Dziewczyny lubią brąz, ale do twarzy będzie im nawet w złocie. O kadrze Lavariniego słów kilka…

Pierwsze podium na imprezie ogólnoświatowej od 1968 roku, pierwszy w historii medal kobiecej Ligi Narodów, ponad 63 punkty do światowego rankingu, najlepiej punktująca zawodniczka i blokująca turnieju oraz pierwsza w historii zawodniczka z Polski w drużynie marzeń VNL. Tyle osiągnęła kadra Stefano Lavariniego w nieco ponad miesiąc. A to może być dopiero początek tego, co czeka nas w przyszłości…

Zapowiedź dobrego

Kiedy w 2022 roku włoski trener Stefano Lavarini obejmował żeńską kadrę Polski, nikt nie wiedział czego dokładnie się spodziewać. Kobieca drużyna (delikatnie rzecz ujmując) nie miała się najlepiej. Tymczasem były trener reprezentacji Korei Południowej dokonał wielkich rzeczy. I to w nieco ponad rok! Ćwierćfinał zeszłorocznych MŚ do którego doszły Polki to najlepszy wynik od ponad 50 lat. Nasze dziewczyny odpadły z turnieju dopiero po porażce z Serbkami, czyli triumfatorkami MŚ i obrończyniami tytułu z poprzedniej imprezy. Siatkarska batalia, którą stoczyły podopieczne Lavariniego a także cały turniej w ich wykonaniu dał nam nadzieję na lepszą przyszłość. Przysłowiowe jutro nastało i niech trwa jak najdłużej!

REKLAMA

Liga Narodów 2023

Tegoroczna edycja Ligi Narodów VNL rozpoczęła się dla naszych dziewczyn w tureckiej Antalyi. Zespół Stefano Lavariniego wygrał wszystkie 4 spotkania, tracąc przy tym zaledwie 3 sety. Na pożegnanie z Turcją Polki ograły w 3 setach Serbki, czyli wielkie faworytki do zwycięstwa w całym turnieju. Wspaniały triumf z drużyną takiego kalibru jak Bałkanki pokazał, że nasza reprezentacja nie boi się już absolutnie nikogo. I słusznie!

Kolejnym przystankiem turnieju był chiński Hongkong. Na rozpoczęcie zawodów Biało – czerwone wygrały z nieobliczalną Dominikaną, mając jednak cały czas w głowie następne spotkanie – pojedynek z Turczynkami. Ostatni raz obie ekipy spotkały się na ubiegłorocznych MŚ, lepsze okazały się wtedy siatkarki z Azji Mniejszej (3-2). Reprezentacja Turcji to także topowa drużyna świata, wielokrotne medalistki wielkich imprez i turniejów z plejadą gwiazd w składzie. Na Polkach nie zrobiło to absolutnie wrażenia. Wspaniały pojedynek, jaki zafundowały nam obie strony zakończył się zwycięstwem Biało – czerwonych bez straty seta! Ostatnia partia spotkania (30-28) świetnie pokazała, że nasza kadra ma nerwy ze stali i jest gotowa walczyć w piekielnie trudnych bojach.

Pierwsze, dosyć niespodziewane potknięcie przyszło w meczu z Holenderkami. Słabsza dyspozycja naszych zawodniczek, a także widoczne po poprzednim spotkaniu zmęczenie wyraźnie dało o sobie znać. Porażka 3-0 absolutnie nie zmartwiła na dłużej polskich zawodniczek. Już następnego dnia pokonały faworyzowane gospodynie turnieju – Chinki w trzech setach! Kolejna wielka drużyna i kolejne wielkie zwycięstwo dało ogromny zastrzyk mentalny przed turniejem w Suwon.

Przypieczętować triumf

Ostatnim przystankiem fazy zasadniczej był południowokoreański Suwon. Na rozpoczęcie turnieju czekało nas prawdziwe starcie na szczycie – pojedynek z USA. Obie ekipy udowodniły wówczas, że są poważnymi kandydatkami do strefy medalowej. Ostatecznie nasze siatkarki przegrały z Amerykankami po niesamowitej walce 3-2. Była to druga, a zarazem ostatnia porażka Polek w pierwszej fazie Ligi. W Korei ekipa Lavariniego ograła kolejno Niemki (3-2), Bułgarki (3-1), a na zakończenie rozgromiły gospodynie 3-0. Ostatni tydzień Ligi Narodów przypieczętował wygraną Polek w fazie zasadniczej. Nasze siatkarki zajęły w niej 1. miejsce z dorobkiem 29 punktów, wygrywając przy tym 32 sety, a tracąc zaledwie 13 partii. Po historycznym sukcesie przyszła pora na fazę play – off…

Szczęśliwy Teksas!

Pierwszymi rywalkami Polek w amerykańskim Arlington były reprezentantki Niemiec. Podopieczne Vitala Heynena postawiły naszym zawodniczkom trudne warunki. Po pogromie w pierwszym secie Niemki wyrównały stan spotkania. Reszta meczu to już koncertowa gra Biało – czerwonych. Wygrana 3-1 zapewniła nam strefę medalową Ligi Narodów 2023.

W półfinale na reprezentację Polski czekały świetne Chinki. Aktualnie 3. drużyna rankingu FIVB zrewanżowała się Polkom za porażkę z 17. czerwca. Nie ma co ukrywać, Chiny były w tym spotkaniu po prostu lepsze. Popełniały mniej błędów, wygrywały długie wymiany i skutecznie kończyły swoje akcje. To wszystko złożyło się na ich wygraną i grę w wielkim finale. Biało – czerwone były na pewno bardzo zawiedzione, ale wciąż miały szansę dokonać rzeczy historycznej. W meczu o trzecie miejsce czekały na nas podrażnione gospodynie turnieju – Amerykanki…

Wagę tego spotkania było czuć nawet w powietrzu. Upalny Teksas wyczekiwał tego pojedynku jak deszczu. Ameryka chciała świętować, Ameryka chciała się bawić i cieszyć medalem na własnym terenie. Polki podchodziły do tego spotkania z chłodną głową. Nieco ponad dwa tygodnie wcześniej musieliśmy przecież uznać (minimalną) wyższość USA. Biało – czerwone wzięły na Amerykankach najlepszy możliwy rewanż. Pokonały gospodynie na ich własnym terenie po kapitalnej batalii, pełnej dramaturgii i zwrotów akcji (o której przeczytasz tutaj). Pierwszy w historii żeńskiej siatkówki naszej reprezentacji medal VNL stał się faktem!

Sukces, na który zapracowała cała drużyna

I to bez wyjątku. Oczywiście wyróżnię kilka nazwisk, ale i one nie istniałyby bez całej ekipy. Lavarini stworzył drużynę, która odważyła się marzyć. Dzięki pracy Włocha, całego sztabu i oczywiście naszych siatkarek znowu jesteśmy w ścisłym, światowym topie. Mamy teraz zespół kompletny, który świetnie uzupełnia się na każdej pozycji. Niemniej jednak należy wyraźnie zaakcentować pewne nazwiska:

REKLAMA

Magdalena Stysiak

Klasa sama w sobie. Tutaj dużo dodawać nie trzeba. Najlepiej punktująca zawodniczka tegorocznej Ligi Narodów. Sama zdobyła aż 298 punktów, czyli prawie 12 regulaminowych setów. Postać, która mimo młodego wieku już wyrosła na prawdziwą liderkę drużyny Lavariniego. Wielokrotnie ratowała naszą kadrę, kończyła niewiarygodnie trudne piłki i trzymała ekipę mentalnie. W meczu o brązowy medal pokazała, że „nie ma układu nerwowego”. Ostatnie piłki w tie – breaku były kierowane właśnie do niej, a ona kończyła je jak na treningach. Nie zadrżała jej ręka w kluczowych momentach, a to cecha prawdziwych liderów. 22-latka z Turowa pociągnęła tę drużynę do brązowego medalu w iście mistrzowski sposób.

Agnieszka Korneluk

Najlepiej punktująca w bloku (48 pkt.) zawodniczka tegorocznej VNL i ostoja środka siatki. Trener Lavarini stawiał na nią praktycznie w każdym spotkaniu. 28 – letnia środkowa dyrygowała naszą grą w bloku, a także środkiem siatki. Wiele razy zdobywała niezwykle ważne punkty w meczach. Gdy nie szła nam gra, często rozgrywająca stawiała właśnie na nią. Oczywiście Agnieszka miała również słabsze momenty w ataku, ale zawsze potrafiła się pozbierać i wrócić do gry na wysokiej skuteczności. Filar polskiej siatki.

Martyna Łukasik

Prawdziwy „joker” w talii Stefano Lavariniego. Martyna to kolejna młoda dziewczyna w kadrze, która niewątpliwie rozgrywa najlepszy sezon w dotychczasowej karierze. Włoski szkoleniowiec od początku stawiał na nią w przyjęciu, tuż obok Olivii Różański. Łukasik wchodziła często w trudnych momentach spotkania, potrafiła uaktywnić się wtedy, kiedy nie szło reszcie. 23 – latka imponowała w turnieju przede wszystkim nieszablonowymi rozwiązaniami w ataku, wielokrotnie szukała różnych kierunków uderzeń. Co najważniejsze – była w tym piekielnie skuteczna. Doceniła to także międzynarodowa społeczność – Łukasik została wybrana do „drużyny marzeń” tegorocznej VNL. Co ciekawe, to jedyna reprezentantka innego kraju, resztę pozycji zajmują bowiem finalistki – Chinki i Turczynki. Martyna została okrzyknięta najlepszą przyjmującą tej edycji, razem z Li Yingying z Chin. Ogromne wyróżnienie, na które Polka absolutnie zasłużyła.

Maria Stenzel

Libero reprezentacji Polski pod wodzą Stefano. Bardzo niedoceniana pozycja, a jakże ważna w całej „układance”. 24 – latka wyprawiała istne cuda w naszej obronie. Często ratowała niemożliwe do wybronienia piłki. Kapitalnie zagrała w Teksasie, była jednym z filarów polskiej defensywy. Świetnie także przyjmowała, utrzymywała wysoką skuteczność w tym elemencie gry. W razie potrzeby także wystawiała i robiła to naprawdę dobrze! Maria Stenzel była dla wielu zapewne niewidoczną, ale niesamowicie istotną postacią w drużynie Lavariniego. Libero Radomki Radom okazała się w tej edycji gorsza jedynie od bułgarskiej Milii na swojej pozycji. To najlepiej pokazuje jak fenomenalnie prezentowała się w tej edycji Stenzel.

Wróciła moda na żeńską siatkówkę

Dzięki historycznemu sukcesowi Polek moda na kadrę kobiet powraca w naszym kraju na dobre. Budowę swojej renomy i powrót na usta wszystkich w kraju siatkarki rozpoczęły na zeszłorocznych MŚ. Nie oszukujmy się – marketingowa i powszechna posucha w opinii publicznej trwała lata. Kilka nieudanych turniejów, słabe występy, a także brak sukcesów były tutaj kluczowe. Siatkarska żeńska reprezentacja pozostawała przede wszystkim w cieniu naszych panów. Dzisiaj to wszystko na szczęście się zmienia. Nasze siatkarki są rozpoznawalne w społeczeństwie, ich mecze znów przyciągają przed telewizory ogromną widownię, a każde spotkanie jest odpowiednio nagłaśniane. Trendu kobiecej siatkówki nie sposób już będzie powstrzymać, choć jak wiemy łaska widzów na „pstrym koniu jeździ”. Kadra Lavariniego zbudowała już sobie renomę, a także zakorzeniła się w umysłach przeciętnego widza kanałów sportowych. To ogromny sukces, który daje nadzieję na dalszy rozwój zespołu.

Francuskie marzenie

A konkretniej jasny cel – Paryż 2024. Powrót na igrzyska olimpijskie po 16 latach przerwy. To główny cel zespołu i włoskiego szkoleniowca. My mamy jednak ochotę na dużo, dużo więcej…

Przed finałowym turniejem w Teksasie w Radiu Luz miałem przyjemność uczestniczyć w rozmowie z człowiekiem „po fachu”- dziennikarzem Maciejem Piaseckim. Zapytany o kadrę żeńską Maciek odpowiedział: „dzisiaj w tym studiu (radia – red.) chyba nie przesadzę, jak powiem, że może być w Paryżu medal”. „Odważna deklaracja” – odparłem bez zawahania. Wtedy właśnie tak myślałem, zwyczajnie zwątpiłem w nasze siatkarki. Dziewczyny udowodniły i pokazały wszystkim niedowiarkom, że są gotowe na wielkie zawody i turnieje. Ambicja, chęć i pewność siebie w kluczowych momentach zmieniły moje zdanie na temat deklaracji Maćka. Czy jest ona odważna? Jest. Czy jest ona prawdopodobna? Jak najbardziej. Polki mają wszystkie argumenty, aby wrócić z Paryża z medalem (w złocie będzie im do twarzy). Najpierw trzeba będzie pokonać jednak stare demony i pojechać na Igrzyska, po raz pierwszy od 16 lat. Własny teren (eliminacje rozegrane zostaną w Polsce) i złota polska jesień powinny pomóc naszym siatkarkom. Na drodze staną piekielnie trudne rywalki – m.in. Włochy i USA. Ale czy można bać się kogokolwiek, jeśli zdobywasz brąz Ligi Narodów?

Podsumowanie

Wszyscy pokładamy w kadrze Stefano Lavariniego olbrzymie nadzieje. W tym zespole zdaje się grać wszystko – od obrony, przez rozegranie, aż po atmosferę w szatni. Mamy prawdziwe liderki, które potrafią wziąć na siebie odpowiedzialność w najtrudniejszych momentach. Szkoleniowiec stworzył drużynę, która jest gotowa skoczyć za sobą w ogień. Wzajemny szacunek, pełne zaufanie i chemia w grze to filary mistrzowskich ekip, a właśnie taką tworzy Lavarini. Optymizmem napawa także fakt, iż do kadry mogą dojść dodatkowe wzmocnienia, czyli podstawowe siatkarki które leczą kontuzje (m.in. Zuzanna Górecka, Joanna Wołosz). Włoska układanka wydaje się być kompletna, potrzebne są może drobne korekty. Mamy najlepszą reprezentację od wielu lat. Oglądamy zespół, który ma wielkie ambicje, ale także argumenty, aby mierzyć wysoko. Priorytetem na ten sezon jest oczywiście awans do Paryża, ale przed Biało – czerwonymi jeszcze Mistrzostwa Europy. Pierwsze spotkanie już za miesiąc, rywalkami reprezentacja Słowenii.

Dopingujmy i wierzmy w nasze siatkarki, bo po prostu na to zapracowały!

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,718FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ