Drużyna bez słabych punktów. Jak Arsenal dojrzał do walki o mistrzostwo?

15 zwycięstw, 2 remisy i 1 porażka. Bilans Kanonierów w obecnym sezonie ligowym jest znakomity. 8-punktowa przewaga nad Manchesterem City może i jest efektem nieco słabszego sezonu zespołu Pepa Guardioli, ale nie zmienia to faktu, że obecny Arsenal walczyłby również o mistrzostwo Anglii z najlepszymi wersjami Liverpoolu i Manchesteru City. Jeśli ekipa Mikela Artety utrzyma takie tempo punktowania zakończy sezon mając 99 „oczek” na koncie – w historii Premier League lepszy wynik miał tylko Manchester City w sezonie 2017/18, a taki sam – Liverpool w rozgrywkach 2019/20.

REKLAMA

Demony przeszłości

Był 12 maja 2022 roku. Do końca sezonu zostały tylko 3 kolejki, a Arsenal przyjeżdżał na Tottenham Hotspur Stadium, stadion ich bezpośredniego rywala w walce o miejsce w TOP 4. Jeśli by wygrał – zapewniłby sobie powrót do Ligi Mistrzów po 5 sezonach przerwy. Remis też był dla nich rezultatem korzystnym, bo utrzymywałby przewagę 4 punktów na 2 mecze przed końcem sezonu. Piłkarze Mikela Artety jednak spalili się mentalnie i zupełnie nie poradzili sobie z presją. Najpierw nierozsądne zachowanie Cedrica w polu karnym, potem czerwona kartka dla Roba Holdinga i w efekcie wysoka porażka 0:3. Arsenal nadal miał wszystko w swoich rękach, ale kilka dni później przegrał na St. James’ Park po bardzo słabym meczu. Wniosek był prosty – Kanonierzy nie byli jeszcze gotowi na grę w Lidze Mistrzów. Mieli za krótką kołdrę i w najważniejszych momentach nie potrafili udźwignąć presji.

7 miesięcy później Arsenal przyjechał na Tottenham Hotspur Stadium jako lider tabeli. Zespół, który w obecnym sezonie zdawał już testy dojrzałości. Wygrywał na własnym stadionie z Liverpoolem i właśnie z Tottenhamem, a na Stamford Bridge pokonał Chelsea. W derbach północnego Londynu Kanonierzy nie wygrali natomiast wyjazdowego starcia w Premier League od sezonu 2013/14.

Arsenal dojrzał

Zespół Mikela Artety wyszedł jednak, jak po swoje. Od początku przejął inicjatywę i dyktował warunki, a Tottenham tańczył tak, jak Arsenal im zagrał. Pierwsza połowa w wykonaniu Kanonierów była koncertowa, a bezradność Tottenhamu biła po oczach. Podopieczni Antonio Conte w pierwszej połowie zanotowali tylko 3 kontakty z piłką w polu karnym przeciwnika. Po zmianie stron Arsenal przeżywał trudne chwile, ale – bogatszy o doświadczenia z poprzedniego sezonu – przetrwał. O klasowych zespołach często mówi się, że „potrafią cierpieć”. Choć Mikel Arteta pewnie wolałby, aby jego drużyna w ogóle nie musiała cierpieć i ciągle kontrolowała mecz z piłką przy nodze to mimo wszystko nauczył swój zespół trzymać ciśnienie w newralgicznych momentach.

W poprzednim sezonie Arsenalowi brakowało przede wszystkim doświadczenia. Dla kilku piłkarzy (Ramsdale, White, Tomiyasu, Martinelli) był to pierwszy sezon regularnej gry w tak dużym klubie. Mieli najniższą średnią wieku wyjściowej jedenastki w całej Premier League. Kanonierzy musieli nabrać doświadczenia i uczyli się na własnych błędach. Brakowało w zespole lidera, który w trudnym momencie weźmie odpowiedzialność na swoje barki. W obecnym sezonie Arsenal działa jak maszyna nie mająca żadnych awarii. Latem sprowadzeni zostali Gabriel Jesus i Oleksandr Zinchenko z Manchesteru City, aby wnieść do szatni mentalność zwycięzców, ale liderem stał się także kapitan Martin Odegaard, 21-letni Bukayo Saka, Granit Xhaka, Thomas Partey… i można by jeszcze wymieniać.

Długa droga w krótkim czasie

To jaką drogę przeszedł Arsenal w ostatnie pół roku musi robić wrażenie. Nie tyle chodzi o poziom gry Kanonierów, bo ten od dłuższego czasu był co najmniej dobry i każdy kto dokładnie śledził ich mecze wiedział, gdzie zmierza ten projekt, co o dojrzałość w grze i zarządzanie meczem. Objęcie prowadzenia nie oznacza już – jak w poprzednim sezonie – że Arsenal podświadomie się cofnie i odda inicjatywę. Obecnie nawet z najlepszymi rywalami to oni prowadzą grę. Mikel Arteta jeśli nie musi to praktycznie nie dokonuje zmian w składzie, ale jeśli już któryś ze zmienników dostaje szansę (najczęściej w obliczu urazu podstawowego zawodnika) to potrafi dostosować się poziomem do pierwszej jedenastki. Kiedy Gabriel Jesus podczas Mistrzostw Świata wypadł z kontuzją spekulowano, że Arsenal zimą ruszy po nowego napastnika. Zanim jednak mógł to zrobić Eddie Nketiah dostał szansę w dwóch meczach i wpasował się do zespołu perfekcyjnie. Na brak Jesusa nikt nie narzeka.

Mikel Arteta stworzył zespół, w którym trudno znaleźć słabe punkty. Arsenal ma szczelną defensywę, świetny środek pola, indywidualności z przodu, szybkość na skrzydłach, jest świetnie poukładany taktycznie, gra na dużej intensywności, ma wypracowane automatyzmy, nie pęka w trudnych momentach i ma niesamowitą radość z gry oraz głód sukcesu. Jeśli zimą sprowadzi zmiennika na skrzydło na wypadek kontuzji Saki lub Martinelliego to będą już w 100% gotowi na mistrzostwo. Wówczas tytuł będzie mogła im odebrać tylko wybitna druga część sezonu któregoś z konkurentów.

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,604FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ