Legia umacnia się na pozycji wicelidera. Wojskowi odrobili straty i zgarnęli 3 punkty

Legia Warszawa pożegnała się ze swoimi kibicami wygrywając 2:1 z Lechią Gdańsk. Nie było to jednak spotkanie, w którym tętno kibiców zgromadzonych na stadionie utrzymywało się na tym samym poziomie. O wynik zespół Kosty Runjaicia musiał walczyć do ostatniego gwizdka sędziego.

REKLAMA

Legia przystępowała do tego meczu po efektownej wygranej w Białymstoku.

Generalnie po przejściu na ustawienie z trójką środkowych obrońców i wahadłowymi ofensywa Legii się odblokowała. Ekipa Kosty Runjaicia z o wiele większą swobodą tworzy sobie sytuacje bramkowe, a pokazem ich potencjału było spotkanie z poprzedniej kolejki przeciwko Jagielloni, której wpakowali pięć goli. Dziś trener oczywiście również ustawił zespół w systemie 3-5-2, ale na boisku przez większość czasu oglądaliśmy zespół, który kojarzymy z większości spotkań tego sezonu. Nieprzekonujący i za mało wyrazisty w ofensywie. Josue często szukał sobie miejsca schodząc do prawej strony, ale stamtąd nie był w stanie efektywnie kreować gry.

Wyglądało to tak, jakby „efekt zaskoczenia rywala” spowodowany zmianą ustawienia już minął. Nawet, kiedy Legioniści utrzymywali się przy piłce dłużej na połowie rywala to Dusan Kuciak nie miał wiele pracy. Lechia była dobrze przygotowana do tego spotkania i nie było łatwo sforsować ich obrony. Kristers Tobers wklejał się w linię obrony tworząc 5-osobowy blok. Podopieczni Tomasza Kaczmarka z czasem coraz mocniej dochodzili do głosu. Już końcówka pierwszej połowy była sygnałem, że nie przyjechali na Łazienkowską wyłącznie się bronić, a po zmianie stron byli częstymi gośćmi pod polem karnym rywala. Za te starania Lechia została nagrodzona golem, a na listę strzelców wpisał się Zwoliński.

Od tego czasu inicjatywę przejęli gospodarze.

Jakby piłkarze poczuli, że to już ostatni mecz w tym roku przy Łazienkowskiej i trzeba godnie pożegnać się z kibicami. Po dłuższej serii ataków do wyrównania doprowadził Bartosz Kapustka. Były reprezentant Polski miał przy tym dużo szczęścia, ponieważ po jego strzale piłka odbiła się poprzeczki, potem od pleców Kuciaka i wpadła do siatki. Zwycięskiego gola zdobył natomiast wprowadzony na boisko Yuri Ribeiro, który odnalazł się w polu karnym i dobił piłkę do bramki. Legia odrabiając straty pokazała, że ma silną ofensywę. Lechia? Wyłączając przegrany 0:3 mecz z Rakowem to widać postęp w ich grze od zatrudnienia Marcina Kaczmarka.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,606FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ