Legia Warszawa – klub badziewiaków. Oceny po meczu z Molde

Legia Warszawa przegrała 2:3 z Molde w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Konferencji. Taka porażka to najniższy wymiar kary, bowiem do 64. minuty spotkania szesnastokrotni mistrzowie Polski tracili do swoich rywali aż 3 trafienia. Kto jest największym winowajcą porażki, a kto wyróżnił się i pokazał z dobrej strony? Odpowiedzią mogą być pomeczowe oceny Legionistów, przyznawane w skali od 1 do 10.

Vladan Kovačević – 3

Stracił 3 gole, a przy jednym z nich jego odbicie piłki przed siebie, zamiast sparowania jej do boku, było błędem i pozwoliło gospodarzom na dobitkę. Przy pozostałych trafieniach może i nie miał wiele do powiedzenia, ale z drugiej strony nie miał żadnych interwencji, w których jakkolwiek uratowałby swój zespół przed stratą bramki.

REKLAMA

Rúben Vinagre – 1

Członek defensywnego klubu badziewiaków, z którego na dobrą sprawę nie wypisał się żaden z obrońców drużyny Feio. Vinagre był jednak jego zasłużonym uczestnikiem, bowiem grał naprawdę nowatorsko. Po pierwsze, odkrył, że będąc obrońcą wcale nie trzeba pilnować swoich przeciwników na milimetry. Zamiast tego można dać mu dużo swobody i każdemu żyje się prościej. Dlatego też stojąc naprzeciwko rywala z piłką – nawet w polu karnym – Vinagre nie zbliżał się do niego bliżej niż na metr. Nic więc dziwnego, że przeciwnicy spokojnie strzelali czy dośrodkowywali, a jemu prawie nigdy nie udawało się zatrzymać piłki. Jeszcze bardziej przełomowa była druga wprowadzona przez niego innowacja: otóż okazało się, że obrońca nie musi nawet biegać! Portugalczykowi taka przesadna aktywność fizyczna odechciała się na przykład przy trafieniu na 3:0, kiedy w pewnym momencie po prostu zrezygnował z pilnowania Fredrika Gulbrandsena.

Członkowi klubu badziewiaków należy się również badziewna ocena. 1 to i tak za dużo. Mam jednak wątpliwości, czy takiemu piłkarzowi należy się miejsce w wyjściowym składzie Legii na kolejne spotkania…

Steve Kapuadi – 3

Grał w masce i zachowywał się tak, jakby w związku z tym próbował być niewidzialny. Czasem jakby wręcz próbował uciec jak najdalej od piłki i od miejsca, w którym rozwijała się akcja. Źle zachował się przy pierwszej i trzeciej bramce: raz zrobił dezercję ze swojej nominalnej pozycji i przez to nie mógł przerwać ataku Molde, a raz nieskutecznie atakował rywala „na raz”, przez co skończył na ziemi po nieudanym wślizgu. Przez całą resztę meczu grał raczej poprawnie, ale też bardzo zachowawczo. Nie dawał od siebie nic na przykład przy wyprowadzeniu piłki, gdzie adresatami jego podań byli tylko bramkarz i koledzy z obrony.

Jan Ziółkowski – 2

Przy drugiej straconej bramce dla Legii zrobił coś, co nigdy w życiu nie powinno mu się przytrafić. Zamiast podać do własnego bramkarza świetnie wystawił piłkę rywalowi, Kristianowi Eriksenowi. Ten wykorzystał prezent od młodego Polaka i sprawił, że był on winowajcą straconego przez Wojskowych gola. W tej sytuacji celniej niż w piłkę trafił w głowę Kovačevicia, który po tym uderzeniu wymagał pomocy medyków. Co prawda później Ziółkowski robił wszystko, by zrehabilitować się za wcześniejsze przewinienia. Grał mądrze, czasem nawet opuszczając swoją nominalną pozycję, by przeciąć piłkę lub nacisnąć na adresata podania Molde. Udało mu się też zablokować jeden groźny strzał przeciwników. Mimo wszystko po tym meczu zapamiętamy go głównie z cyrku z jego udziałem, który miał miejsce w 17. minucie. Zresztą po tym wydarzeniu 19-latek wcale nie zaczął grać wybitnie: zdarzyło mu się chociażby łamać linię spalonego.

Paweł Wszołek – 4

Jego głównym zajęciem były dyskusje z sędziami przy każdej sposobności. Wszołek próbował wymusić rzut karny lub starał się przekonać sędziego, że Legionistom należy się aut albo rzut wolny. Do tego dużo machał rękami i okazywał swoje niezadowolenie wobec nawet najmniejszych niepowodzeń. Było to niesamowicie irytujące, gdyż oprócz tego o Wszołku przez długą część meczu nie można było powiedzieć absolutnie nic. Był nieprecyzyjny, podejmował złe decyzje, oddawał futbolówkę rywalom za darmo. Jedynym chwilami zaprzeczającymi tej diagnozie były jego asysta przy golu na 3:2 i sama końcówka meczu.

Wszołek miał też problemy z wracaniem do defensywy, gdy był tam potrzebny jako prawy obrońca. Często potrzebował asekuracji, bo albo w ogóle nie wracał do obrony, albo był łatwo mijany przez piłkarzy z Norwegii.

Claude Gonçalves – 4

Niby z asystą, ale poza tym można mieć do niego bardzo dużo zastrzeżeń. O jego słabości świadczą przede wszystkim statystyki indywidualne. Portugalczyk ani razu nie dośrodkował celnie, ani razu nie wygrał główki i aż siedmiokrotnie tracił piłkę. Tkwił gdzieś w zawieszeniu między ofensywą a defensywą, nie będąc wartością dodaną w żadnym z tych miejsc.

Maxi Oyedele – 4

Nie bez powodu zszedł z boiska już po godzinie gry. Tak naprawdę mogło się to wydarzyć nawet wcześniej, gdyż Oyedele był po prostu kompletnie niewidoczny. W dodatku grał naiwnie w obronie, dając się wyciągać sprzed pola karnego. Przez to na opuszczonej przez jego pozycji tworzyły się duże luki umiejętnie wykorzystywane przez przeciwników. Kiepski występ, 4 to najwyższa możliwa ocena.

REKLAMA

Bartosz Kapustka – 5

Miał bardzo dobre pomysły i to on był mózgiem środka pola Legii. Podejmowanie dobrych decyzji to jedna rzecz, a czymś zupełnie innym jest ich poprawne wykonanie. Z tym było już znacznie gorzej, a Kapustce zdarzały się niewymuszone, niepotrzebne straty. Bez niego nie byłoby jednak nikogo, kto potrafiłby dostrzec wybiegającego na wolne pole partnera i błyskawicznie zagrać mu piłki. Miał dobrą wizję gry, musi tylko popracować nad zmniejszeniem liczby niepotrzebnych strat.

Vahan Bichakhchyan – 3

Główny zarzut wobec niego to fakt, że był po prostu bardzo niewidoczny. Może i nie popełnił wielu błędów, ale wynikało to tylko z faktu, że uchroniła go od nich jego bierność i uciekanie od odpowiedzialności. Z pewnością nie tego oczekuje od niego Gonçalo Feio. Były zawodnik Pogoni Szczecin ma być jedną z gwiazd Legii, a nie piłkarzem, którego można zdjąć z boiska bez żalu zdjąć z boiska w dowolnym momencie.

Marc Gual – 4

Jak strzelał, to w sam środek lub niecelnie. Jak podawał, to często zwalniał w ten sposób akcje swojego zespołu. Gdy wchodził w pojedynki, to notorycznie je przegrywał. Jeśli biegał, to wchodził w gąszcz obrońców zamiast się od nich uwalniać. A jak stał, to z oczywistych przyczyn był jeszcze mniej efektywny. Niby nic nowego, po prostu stary, dobry (czy aby na pewno?) Gual, ale w jego przypadku to zdecydowanie nie komplement. Bardzo nijaki, „czwórkowy” występ.

Kacper Chodyna – 7

Właściwie tylko on może być względnie zadowolony ze swojego występu w Norwegii. Grał po tej samej stronie boiska co Wszołek i zawsze umiał znaleźć się w miejscu, które nie było zajęte przez jego partnera. W związku z tym miał wszechstronne zadania – można było zobaczyć go zarówno dośrodkowującego tuż pod linią bramkową, jak i grającego w środku pola, a nawet angażującego się w defensywę, choć to było raczej zadaniem Wszołka. Chodynie zdarzało się jednak pomagać mu – był tam, gdzie jego obecność w danym momencie była akurat najbardziej potrzebna.

Najważniejsza była jednak jego działalność w ofensywie. Tu na szczególne wyróżnienie zasługuje strzał z pierwszej połowy meczu, który 25-latek oddał swoją słabszą lewą nogą. Mimo tego uderzenie było bardzo groźne. Choć prawdopodobieństwo strzelenia bramki w tej sytuacji zostało ocenione na 0,05 (tuż przed oddaniem strzału), to samo uderzenie miało aż 1/3 szans na zatrzepotanie w siatce. Tym bardziej można więc żałować, że bramkarz Molde zdołał je obronić. Jeśli ktoś w zespole ze stolicy Polski miałby zdobyć gola, to właśnie Chodyna najbardziej na to zasłużył. W końcu doczekał się trafienia, przy którym popisał się dobrym ruchem bez piłki i pewnie wykończył jedną z niewielu składnych akcji Legii w tym meczu.

Jak zagrali rezerwowi?

Rafał Augustyniak i Radovan Pankov wprowadzili dużo spokoju do szyków obronnych Legii. Bez nich liczba straconych goli mogłaby być jeszcze większa. Do tego Augustyniak miał odwagę, by od czasu do czasu dynamicznie przetransportować piłkę do środkowej strefy, a nawet do tercji ofensywnej. Ocena obu zawodników: 6. Kolejnym wzmocnieniem z ławki był Luquinhas, który zanotował prawdziwe wejście smoka. Pojawił się na murawie w 66. minucie, by już kilkadziesiąt sekund później strzelić bramkę kontaktową dla Wojskowych. Generalnie dał dobrą zmianę, która wniosła sporo ożywienia. Dostał jednak niepotrzebną żółtą kartką, która wyklucza go z udziału w meczu rewanżowym. Mimo wszystko zasłużył na ocenę 7. Z kolei Juergen Elitim i Tomáš Pekhart także chcieli dać Legii sporo nowej energii, ale skończyło się na drobnych pozytywach. Nie pokazali nic specjalnego, a zamiast tego widzieliśmy zbyt wiele fauli i kiepskich decyzji w ich wykonaniu. Ocena obu zawodników: 5.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,784FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ