Grad goli na Bernabeu. Real Madryt kończy rok z przytupem

Real Madryt w swoim ostatnim meczu w 2024 roku podejmował na własnym stadionie Seville. Królewscy w środku tygodnia zdobyli Puchar Interkontynentalny FIFA i byli w bardzo dobrych nastrojach. Nie zmieniał tego nawet brak Viniciusa w kadrze meczowej ze względu na uzbierane żółte kartki. Sevilla od jakiegoś czasu powinna być traktowana jako ligowy średniak, więc też na Bernabeu spodziewano się kompletu punktów dla Realu i przeskoczenia Barcelony w tabeli.

Konkurs pięknych goli z dystansu

Los Blancos od samego początku kontrolowali przebieg spotkania i nabierali tempa w działaniach ofensywnych. Na pierwsze trafienie wystarczyło poczekać do 10. minuty meczu. Kylian Mbappe zgubił krycie w środku pola, i po otrzymaniu podania uderzył nie do obrony. W strzale Francuza była siła i jakość, jaką możemy kojarzyć z jego występów jeszcze w PSG czy reprezentacji Francji. Gorszy nie chciał być Fede Valverde, który również przymierzył z dystansu i wpisał się na listę strzelców. Oba trafienia były wyjątkowej urody i o dużej sile. Trudno mieć pretensje do bramkarza Sevilli, Alvaro Fernandeza.

REKLAMA

Po półgodzinie gry doszło do wymiany ciosów. Najpierw trafienie zaliczył Rodrygo, a od razu po wznowieniu gry Sevilli udało się zaskoczyć obronę Realu, co zakończyło się golem Isaaca Romero. To było jednak tyle, jeśli chodzi o możliwości gości. Zawodnicy z Sevilli mieli momenty, kiedy zbliżali się do pola karnego Królewskich, ale nie stwarzali większego zagrożenia. Co innego piłkarze Carlo Ancelottiego. W ich grze widać było sporą swobodę, ale spory wpływ na to miała defensywa rywali. Oglądaliśmy bardzo otwarte spotkanie, które jednak było zdecydowanie bardziej na rękę jednej z drużyn.

Druga połowa z obowiązku

Sevilla nie zamierzała zmieniać swojego nastawienia po przerwie, co pasowało Realowi. Zawodnicy ofensywni mieli dość dużo miejsca i swobody na kreowanie akcji kombinacyjnych. Po jednej z nich gola zdobył Brahim Diaz, podwyższając prowadzenie Realu. Bardzo przytomnym zachowaniem w tej akcji popisał się Mbappe, posyłając dobre podanie z pierwszej piłki. Sevilla chciała grać otwarty mecz, ale nie przynosiło jej to większych korzyści. W ofensywie bardzo często odbijali się od obrony Realu, a gol zdobyty w samej końcówce przez Dodiego Lukebakio był tylko na otarcie łez. Po drugiej stronie za to co chwilę prosili się o kłopoty, musząc mierzyć się z szybkimi atakami gospodarzy.

Real zrobił to, co do niego należało. Zaprezentował dobry poziom i bardzo pewnie poradził sobie z rywalem niebędącym w najlepszej formie. Na listę strzelców wpisało się kilku zawodników, a do tego tym razem nie powinno być większej dyskusji o stylu gry. Odrobinę można czepiać się rozluźnienia w końcówce i straconej bramki. Sevilla nie mogła za to oczekiwać niczego więcej. Chociaż jej styl gry pozytywnie wpływał na walory estetyczne meczu, tak nie miało to przełożenia na końcowy wynik. Z jej strony najważniejszym wydarzeniem było wejście Jesusa Navasa, dla którego było to ostatnie rozegrane spotkanie w zawodowej karierze.

Real Madryt 4:2 Sevilla (Mbappe 10′, Valverde 20′, Rodrygo 34′, Diaz 53′ – Romero 35′, Lukebakio 86′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,770FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ