulham po ośmiu. Straty odrobili także z Manchesterem United, kiedy przegrywali 0:1, a z Liverpoolem i Tottenhamem po golu przeciwnika nie podłamywali się i za każdym razem później wychodzili na prowadzenie. Dotychczas Arsenal był w stanie podnieść się mentalnie i udźwignąć presję w trudnych momentach. Przeciwko Świętym jednak strata bramki nie podziałała na piłkarzy pozytywnie.

Gorsze drugie połowy

Generalnie brak kontroli nad meczem w drugich połowach to coś, z czym Arsenal od początku sezonu ma spory problem. Tak było chociażby w meczach z Crystal Palace (2:0) czy Bournemouth (3:0). W obu tych spotkaniach Arsenal w drugich 45 minutach miał wyraźnie niższe posiadanie piłki (32% z Orłami; 42% z Wisienkami). Ponadto w drugiej połowie z Crystal Palace Kanonierzy nie oddali także celnego strzału. Wraz z trwaniem sezonu podopieczni Artety coraz lepiej zarządzali meczem, kontrolując go także w drugiej połowie. Najlepsze przykłady to starcia z Brendtford (3:0, 64% posiadania piłki) czy Tottenhamem (3:1, 71%).

Niemniej jednak, ostatnie mecze pokazały, że ten problem wciąż istnieje. Jedynym spotkaniem z ostatnich czterech, w którym zespół Artety w drugiej połowie nie oddał inicjatywy rywalowi było to czwartkowe z PSV (1:0) w Lidze Europy. Po przerwie podopieczni Artety podkręcili tempo. Nie tylko strzelili decydującą bramkę, ale przede wszystkim wykreowali więcej okazji niż w pierwszych 45 minutach. Aczkolwiek był to wyjątek w ostatnim czasie. Nawet przeciwko Bodo/Glimt na wyjeździe Kanonierzy zagrali gorzej w drugiej części gry. Ekipa z Norwegii oddała więcej strzałów (5 do 2) oraz więcej celnych (1 do 0).

Arsenal potrzebuje wzmocnień

Granie bez przerwy co 3-4 dni ewidentnie odbija się na zespole. Co prawda, Mikel Arteta w Lidze Europy przeważnie daje szanse rezerwowym, to i tak w większości tych spotkań w podstawowym składzie gra kilku piłkarzy wyjściowego garnituru, a kolejni z nich wchodzą z ławki rezerwowych. Z podstawowej jedenastki aż dziewięciu graczy rozegrało w tym sezonie ponad 900 minut (odpowiednik 10 pełnych meczów). Wyjątkami są Thomas Partey i Oleksandr Zinchenko, którzy zmagali się jednak z kontuzjami. Dla porównania z pozostałych uczestników w europejskich pucharach tylko w Manchesterze City i West Hamie ponad 900 minut rozegrało aż dziewięciu piłkarzy. W pozostałych zespołach ta liczba jest podobna (Tottenham i Liverpool po osiem, Chelsea – sześć).

Arteta w lidze praktycznie nie rotuje składem i rzadko dokonuje wcześniejszych zmian. W efekcie większość piłkarzy co tydzień gra niemal pełne 90 minut. Hiszpan nie ma zaufania do większości zmienników, przez co w lidze nie daje im zbyt wielu szans. Jeżeli na Emirates poważnie myślą o włączeniu się do walki o mistrzostwo, poszerzenie obecnej kadry zimą wydaje się być niezbędne. Przy kontuzjach czy gorszej formie kilku podstawowych piłkarzy na późniejszym etapie sezonu wąska kadra może Arsenal sporo kosztować. O ile w defensywie Arteta ma dość szerokie pole manewru, tak w środku pomocy, jak i w ataku, wybór jest dużo bardziej ograniczony. A to właśnie głównie na tych pozycjach potrzebni są zmiennicy, którzy będą w stanie odwrócić losy meczu, kiedy nie układa się on po twojej myśli.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,602FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ