A gdyby tak Wisła Płock wszystkie mecze grała u siebie?

Nie ma drugiej drużyny w Ekstraklasie, której dorobek w meczach domowych i wyjazdowych byłby tak różny. Przed meczami w Płocku w ciemno mogliśmy obstawiać zwycięstwo Nafciarzy, ale kiedy ekipa Macieja Bartoszka udawała się w podróż do innego miasta – niemal zawsze kończyło się klęską. Teoretycznie według takiego układu Wisła Płock powinna kręcić się w okolicach środka stawki, jednak z uwagi na to, że tabela jest mocno spłaszczona Nafciarze wylądowali na 6. miejscu, czyli zaraz za tymi zespołami, które odłączyły się od peletonu.

REKLAMA

Wzrost oczekiwań

Po raz pierwszy odkąd Wisła Płock weszła do Ekstraklasy przed sezonem kibice patrzyli na tą drużynę z pewną dozą ciekawości. Rafał Wolski, Mateusz Szwoch, młody Dawid Kocyła i powracający po zagranicznych wojażach Dominik Furman. W oczach wielu sympatyków polskiej piłki to był pretekst, aby od czasu do czasu zobaczyć, jak gra ekipa trenera Bartoszka. W końcu w klubie mają zestaw zawodników o ponadprzeciętnych możliwościach technicznych jak na naszą ligę.

Mimo, że Wisła Płock za kadencji Jerzego Brzęczka otarła się o puchary, a pod wodzą Radosława Sobolewskiego była nawet przez chwilę liderem Ekstraklasy to przed startem sezonu zawsze była postrzegana jako potencjalny kandydat do spadku. Nie grała atrakcyjnego futbolu, więc nie przyciągała uwagi neutralnych kibiców. Była, bo była. Jakby spadła z Ekstraklasy niewielu osobom byłoby żal tego projektu.

Twierdza Płock

Mecze w Płocku nigdy nie były elementem, który podbijałby wartość Ekstraklasy. Jako, że stadion jest w przebudowie to nawet transmisja telewizyjna trochę odstrasza potencjalnych widzów. Jednakże, fani Wisły Płock z dumą mogli chodzić na stadion i oglądać kolejne zwycięstwa swoich ulubieńców. Zespół Macieja Bartoszka wygrał 8 meczów i tylko 2-krotnie zremisował. Ani razu nie przegrał. Nikt nie zgromadził więcej punktów od Nafciarzy na swoim stadionie (Lech tyle samo). Zdecydowanie gorzej Wisła grała na wyjazdach. O ile w domu punktowali tak, że mogliby włączyć się w walkę o mistrzostwo, tak na obcych stadionach grali na poziomie spadkowicza. Wystarczy spojrzeć na liczby, aby uzmysłowić sobie jak ogromna jest to różnica.

Wisła Płock u siebie:

  • 2,6 punktu na mecz
  • 1,7 goli strzelonych na mecz
  • 0,3 goli straconych na mecz

Wisła Płock na wyjazdach:

  • 0,33 punktu na mecz
  • 1,33 goli strzelonych na mecz
  • 2,56 goli straconych na mecz

Ofensywa utrzymywała dość stabilny poziom, ale na wyjazdach zawodziła defensywa. Na własnym boisku Wisła Płock pozwalała rywalom średnio na 9,63 strzałów, z czego 3,13 było w światło bramki. Z dala od domu te liczby rosły do 16,5 strzałów i 5,75 uderzeń celnych.

Może odpowiedź znajdziemy w rywalach, z którymi grała Wisła Płock?

Styl gry Wisły nie różnił się wiele w zależności od miejsca rozgrywania spotkania. I u siebie, i na wyjazdach mieli średnio po 49% posiadania piłki. Aby spróbować znaleźć przyczyny wyjazdowej niemocy możemy sprawdzić rywali, z którymi mierzyli się płocczanie. Teoretycznie możliwe jest, że u siebie podejmowali same słabsze drużyny, a jeździli na stadiony, z których ciężko wywieźć jakiekolwiek punkty. Tak, jak już wcześniej zaznaczyliśmy – główną przyczyną gorszych wyników była defensywa, więc przeanalizujemy rywali pod kątem liczby strzelonych bramek.

Średnia liczba strzelonych bramek w całej rundzie zespołów, z którymi Wisła Płock grała na wyjeździe: 25,4

Średnia liczba strzelonych bramek w całej rundzie zespołów, z którymi Wisła Płock grała u siebie: 26,1

REKLAMA

Teoretycznie Wisła na wyjazdach miała nawet łatwiejszych rywali. Z czołówki (nie licząc Lechii, z którą grali już dwa mecze) musieli jechać tylko do Poznania. Z kolei Radomiak, Raków i Pogoń przyjeżdżały do Płocka. Nafciarze mieli o tyle szczęście, że każdego z tych rywali podejmowali w nie najlepszej formie. Raków był świeżo po dwumeczu z Gentem. Z Radomiakiem grali na początku sezonu, kiedy beniaminek jeszcze uczył się tej ligi. A Pogoń dopiero po meczu w Płocku złapała formę.

Koło rotacji Bartoszka

Dla trenerów Wisła Płock to chyba jeden z najtrudniejszych zespołów do rozczytania. Jeśli mielibyśmy przypisać każdemu zespołowi preferowane ustawienie to przy Nafciarzach mielibyśmy spory problem. Najczęściej grali systemem 3-4-2-1, ale Maciej Bartoszek bardzo często zmieniał formację. Raz grał na trzech stoperów i wahadłowych, innym razem klasyczną czwórką w linii. W tym przypadku też nie wszystko było do końca jasne, bo Wisła Płock grała i w 4-2-3-1, i w 4-3-3. Szkoleniowiec najczęściej znaczących roszad dokonywał po porażkach, ale żadne ustawienie nie gwarantowało lepszych wyników niż to, co Nafciarze prezentowali przez cały sezon.

Druga kwestia to rotacje personalne. W Wiśle Płock mało kto może powiedzieć, że niezależnie od okoliczności ma pewne miejsce w podstawowej jedenastce. A już zwłaszcza piłkarze ofensywni. Łukasz Sekulski, Damian Warchoł i Rafał Wolski mają świetny stosunek goli i asyst do liczby rozegranych minut, ale każdy z nich rozegrał około 60% możliwego czasu gry. Gdyby nie kontuzje, czy spokojne wprowadzanie do zespołu w przypadku Warchoła i Sekulskiego pewnie spędziliby więcej czasu na boisku. Niemniej jednak, Bartoszek dobrze wykorzystywał szerokie pole manewru w ofensywie i często dobierał piłkarzy w zależności od pomysłu na spotkanie. W wyjściowej jedenastce choć raz wyszło łącznie 21 piłkarzy z pola. Wśród 50 graczy, którzy rozegrali w tym sezonie Ekstraklasy najwięcej minut Wisła Płock ma tylko jednego przedstawiciela – Damiana Rasaka.

Trzeba też przyznać, że Wisła Płock przeprowadziła dobre transfery.

Paradoksalnie największym niewypałem – biorąc pod uwagę oczekiwania, jakie mieliśmy co do poszczególnych zawodników – okazał się ten, którego przyjście elektryzowało kibiców najbardziej. Dominik Furman nie rozegrał dobrej rundy. Dość powiedzieć, że tylko 7 razy zaczynał mecz w wyjściowej jedenastce. Reszta nazwisk jednak się sprawdziła. O Damianie Warchole i Łukaszu Sekulskim napisaliśmy już wcześniej. Anton Krywociuk jest podstawowym stoperem, Kristian Vallo prawym obrońcą pierwszego wyboru, a napastnik Marko Kolar mimo niewielu szans i tak miał bezpośredni udział przy 5 golach.

Po zimowej przerwie Maciej Bartoszek będzie miał dwa zadania: podtrzymać dobrą dyspozycję na własnym stadionie i poprawić wyniki na wyjeździe. Brzmi prosto, ale utrzymanie aktualnej pozycji na koniec sezonu będzie niezwykle trudne.

Obserwuj autora na Twitterze i Facebooku

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,598FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ