Dwa oblicza Guala w Łodzi. Dał zwycięstwo, zabrał spokój

Mecz o nic. W obecnej sytuacji nawet nie o prestiż. Jeszcze w środku tygodnia. Z takim założeniem w sercu wyszli na boisko szczególnie zawodnicy Widzewa Łódź. Gospodarzy jakby nie było na boisku do przerwy. Legia Warszawa za to z dużym spokojem strzeliła jednego, potem drugiego gola i wróciła do stolicy z trzema punktami. Co ciekawe, z pomocą swojego napastnika oraz z jego uporczywym przeszkadzaniem.

Bo tak naprawdę ciężko zrozumieć, o co chodzi Marcowi Gualowi. Hiszpan najpierw pokazuje problemy z przyjęciem piłki w polu karnym, żeby zagrać taką piłkę, że kibice Legii poczuli uderzenie nostalgii, jakby Ryoyowi Morishicie asystował sam Josue. Niedługo po tym napastnik Wojskowych łatwo stracił piłkę, narażając tym samym zespół na kontratak. Wszystko, żeby w 34. minucie wpisać się na listę strzelców. Chociaż może się wydawać, że Gual miał łatwą sytuację, to warto docenić jego spokój i finisz poprzez posłanie piłki między nogami Rafała Gikiewicza oraz dwoma stoperami stojącymi na linii bramkowej.

REKLAMA

Uzupełniając jeszcze po kolei – Morishita świetnie opanował zagraną przez Guala piłkę i otworzył wynik, pokonując bramkarza łodzian strzałem… między nogami. A jak. Gikiewicz nie miał dobrego dnia. Dwa razy dostał dziurę, która kończyła się bramką, a drugiego gola to w ogóle podarował rywalom.

Legia wykorzystała po prostu dwie sytuacje i pewnie prowadziła, nie męcząc się przesadnie. A przypomnijmy, że grali na wyjeździe. Widzew potwierdził, że od jakiegoś czasu nie błyszczy formą. A na swoim boisku nie był w stanie zagrozić bramce, w której stał Kacper Tobiasz. Bo nawet jak Fran Alvarez wyszedł na czystą pozycję (gol i tak byłby anulowany, bo Jan Ziółkowski był faulowany), to strzelił tak, że wstyd to pokazywać na powtórkach.

Legia wytrzymała wątły napór Widzewa

Z szatni wyszedł jednak inny Widzew. Aktywny, wywierający presję i odważniejszy na połowie Legii. Ofensywną grą pozwalali przyjezdnym na kontry, ale Gual zaczął grać tak, jak przyzwyczaił w całym sezonie. W przeciągu paru minut mógł zdobyć gola na 3:0 i uspokoić mecz, ale dwukrotnie przegrał pojedynek 1 vs. 1 z Gikiewiczem. A zemścić to się mogło szybciutko, gdyż Alvarez pociągnął z całej siły, będąc polu karnym. Tobiasz był jednak na posterunku.

W dalszych minutach Gikiewicz nie popisywał się grą nogami, a jego koledzy z ofensywy skutecznością. Mimo że gra jakoś wyglądała, to nic z tego nie wynikało. A jak już do bramki świetnym strzałem z półobrotu trafił niezawodny Juljan Shehu, to okazało się, że był spalony. Jak nie idzie, to po całości. Widzew szarpał do samego końca, wiercił się i próbował przebić mur defensywny, żeby zdobyć chociaż tę jedną bramkę.

Tego dokonać się nie udało. Legii za to udało się w całym meczu wygrać, zachować czyste konto i nałapać żółtych kartek skutkujących zawieszeniem. Wojskowi kończyli w sumie ten mecz w dziewiątkę, bo dwie żółte kartki obejrzał Morishita, a zadaniowiec Patryk Kun wszedł z ławki, żeby po dwudziestu minutach zejść z bezpośrednią czerwoną kartkę. Niesamowity występ.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    109,307FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ