Jastrzębski pomimo dużych turbulencji wciąż niepokonany

Jastrzębski Węgiel jako ostatni z polskich zespołów stał przed wyzwaniem podtrzymania zwycięskiej serii w Lidze Mistrzów. Tak samo jak w przypadku poprzedników przeciwnik do osiągnięcia tego celu nie był z najwyższej półki. Aczkolwiek wcześniejsze mecze Aluronu oraz Projektu (a dokładniej poszczególne sety) udowodniły, że do żadnego oponenta nie wolno podejść na zbyt wielkim luzie. Zwłaszcza że Levski Sofia nie miał znacznie mniej do stracenia w przeciwieństwie do Jastrzębi.

Odczuwalne trudności

Magia nazwisk widniejących na czarnych koszulkach Jastrzębskiego Węgla nie zdeprymowała gospodarzy. Levski był bardzo dobrze przygotowany na starcie z mistrzami Polski. Dobra dyspozycja w ataku Livana Osorii i Venislava Antova jak i dobre ustawiane w defensywie pozwalały drużynie z Bułgarii stawiać niewygodne warunki przeciwnikom. Zawodnicy Marcelo Mendeza nie byli w stanie przez długi czas znacząco odskoczyć od rywali. Nie pomagali sobie zagrywką, która kilkukrotnie zafunkcjonowała bardziej jako podarunek dla drugiej strony. Wyrównanie nie trwało jednak wiecznie i Jastrzębie w końcówce wykreowali dla siebie trochę spokoju. Od stanu 16:16 mając na serwisie Tomasza Fornala, zanotowały serię czterech punktów z rzędu (16:20). Na nią złożył się as wcześniej wspomnianego, trafienie Norberta Hubera oraz dwa autowe ataki drużyny z Sofii. Wypracowaną różnice goście utrzymali do końca i przyklepali dla siebie pierwszego seta.

REKLAMA

Levski pomimo przegrania partii nadal pokazywał, że dużo potrafi. Konsekwencją tego było zbudowanie prowadzenia. Zwłaszcza Todor Skrimov był śniącą postacią, której bardzo dobrze wychodziło skuteczne nabijanie bloków oponentów (6:3). Jastrzębski Węgiel potrzebował trochę czasu, aby przejąć kontrolę nad spotkaniem. Klub z Bułgarii w miarę dawał radę wymieniać się regularnie ciosami, ale czuł coraz bardziej oddech goniących. Finalnie został przegoniony za sprawą skuteczności Timothee Carle’go (14:16). Wydawało się, że i tym razem przyjezdni zamkną sprawę seta na swoją korzyść. Zwłaszcza że w końcówce udało im się oddalić (17:21). Niestety ofensywa Jastrzębskiego zawiesiła się, a Levski skrupulatnie zaczął odrabiać straty. I na finiszu bez zatrzymywania wyrównał stan spotkania.

Męczarnie

Podopieczni Nikolaya Jeliazkova nie zamierzali gasnąć po pierwszym odniesionym sukcesie. Wciąż byli zespołem zachowującym wysoką dyscyplinę w swojej grze. A co ważniejsze nadal znajdywał sposoby na dotkliwe szkodzenie siatkarzom po drugiej stronie. Levski po dobrze rozegranym wstępie partii mógł pochwalić się okazałym dystansem od rywala (10:7). Na szczęście Jastrzębski nie utopił się w panującym marazmie i poczynił kroki odbicia się od dna. Carle oraz Fornal diametralnie przyłożyli swoje ręce do zremisowania (11:11). Nawet na moment goście zbudowali własną przewagę (12:14), ale ją szybko stracili (15:15) i ponownie zostali zmuszeni do gonitwy (19:17). Ta w przeciwieństwie do drugiego seta zakończyła się sukcesem, gdzie od 22:22 punktował już tylko Jastrzębski (atak Fornala, błąd przekroczenia linii przez przeciwnika oraz as Toniuttiego).

Czwarta partia stała pod znakiem wyrównanego początkowego przebiegu. Jednakże znowu to gospodarze byli ekipą śmielej przeciągającą szalę w swoim kierunku. A już szczególną śmiałością wykazali się, kiedy zdobyli trzy punkty pod rząd (13:10). Jednak widz nauczony wcześniejszymi wydarzeniami mógł już się spodziewać, że i ta różnica okaże się krucha. Potwierdzenie tej zależności przybyło błyskawicznie (15:15). Levski jeszcze raz w mgnieniu oka odskoczył od przeciwnika (17:15), aby zaraz znowu się z nim spotkać (18:18). Dobrą pozycję w końcówce wyrobili sobie goście, którzy po osiągnięciu stanu 20:22 powolutku zbliżali się do triumfu. Aczkolwiek nie przewidzieli jakie trudności przyniosą im jeszcze zagrywki Levskiego. Te bowiem zmusiły Jastrzębian do błędów w przyjęciu, które finalnie doprowadziły do ich przegranej i konieczności rozegrania tie-breaka.

Doświadczenie przeważyło

W ostatecznym starciu o większą część puli to Jastrzębski Węgiel jako pierwszy stworzył dwupunktową przewagę (2:4). Ją następnie podwyższył o jedno oczko (3:6). Ofensywa zespołu z Polski była dla Levskiego trudna do neutralizacji. No i do tego śląska ekipa w miarę dobrze się broniła. Ale znowu serwis okazał się kluczowy w zadawaniu ran. Venislav Antov skompletował trzy asy z rzędu i przybliżył swój klub do magicznej piętnastki (9:8). Jednak gdy Jastrzębskiemu udało się skontrować i zepchnąć Bułgara z zagrywki, to znowu odzyskali kontrolę (10:12) i już konkretnie skierowali się na drogę w kierunku zwycięstwa, z której już nie zeszli.

Levski Sofia — Jastrzębski Węgiel 2:3 (21:25, 25:23, 22:25, 28:26, 12:15)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,743FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ