Jacek Magiera znalazł prosty sposób na Ekstraklasę. Jak Śląsk wskoczył na szczyt tabeli?

Jeśli Śląsk Wrocław wygra w następnym spotkaniu to już na półmetku rozgrywek ligowych zgromadzi więcej punktów niż w całym poprzednim sezonie. 36 punktów po 16 rozegranych meczach to dorobek, który daje 5 „oczek” przewagi nad wiceliderem. Obecna średnia punktów na mecz wrocławian (2,25) dałaby im mistrzostwo w obu sezonach od powiększenia Ekstraklasy do 18 zespołów. Jakim cudem drużyna, która kilka miesięcy temu rzutem na taśmę utrzymała się w lidze teraz jest liderem, a na ostatnie 39 możliwych punktów zdobyła 35?

REKLAMA

Zmiana sposobu gry

Jacek Magiera przejmował Śląsk Wrocław w trudnych okolicznościach. Klub zwolnił Ivana Djurdjevicia na sześć kolejek przed końcem sezonu i misję „utrzymanie” powierzył trenerowi, który ciągle miał ważny kontrakt z zespołem. Obowiązywał on jednak tylko do końca sezonu, więc istniało prawdopodobieństwo, że Magiera będzie tylko tymczasowym szkoleniowcem Wojskowych. 46-latek zrealizował jednak cel pozostania na najwyższym poziomie rozgrywkowym i w nagrodę podpisał 2-letnią umowę.

Obecny Śląsk jest zespołem z zupełnie innym nastawieniem niż ten, którego pamiętamy z poprzedniej kadencji Jacka Magiery. Wcześniej wrocławianie próbowali grać ofensywnie, byli jednym z nielicznych zespołów w Ekstraklasie, które chciały przejmować inicjatywę w meczu. Przez ponad roczny okres bezrobocia Magiera musiał zrobić dogłębną analizę, dlaczego na dłuższą metę taki sposób gry nie zadziałał, ponieważ 46-latek wrócił do Śląska z zupełnie innym pomysłem na grę. O wiele bardziej pragmatycznym i defensywnym.

Śląsk oddaje piłkę rywalom

Jacek Magiera znalazł prosty sposób na Ekstraklasę. Kluby, które potrafią grać w ataku pozycyjnym w naszej lidze można policzyć na palcach jednej ręki. Czwórka pucharowiczów ma potencjał, ale też nie zawsze im się to udaje. W ostatnim czasie Legia ma kłopot z kreowaniaem okazji strzeleckich. Lech od dłuższego czasu bazuje na indywidualnościach. Do atutów Rakowa Dawida Szwargi też nie zaliczylibyśmy ataku pozycyjnego. Tylko Pogoń potrafi regularnie kreować sytuacje, gdy ma przed sobą głęboko broniącego się rywala. W tym sezonie objawiła się jeszcze Jagiellonia, która pod wodzą Adriana Siemieńca nie tylko zaskakująco dobrze punktuje, ale także robi to w stylu nastawionym na posiadanie piłki i ofensywną grę. Jacek Magiera mógł wyjść więc z prostego założenia. Skoro prawie kazdy zespół Ekstraklasy nie lubi grać w ataku pozycyjnym to z premedytacją stawiajmy ich w takiej sytuacji.

Średnie posiadanie piłki Śląska Wrocław w tym sezonie to 42% – niższe mają tylko Warta (39%) oraz Puszcza (38%). Jak na lidera tabeli – jest to sytuacja wręcz niespotykana. Co ciekawe, podopieczni Jacka Magiery są najgorszym zespołem ligi pod kątem intensywności. Zajmują ostatnie miejsce w liczbie sprintów oraz pokonanego dystansu na mecz. Śląsk pozwala rywalom także średnio na najwięcej podań zanim podejmie próbę odbioru, czyli – mówiąc w skrócie – nie pressuje. Wszystkie te statystyki obrazują wrocławian jako zespół bardzo pasywny i reaktywny. Taka taktyka jednak w wielu meczach przynosi skutek. Z Cracovią nawet w dziewiątkę potrafili całkiem skutecznie się bronić dobrze chroniąc własne pole karne. Często jedynym sposobem na nisko ustawiony Śląsk są dośrodkowania, z którymi wrocławianie jednak bardzo dobrze sobie radzą.

To nie takie proste

Gdyby to jednak było takie proste – oddajesz piłkę przeciwnikowi, przyglądasz jak się męczy, a potem zgarniasz komplet punktów – to każdy zespół grałby w ten sposób. Jacek Magiera koncepcję na papierze przełożył z powodzeniem także na boisko. System w jakim ustawił swój zespół to 4-1-4-1. Najważniejszą rolę w zespole w grze bez piłki pełni defensywny pomocnik i nieprzypadkowo Śląsk zawodnika na tą pozycję szukał pod koniec okienka, gdy wyniki się jezscze nie zgadzały. Do klubu został sprowadzony Peter Pokorny, który jest typem piłkarza, który bardzo dobrze się ustawia, przewiduje, łata luki pomiędzy linią obrony i pomocy, a przy tym często odzyskuje piłki. Lepszą średnią udanych odiorów w meczu w całej lidze mają tylko Taras Romanczuk i Roberto Alves. Samą defensywą Śląsk nie wdarapałby się jednak na szczyt ligi. Pokorny dobrze wie, co zrobić z piłką po jej przechwycie bardzo często zagrywając pierwsze podanie do przodu, czym momentalnie inicjuje kontratak.

Majstersztykiem transferowym Śląska było również sprowadzenie Aleksa Petkova, który wspólnie z Łuakszem Bejgerem tworzy aktualnie chyba najlepszy duet stoperów w Ekstraklasie. Dobrą formę Śląsk zawdzięcza też kilku postaciom, do których dotarł Jacek Magiera. Na lewej obronie gra Yegor Matsenko, który w zimie 2022 roku został sprowadzony do drugiej drużyny. Pod okiem trenera mocno rozwinął się Piotr Samiec-Talar, ale niekwestionowanym liderem Śląska jest Erik Exposito. Historia relacji Magiery z Hiszpanem jest dobrze znana. Zaraz po przyjściu do Śląska szkoleniowiec odsunął napastnika od drużyny każąc zrzucić mu nadwagę, a przed startem obecnego sezonu powierzył mu rolę kapitana. Efekty są zadziwiające. Exposito jest dziś w opinii większości najlepszym piłkarzem ligi, liderem klasyfikacji strzelców i zawodnikiem, który poświęca się dla zespołu (w tym sezonie stoczył najwięcej pojedynków).

Czy Śląsk ma szczęście?

Do tak defensywnej gry, jaką proponuje Śląsk można podchodzić ze skwaszoną miną. Co kolejkę pojawiają się głosy, że szczęście wrocławian wreszcie się skończy, ale ekipa Magiery co tydzień udowadnia, że nadal potrafi przepychać zwycięstwa. Mimo wszystko, jeśli spojrzymy w modele statystyczne to trudno obalić tezę, że Ślaśkowi dopisuje szczęście. Według współczynnika goli oczekiwanych (xG) na oficjalnej stronie Ekstraklasy Wojskowi zasłużyli na 22 gole, natomiast w rzeczywistości trafili do siatki 28 razy, co m.in. można tłumaczyć dobrą dyspozycją strzelecką Exposito. Jeszcze bardziej los sprzyja Śląskowi pod własną bramką. 13 straconych goli to najlepszy wynik w lidze, natomiast według modelu statysycznego rywale zespołu Magiery wykreowali sobie sytuacje warte 21 bramek. Na podstawie tych liczb Wojskowi powinni plasować się w okolicach środka tabeli, a więc o wiele niżej niż są w rzeczywistości. Można powiedzieć, że Śląsk wygrywa „na kredyt”.

Być może jeszcze w tej rundzie, być może w następnej Śląsk zacznie równać do średniej i punktować gorzej, jednak mimo wszystko nawet miejsce w okolicach środka, które przyznaje wrocławianom model matematyczny powinno być nagrodzone pochwałami. Przypomnijmy, że Śląsk w poprzednim sezonie utrzymał się rzutem na taśmę i chyba nikt nie zakładał, że obecnie będą walczyć o coś więcej niż spokojne utrzymanie. Przy tak dużej zaliczce wyprowacowanej w pierwszej części sezonu europejskie puchary są dla zespołu Jacka Magiery realnym celem.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,646FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ