Liga Mistrzów wkroczyła w decydującą fazę. Pierwsze mecze ćwierćfinałów zakończyły się po myśli Interu i Arsenalu, a w środę obejrzymy próbkę możliwości kolejnych zespołów, w tym Aston Villi. Zespół z Birmingham można określić jako czarnego konia tych rozgrywek, jednak w starciu z mistrzem Francji mało kto daje im jakiekolwiek szanse. PSG zachwyciło każdego w 1/8 finału eliminując Liverpool i drużynę Luis Enrique, wielu uznaje za najmocniejszą w stawce. Powstaje więc pytanie: czy i jak Aston Villa może zagrozić paryskiemu gigantowi?
Chcesz odnieść sukcesy w Europie? Zaufaj Emery’emu
Pierwszym i być może największym atutem The Villans jest ich menedżer. Unai Emery w trzy lata zmienił klub bijący się o utrzymanie w Premier League w europejskiego potentata. Udało mu się to przede wszystkim przy pomocy piłkarzy, których zastał w klubie z Birmingham. Emiliano Martinez, Ezri Konsa, Ollie Watkins, Boubacar Kamara, Jhon McGinn, Jacob Ramsey, Leon Bailey czy Matty Cash to fundamenty jego drużyny od samego początku. Bask na Villa Park nie dokonał rewolucji, tylko ewolucji, po drodze pomagając wejść na nowy poziom wielu swoim podopiecznym.
Emery to również trener z drugim najwyższym współczynnikiem zwycięstw w fazie pucharowej europejskich pucharów (brane pod uwagę Liga Mistrzów i Liga Europy) w historii. Na 39 takich starć jego drużyny wygrywały aż 82,1% z nich. Jedynym trenerem, który może popisać się lepszym wynikiem, jest Zinédine Zidane. Francuz wyniósł ten współczynnik na imponujące 87,5%. A skąd tak dobre wyniki Hiszpana?
Nie od dzisiaj 53-latek jest znany ze swoich bardzo długich odpraw przedmeczowych. Na tyle długich, że piłkarze potrafili na nich zasypiać, ale jak pokazuje historia – metody Emery’ego po prostu działają. Menedżer Aston Villi zrobi wszystko, by znaleźć słabości swoich rywali, a następnie sposób na to, jak można je wykorzystać. W tym sezonie pozwoliło to już na ogranie m.in. Bayernu czy Manchesteru City. Daje to gwarancję, że na Parc de Princes Villa zrobi wszystko, by wykorzystać problemy PSG.
Aston Villa ma argumenty w ofensywie
Pod nieobecność Marquinhosa, zespół z Paryża może mieć kłopoty w swoim polu karnym. Brazylijczyk wykartkował się z pierwszego spotkania w ćwierćfinale w dwumeczu z Liverpoolem. W meczach Ligue 1 i Ligi Mistrzów PSG ostatni raz zachowała czyste konto bez swojego kapitana jeszcze w poprzednim sezonie. Gdy 30-latka brakowało, zespół tracił przynajmniej jedną bramkę we wszystkich 10 meczach. A próbować pokonać Donnarummę będzie nie byle kto.
Aston Villa znakomicie wykorzystała zimowe okienko transferowe. Wypożyczenia Marcusa Rashforda i Marco Asensio całkowicie odświeżyły ofensywę z Villa Park. Asensio przyszedł notabene z PSG i od jego debiutu w Anglii żaden piłkarz w Premier League nie strzelił tylu bramek we wszystkich rozgrywkach co Hiszpan. Więcej o styczniowych nabytkach możecie przeczytać w dedykowanej analizie TUTAJ, natomiast teraz przejdę do piłkarza, który może zadecydować o awansie Aston Villi. Nazywa się Morgan Rogers.
Czego przede wszystkim zabrakło Liverpoolowi w starciu z PSG? Skutecznie przeprowadzanych faz przejściowych, a mówiąc dobitniej – wychodzenia z szybkimi atakami po odbiorze piłki. Podopieczni Enrique odpowiednio doskakiwali do piłkarzy The Reds, skutecznie zamykając ich na własnej połowie na tyle długo, by odbudować ustawienie lub odzyskać futbolówkę. Gdyby Arne Slot miał do dyspozycji takiego piłkarza jak Rogers, ten manewr paryżan byłby niemożliwy do wykonania. W tym sezonie jeszcze nikomu nie udało się skutecznie zatrzymać 22-latka. Jego możliwości w dryblingu z piłką przy nodze są niesamowite. Anglik wykorzystuje zarówno nienaganną technikę jak i świetne warunki fizyczne, co czyni go najlepszym ball carrierem w Premier League. Jeśli PSG nie uda się go skutecznie pressować, Villa zyska ogrom możliwości w ofensywie. Problem jest taki, że jedynym skutecznym sposobem na zatrzymanie Rogersa jest sfaulowanie Anglika. A i to nie przychodzi tak łatwo.
Wszystkie oczy na Parc des Princes będą skierowane na Martineza
Wszyscy Francuzi nienawidzą Emiliano Martineza. To on zatrzymał Trójkolorowych w finale Mundialu i to on przyleciał do Paryża w… czapce z nadrukiem pucharu za wygranie Mistrzostw Świata. Nikt nie lubi tak grać w gierki mentalne i prowokować rywali jak Argentyńczyk.
Mecz we Francji? Jeden z pozytywów jest taki, że moja drużyna będzie miała na sobie mniej presji, bo to mnie będą obrażać. Mam to pod kontrolą. Przeciwko Lille gwizdali na mnie przez całe 120 minut, to normalne.
Dibu Martinez o meczu z PSG w Paryżu
Martinez póki co jest najlepszym bramkarzem tej edycji Ligi Mistrzów, przynajmniej według współczynnika powstrzymanych goli. Argentyńczyk uratował już swój zespół przed stratą 4,44 goli w Champions League. W Paryżu jego koledzy będą potrzebowali go jak nigdy dotąd. Takie wieczory jak ten rozstrzygają o piłkarskiej wielkości. A mało kto radzi sobie z presją tak dobrze, jak Dibu. Z PSG 32-latek może po raz kolejny udowodnić, że jest jednym z najlepszych w swoim fachu, albo otrzyma ogromną falę krytyki. W każdym z wypadków wynik The Villans w dużej mierze będzie zależał właśnie od niego.
Villa ma wszystko w swoich rękach
Anglicy mają sporo argumentów, by rzucić rękawice Francuzom. Unai Emery ma teraz swoją okazję na spełnienie największego marzenia i triumfu w Lidze Mistrzów. Jednak pokonanie PSG z pewnością nie będzie łatwe. Dembele, Barcola, Kvaratskhelia i Doue zajmą się tym, żeby Martinez miał sporo pracy między słupkami. Vitinha, Neves i Ruiz spróbują zdominować środek pola, a Mendes i Hakimi postarają się wyłączyć z gry skrzydłowych. Emery będzie musiał wymyślić coś specjalnego. A czy to mu się uda? Przekonamy się już o 21:00.