Pogoń Szczecin odkuła się za kompromitację w Radomiu!

Pogoń Szczecin ma w tym roku wyjątkowo duże aspiracje. Przed rozpoczęciem tego sezonu PKO BP Ekstraklasy wskazywano Portowców jako pewniaka do gry w europejskich pucharach. Dawano im szanse nawet na mistrzostwo Polski. Mimo to ten niewątpliwie ważny sezon zaczęli fatalnie. Na jego inaugurację szczecinianie zostali ośmieszeni przez Radomiaka Radom, który zaaplikował im aż 5 bramek. Tę plamę na honorze trzeba było zetrzeć jak najszybciej, a na to była okazja w domowym meczu z Motorem Lublin. Ekipa ze wschodniej Polski lepiej zaczęła ten sezon – od skromnego zwycięstwa z Arką Gdynia. Pogoń była drugą najlepszą drużyną poprzedniego sezonu Ekstraklasy w meczach domowych, więc można było przypuszczać, że publiczność przy Twardowskiego doda im skrzydeł.

Kuriozalny gol, szybkie wyrównanie

Motor, jak to Motor, chciał rozpocząć ten mecz na własnych warunkach. Taka jest prawda futbolu według Mateusza Stolarskiego. Lublinianie natychmiastowo ruszyli do ataku. W 5. minucie była pierwsza akcja Motoru z potencjałem, lecz Bartosza Wolskiego uprzedził Marian Huja. Rewelacja poprzedniego sezonu Ekstraklasy szybko doczekała się pierwszego gola. Nie był to rezultat ofensywnej gry, lecz gapiostwa Valentina Cojocaru. Rumuński golkiper, zamiast wybić piłkę w głąb boiska, zaczął się nią bawić w polu karnym, nie wiedzieć w jakim celu. Chyba nawet nie zauważył, że nadbiega Mathieu Scalet. W ten sposób Francuz zdobył prawdopodobnie najłatwiejszą bramkę w karierze.

REKLAMA

Tak kosztowna pomyłka prędko rozbudziła Pogoń. Po stracie gola to Portowcy byli stroną przeważającą, częściej ruszali do ataku. Było parę niebezpiecznych sytuacji. Najpierw José Pozo został zablokowany, potem zamiary Paula Mukairu uprzedził Gašper Tratnik. Bramka wyrównująca przyszła jednak dość szybko, bo zaledwie 6 minut od trafienia Scaleta. W 15. minucie Portowcy mieli rzut rożny, wykonywał go Kamil Grosicki. Kapitan Pogoni precyzyjnie wrzucił piłkę w pole karne, gdzie czekał Huja. Portugalczyk wyskoczył do niej i głową doprowadził do remisu. Podopieczni Roberta Kolendowicza świetnie zareagowali na stratę gola.

Ofensywna gra się opłaca

Na straconego gola należy reagować właśnie tak, jak zrobili to piłkarze Pogoni. Bez zwieszania głów, załamywania rąk i obaw o wynik. Motorowi, przynajmniej chwilowo, skończyło się paliwo. To ekipa z Pomorza Zachodniego atakowała zdecydowanie częściej. Miała dwie obiecujące kontry, w których niewiele zabrakło do skutecznego wykończenia – obie z nich finalizował Efthymis Koulouris. Najpierw, w 25. minucie Grek się poślizgnął, a potem szybszy od niego był bramkarz.

Bramka dla MKS-u wisiała w powietrzu, który miał mnóstwo okazji. W 34. minucie miał miejsce kolejny kontratak, Grosicki popędził z piłką. Wolski poszedł za nim w pogoń i zablokował wielokrotnego reprezentanta Polski. Aż wreszcie, 4 minuty później, szczecinianie wyszli na prowadzenie. Adrian Przyborek świetnym podaniem uruchomił Koulourisa, co spowodowało nieporozumienie w szeregach obronnych Motoru. Grek efektownie minął dwóch defensorów i płaskim strzałem umieścił piłkę w siatce.

Drugą połowę Pogoń również świetnie zaczęła. W 47. minucie Pozo minimalnie spudłował po podaniu Koulourisa. Lepszą sytuację Portowcy mieli 2 minuty później. Leonardo Koutris, bez dłuższego namysłu, wrzucił piłkę po podaniu Mukairu. Przyjął ją Huja i strącił głową w stronę Fredrika Ulvestada. Norweg z trudem złożył się do tego uderzenia, ale przyniosło zamierzony rezultat – Pogoń podwoiła swoją przewagę.

Motor zdezelowany!

Motor wyglądał blado przy Twardowskiego. Jeśli już przebił się pod bramkę Pogoni, to nie stwarzał w zasadzie żadnego zagrożenia. Wprawdzie do 60. minuty podopieczni Mateusza Stolarskiego oddali więcej strzałów od Pogoni, lecz gdy była potrzebna interwencja bramkarza, to tutaj musiałby się stać kataklizm, żeby ten strzał zamienił się w gola. Podobnie było z posiadaniem piłki. Ono sięgało około 60% dla Motoru, lecz nijak był w stanie zrobić z tego jakiś pożytek. Ogólnie na boisku było mniej okazji bramkowych. Pogoń wyglądała na usatysfakcjonowaną wynikiem i nie atakowała już tak intensywnie, jak przed golem Ulvestada. Pod koniec meczu szczecinianie jeszcze się trochę zaktywizowali, lecz byli pewni wyniku i podeszli do tego z dużą swobodą. Na czwartego gola wystarczyło. Leo Borges rozpędził się z piłką, zgrał do środka, a czekający tam Koulouris… dobrze wiecie, co zrobił.

Pogoń fantastycznie podniosła się po druzgocącej klęsce w Radomiu. Zespół ze Szczecina był rzadziej przy piłce, lecz nadrabiał to efektywnością. Podopieczni Roberta Kolendowicza oddali ledwie 5 strzałów celnych, ale tylko 1 z nich nie przyniósł gola. Jednocześnie Pogoń znacząco poukładała swoją grę w obronie, czego o Motorze powiedzieć nie można. Motorowi brakowało konkretów, defensywa wyglądała mizernie. Poza tym trzeba przyznać, że to był bardzo ciekawy mecz, otwarty, przyjemny dla oka.

Pogoń Szczecin – Motor Lublin 4:1 (Huja 15′, Koulouris 38′, 87′, Ulvestad 49′ – Scalet 8′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    112,200FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ