Duet Leclerc i Sainz pokazał już w poprzednim sezonie, że prezentuje dosyć równy poziom. Ferrari miało więc dwóch dobrych kierowców, między którymi nie było kłótni i niepotrzebnej walki na torze. Chociaż to Leclerc był uważany za numer 1, to po ostatnim wyścigu więcej punktów w klasyfikacji generalnej miał Sainz. Czego można spodziewać się po ich współpracy w nadchodzącym sezonie?
Charles Leclerc
Dla Monakijczyka będzie to już czwarty sezon w bolidzie Ferrari. Leclerc wciąż uważany jest za ogromny talent, chociaż czasami daje się ponieść emocjom. Poprzedni sezon nie był zły, ale zabrakło w nim sukcesów. Ciężko bowiem mówić, aby jedno drugie miejsce na przestrzeni całego sezonu było jakimś osiągnięciem. Leclerc regularnie zbierał punkty, ale zazwyczaj znajdował się poza czołówką. Jako pozytyw można rozpatrywać dwukrotne zdobycie pole position, jednak realnie tylko jeden raz startował z pierwszej pozycji. Pamiętamy wyścig w Monako, w którym Leclerc rozbił się w Q3 mając wówczas najlepszy czas na torze. Kwalifikacje po tym zakończono, ale zespół Ferrari nie był w stanie przygotować bolidu do startu w wyścigu.
Leclerc na pewno poprawił panowanie nad emocjami w trakcie wyścigów. Jeszcze w sezonie 2020 aż czterokrotnie nie dojeżdżał on do mety. W poprzednim roku tylko raz zdarzyło się, aby Charles wystartował i nie dojechał do końca. Leclerc wdaje się w mniejszą ilość stykowych sytuacji, ale też czasami znika za czołówką. Widać poprawę i uzyskanie pewnej równowagi, ale brakuje w tym czegoś ekstra w postaci większej liczby zdobytych podium.
Carlos Sainz
Poprzedni sezon miał być dla Hiszpana trudny ze względu na zmianę ekipy. Spodziewano się, że Sainz będzie potrzebował czasu na przyzwyczajenie się do nowego bolidu. Tymczasem on zaskoczył wszystkich i bardzo szybko odnalazł się w nowym zespole. Sezon może uznawać za duży sukces. Aż cztery razy stawał na podium (raz zajął drugie miejsce, trzy razy trzecie) i pobił swój najlepszy wynik punktowy na koniec sezonu F1. Co ważne, dzięki trzeciemu miejscu w ostatnim wyścigu udało mu się wyprzedzić w klasyfikacji generalnej Leclerca.
Ciekawym aspektem jest to, że Sainz ukończył wszystkie wyścigi poprzedniego sezonu. Jest jednak bardziej doświadczony od Monakijczyka, bowiem w Formule 1 ściga się od 2015 roku. Hiszpan mimo dłuższego stażu wciąż nie ma na swoim koncie zwycięstwa. Zasługuje na pochwały za szybką aklimatyzację i bardzo równą formę przez cały sezon. Podobnie jednak jak w przypadku Leclerca, Sainz jest solidnym kierowcą, ale potrzebuje więcej przebłysków i sukcesów.
Nadchodzący sezon
Różnica między nimi na koniec poprzedniego sezonu wynosiła jedynie 5.5 punktów. Wydaje się więc, że Ferrari ma w swoich szeregach dwóch kierowców o zbliżonych umiejętnościach. Ogółem to Leclerc częściej znajdował się nad Sainzem na koniec wyścigu. Hiszpan jednak częściej stawał na podium, co dawało mu spory zastrzyk punktowy. Obaj kierowcy mają swoje zalety, ale także wady.
Ferrari podchodzi do zbliżającego się sezonu optymistycznie, chwaląc się możliwościami swojej jednostki napędowej. Uważają, że bolid powinien być zdecydowanie bardziej konkurencyjny niż w poprzednich latach. Mają w ekipie kierowców z potencjałem, a co równie ważne, między którymi nie ma niepotrzebnych spięć. Chociaż teoretycznie kierowcą numer jeden zostaje Leclerc, to bardziej sprawiedliwe jest postawienie między nimi znaku równości.