9 na 11? Śląsk Wrocław wygrywa i takie mecze!

Ostatni czas nie jest, delikatnie mówiąc, dobrym czasem dla Cracovii. Zeszłotygodniowa porażka z Górnikiem Zabrze po golu w końcówce spotkania była ich czwartym z rzędu spotkaniem bez wygranej w PKO BP Ekstraklasie. Problemy widać szczególnie w meczach domowych, gdzie Cracovia zdobyła zaledwie sześć punktów i przed meczem ze Śląskiem nie wygrała żadnego z pięciu ostatnich ligowych spotkań na własnym terenie. Z kolei piłkarze Jacka Magiery przyjechali do Krakowa bronić pozycji lidera Ekstraklasy i utrzymać serię meczów bez porażki. Przed potyczką z Cracovią, wrocławianie nie ponieśli porażki od 11 kolejnych spotkań.

REKLAMA

Najważniejsza jest skuteczność

Goście od początku próbowali ustawić mecz pod swoje dyktando. Starali się wpuścić Cracovię do niskiej obrony. Gospodarze gubili się przy wyprowadzaniu piłki. Wydawało się, że są skazani na pożarcie, lecz z biegiem czasu odgryzali się, tworząc coraz do groźniejsze okazje. Mimo wszystko to Śląsk jako pierwszy wyszedł na prowadzenie w tym meczu. Znakomitą akcję swojej drużyny na gola w 16. minucie zamienił Matias Nahuel.

źródło: CANAL+ SPORT w serwisie X

Gospodarze nie zamierzali się poddać. Tak naprawdę po straconym golu ruszyli na swoich rywali. Przeprowadzali stosunkowo groźne ataki, lecz świetnie dysponowany był dzisiaj Rafał Leszczyński. Wrocławianie delikatnie odpuścili atakowanie. Cofali się z minuty na minutę coraz bardziej. Wyglądało to tak jakby czekali na to co rywal pokaże. Następnie chcieli ruszyć z dwojoną siłą. Możliwe też, że znowu piłkarze Jacka Magiery próbowali wygrać mecz jak najmniejszym nakładem sił. Cracovia walczyła, lecz brakowało jej skuteczności i postawienia kropki nad „i” w kluczowych momentach akcji. Śląsk to miał i dlatego po pierwszej połowie strzelił jednego gola więcej. Goście ułożyli sobie tym golem przebieg pierwszej części spotkania.

Proszenie się o problemy

Śląsk od samego początku drugiej połowy sam sobie stwarzał problemy. W 52. minucie czerwoną kartkę otrzymał strzelec gola Matias Nahuel. Wrocławianom nie pozostało nic innego jak głębokie cofnięcie się do obrony i bronienie jednobramkowej przewagi. Cracovia biła głową w mur. Była mało konsekwentna w swoich atakach i tak naprawdę nie stwarzała jakiegoś dużego zagrożenia. Śląsk nawet potrafił się odgryzać pojedynczymi akcjami. A warto przypomnieć, że grali o jednego zawodnika mniej. Widać, że robili wszystko, aby nie powtórzyć tego samego błędu co w meczu z ŁKS-em. Wtedy za bardzo oddali pole gry i stracili bramkę. Teraz takiego czegoś nie było. Piłkarze Jacka Zielińskiego rozgrywali po obwodzie i tak naprawdę nic z tego nie wynikało. Widać było różnicę klas między oboma zespołami a przede wszystkim aspiracjami, jakie na ten moment mają. Cracovia na ten moment jest zespołem, broniącym się przed spadkiem, a Śląsk walczy o mistrzostwo Polski.

W 78. minucie czerwoną kartkę obejrzał Yegor Matsenko. Jakby goście mieli mało problemów, to musieli grać przez kilkanaście ostatnich minut w dziewięciu. Po tej drugiej czerwonej kartce dosłownie wrocławianie zamknęli się w swoim polu karnym. Wybijali piłkę jak najdalej i modlili się, żeby ten mecz jak najszybciej zakończył. Gospodarze nie potrafili tego wykorzystać. Zamiast robić wszystko, co w ich mocy, popełniali głupie błędy i dali się prowokować. Popełniali bezsensowne faule i dawali się wciągać w gierki Śląska. Wrocławianie dowieźli zwycięstwo i pozostają liderem Ekstraklasy. Cracovia z kolei ma tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. Robi się nerwowo w Krakowie i na ten moment nie widać powodów, by wierzyć w znaczącą poprawę.

Cracovia — Śląsk Wrocław 0:1 (Nahuel 16′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,598FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ