Atletico Madryt – od zwalniania Simeone po walkę o wicemistrzostwo

Atletico Madryt wchodziło w sezon z dużymi nadziejami, które dość szybko zostały brutalnie zweryfikowane. Ekipa Simeone wypadła z walki o mistrzostwo, zanim ta tak naprawdę na poważnie się rozpoczęła. Jesień była również naznaczona fatalnymi wynikami w Lidze Mistrzów, co skutkowało zajęciem 4. miejsca w grupie i wypisaniem się z jakichkolwiek europejskich rozgrywek. Zimą jednak w klubie doszło do zmian, które pomogły uratować sezon spisywany przez wielu na straty.

REKLAMA

Słaby początek

Letnie okienko transferowe w Hiszpanii obyło się bez szaleństw. Nie licząc Barcelony, kluby nie były zbyt aktywne na rynku, na co wpływ miało Finansowe Fair Play w LaLiga. Nie inaczej było w Atletico. Los Rojiblancos przeprowadzili dwa transfery gotówkowe: zakupili Nahuela Molinę z Udinese za 20 milionów euro i Samuela Lino z Gil Vicente za 6,5 miliona. Argentyńczyk na przestrzeni całego sezonu okazał się być strzałem w dziesiątkę. Brazylijczyk natomiast od razu udał się na wypożyczenie do Valencii, gdzie zanotował dobry sezon, nawet biorąc pod uwagę problemy Los Ches. Atletico podpisało też kontrakt z Axelem Witselem, któremu wygasła umowa z Borussią Dortmund i wypożyczyła z Tottenhamu Serio Reguilona. Hiszpan jednak większą część sezonu spędzał w gabinetach lekarskich z powodu kontuzji.

Skład więc niewiele się zmienił od poprzedniego sezonu. Osiągane wyniki jednak od początku odbiegały od oczekiwań. Już po 10. kolejkach strata do liderującego wówczas Realu Madryt wynosiła 8 punktów, a do drugiej Barcelony 5. Z jednej strony – nie było dramatu, patrząc na kalendarz (porażki tylko z Villarrealem i Realem Madryt), z drugiej sama gra drużyny nie napawała optymizmem. Do tego dochodziła kwestia Ligi Mistrzów. Atletico po 4 meczach zajmowało 3 miejsce w swojej grupie z 4 punktami na koncie.

Katastrofa przed mundialem, „Simeone out”?

Wszystko zaczęło jeszcze bardziej się komplikować tuż przed Mistrzostwami Świata. Atletico zanotowało serię pięciu meczów bez zwycięstwa, licząc wszystkie rozgrywki. W grupie ligi Mistrzów po remisie z Bayerem Leverkusen i porażce z FC Porto Loc Colchoneros zajęli ostatnie, 4 miejsce. Oznaczało to brak europejskich pucharów na wiosnę i pierwsze problemy w kwestii finansów. Atletico w swoim planie zakładało bowiem awans do 1/8 Ligi Mistrzów. Kolorowo nie było też w lidze. Rojiblancos Mundial oglądali, będąc na piątym miejscu w tabeli, z 13 punktami straty do prowadzącej już wtedy Barcelony. Do drugiego Realu było to 11 punktów, ale już do trzeciego Realu Sociedad tylko 2 punkty. Na drugą część sezonu trzeba było jednak na nowo zdefiniować swoje cele.

Słaba forma zespołu sprawiła, że pod wątpliwość zaczęto stawiać dalszą pracę Diego Simeone. Argentyńczyk wyglądał na trenera lekko wypalonego, niemającego za bardzo pomysłu na odbudowanie drużyny. Plany stworzenia bardziej ofensywnego obrazu Atletico można było włożyć między bajki. Simeone nie umiał zaszczepić w drużynie nowego pomysłu, a i samo jej ustawianie pozostawało wiele do życzenia. Cholo nie był w stanie wydobyć talentu z kilku zawodników, a na pierwszy plan wychodził Joao Felix. W pewnym momencie sprawa przedstawiała się tak, że w klubie zostanie albo Simeone, albo Felix. Do tego zaczęły dochodzić głosy, że po Mundialu klub mógłby objąć Luis Enrique. Nad Atletico zbierały się czarne chmury, które trzeba było jak najszybciej przegonić.

Zimowe wietrzenie szatni

Zimowe okienko nakreśliło kierunek, w którym będzie chciało podążać Atletico. Przede wszystkim z klubu na wypożyczenie do Chelsea odszedł Joao Felix. Simeone nie ładnie mówiąc „pozbył się” z grupy osoby, która najwyraźniej do niej nie pasowała. Z klubem pożegnał się też Matheus Cunha, który dołączył do Wolverhampton. W ich miejsce sprowadzono Memphisa Depaya z Barcelony. Wypożyczono też Matta Doherty’ego z Tottenhamu, ale był on raczej w Madrycie ciekawostką, aniżeli pełnoprawnym członkiem kadry. 16 rozegranych minut przez pół roku mówią wszystko o tym transferze.

„Cholismo” w nowym wydaniu

Druga część sezonu w wykonaniu Atletico wyglądała o niebo lepiej. Oczyszczono atmosferę wokół klubu, a Simeone dokonał tak potrzebnych zmian w swojej wizji.  Podstawą była oczywiście gra w obronie – odpowiedzialna, w której udział bierze niemal cały zespół. Tym razem jednak znacznie więcej uwagi skupiono na posiadaniu piłki. W defensywie na główną postać wyrósł Mario Hermoso, a dodatkowo po Mundialu niesamowity rozwój zaliczył Molina. Kluczową postacią, wokół której toczyła się gra zespołu był oczywiście Antoine Griezmann. Francuz był wszystkim, czego potrzebowało Atleti, a czego nie potrafił im dać Joao Felix. Kreatywność w ataku, podparta swobodą poruszania się po boisku nadaną przez Simeone, a do tego ogromna pracowitość w obronie.

Najlepsza drużyna w LaLiga po nowym roku

Simeone nie zrewolucjonizował swojej taktyki, tak jak niektórzy by chcieli, aby Atletico grało ofensywnie. Cholo postawił na ewolucję, wprowadzając potrzebne poprawki, tak aby przystosować drużynę do współczesnego futbolu. Na własny sposób dotarł do tego, czego od niego oczekiwano. Atletico po powrocie do gry po mundialu zanotowało tyle samo zwycięstw co Barcelona (16), ale zdobywając najwięcej bramek w całej lidze (49). Gdyby liczyć tylko ten okres, tak Atletico po 24 kolejkach byłoby liderem LaLiga z 2 punktami przewagi na Barceloną.

W okresie od 15 stycznia do 16 kwietnia Atletico zanotowało serię 13 ligowych spotkań bez porażki. Rozpoczęła się ona po porażce z FC Barceloną na Metropolitano, a zakończyła na… Camp Nou, na porażce z Barcą.  Poza tymi dwoma porażkami Atleti zanotowało jeszcze tylko jedną w okresie po Mundialu. Była nią niechlubna porażka z Elche, po fatalnym błędzie bramkarza, Ivo Grbicia. Dzięki jednak dobrej formie Los Colchoneros do samego końca byli w walce o wicemistrzostwo. W ostatniej kolejce LaLiga do ostatnich minut byli nawet na 2. miejscu w wirtualnej tabeli. Jednak z powodu straconej bramki w 2 minucie czasu doliczonego w meczu z Villarrealem ostatecznie spadli na miejsce trzecie. Główna różnica to aspekt finansowy. Za drugie miejsce zarobiliby 8 milionów euro więcej. Po słabej jesieni taką końcówkę sezonu można uznać za sukces. Jedynie sposób, w jaki ostatecznie stracono wicemistrzostwo, może wywołać w kibicach drobne rozczarowanie.

Griezmann był MVP całych rozgrywek

Simeone wprowadzał zmiany wewnątrz, ale to Antoine Griezmann był ojcem świetnych wyników na boisku. Nic w Atletico nie udałoby się, gdyby nie znakomita forma Francuza. 15 goli i 16 asyst w LaLiga daje mu pierwsze miejsce w klasyfikacji kanadyjskiej za ten sezon. Przy tym był oczywiście najlepszym asystentem w lidze. Francuz miał udział w akcji bramkowej średnio co 92 minuty, zanotował najwięcej kluczowych podań (84), miał najwyższy współczynnik spodziewanych asyst (9.8), i brał udział w średnio 5 akcjach zakończonych strzałem na 90 minut (ogółem 162 udziały w takich akcjach, najwięcej w lidze). To tylko czyste liczby, ale już one obrazują, jak doskonały był Griezmann w tym sezonie. Oglądanie go w akcji było czystą przyjemnością. Francuz i Atletico to zwyczajnie połączenie idealne.

REKLAMA

Dobre perspektywy na kolejny sezon

Atletico Madryt słabo zaczęło sezon, ale od nowego roku przeszło niesamowitą przemianę. Simeone zdefiniował odpowiednio problemy i znalazł na nie rozwiązanie. Nie zaciera to w pełni niesmaku, jaki pozostawił po sobie początek sezonu, ale daje duże nadzieje na przyszłość. W klubie nakreślono kierunek, w którym chcą podążać, i teraz muszą tylko nie zboczyć ponownie z wyznaczonego kursu. Nie trzeba wymyślać koła na nowo i próbować zaprzeczać swojej filozofii. Simeone dostosował się do nowych realiów, i teraz musi pójść za ciosem. Rozważnie wzmocniona kadra może w kolejnym sezonie poważnie namieszać tak w LaLiga, jak i w Lidze Mistrzów.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,606FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ