Leicester wychodzi na prostą i opuszcza strefę spadkową. Lisy pewnie wygrały z Evertonem

Trzeci wygrany mecz z czterech ostatnich. Leicester dość pewnie pokonało Everton na Goodison Park i wydostali się ponad strefę spadkową. Brendan Rodgers zdołał opanować kryzys i dziś jego zespół znów do większości meczów ze „średniakami” będzie przystępował w roli faworyta.

REKLAMA

To spotkanie było potwierdzeniem, że mroczny okres z początku sezonu jest już za Leicester.

Na grę Lisów patrzyło się naprawdę przyjemnie. Odkąd Brendan Rodgers znalazł optymalną jedenastkę i znalazł niektórym zawodnikom określone role to ten zespół w ofensywie jest groźny dla każdego. W rozegraniu Leicester często stosuje przetasowanie z Tielemansem cofającym się jako trzeci środkowy obrońca po prawej stronie, co pozwala Castagne’owi przesunąć się wyżej, a Maddisonowi szukać wolnych przestrzeni w środku. Anglik jest w tym znakomity, a w dodatku znajduje się w świetnej formie i napędza ataki zespołu. Po drugiej stronie natomiast obiecująco wygląda współpraca Barnesa z Dewsburym-Hallem. Pewne problemy dzisiaj przy rozegraniu miał Soumare, na którego Everton ustawiał swoje skoki pressingowe.

Mimo to – Leicester było zespołem lepszym i gol strzelony „do szatni” był w pełni zasłużony. Kapitalnym wolejem zza pola karnego – zresztą już nie pierwszy raz – popisał się Youri Tielemans. O Belgu naprawdę możemy powiedzieć, że „potrafi uderzyć z dystansu”.

Everton po stracie bramki nie wyglądał na zespół, który może odwrócić losy spotkania.

Podopieczni Franka Lamparda grali bez większego pomysłu. Próby rozgrywania piłki od bramki niekiedy wyglądały komicznie, a w ostatniej tercji boiska jedynym wyróżniającym się piłkarzem był Alex Iwobi. Nigeryjczyk szukał prostopadłych zagrań, zwłaszcza do Calverta-Lewina, ale Anglik zmarnował jedną dogodną sytuację, a po godzinie gry opuścił boisko z powodu kontuzji. Mimo, że The Toffees gonili wynik to i tak więcej zagrożenia tworzyli rywale po kontratakach. I po jednym z nich dzięki dwójkowej akcji Maddisona i Barnesa podwyższyli na 2:0.

Dla Evertonu to czwarty z ostatnich pięciu meczów, w którym nie strzelili ani jednego gola. Oczywiście, odszedł Richarlison, Calvert-Lewin ciągle zmaga się z problemami zdrowotnymi, ale potencjał zawodników jest większy niż to, co prezentują w ostatnich tygodniach. Z drugiej strony, dziś trafili na rywala, który ustabilizował defensywę. Aż ciężko uwierzyć, ale zespół, który na początku sezonu tracił bramki na potęgę w ostatnich pięciu meczach tylko raz wyciągał piłkę z siatki.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,602FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ