Przespany początek i wspaniały comeback. Chelsea górą w derbach Londynu

Po ostatniej porażce z Bournemouth kolejny słaby mecz bez zwycięstwa jeszcze bardziej osłabiłby posadę Ange’a Postecoglou. Co więcej, głosy o zwolnieniu zaczęłyby się nasilać. Prawdopodobieństwo takiego scenariusza było dziś wysokie, ponieważ Tottenham na własnym stadionie podejmował Chelsea, która w ostatnich tygodniach nie tylko dobrze punktuje, ale także gra bardzo obiecująco.

Zaczęło się jednak idealnie dla gospodarzy

Kto chwilę się spóźnił na mecz – musiał żałować. Po 11 minutach Tottenham prowadził już 2:0 po golach Dominica Solanke oraz Dejana Kulusevskiego. Ange Postecoglou nastawił swój zespół w standardowy sposób, ale pokłady energii zawodników, które przekładały się na intensywność pressingu całej drużyny były imponujące i Tottenham wykorzystał błędy rywali. Chelsea nie wyglądała pewnie w rozegraniu. Kontuzjowanego Wesleya Fofanę zastąpił Benoit Badiashile, lewonożny obrońca, który ustawiony po prawej stronie miał kłopoty w operowaniu futbolówką i Chelsea nie mogła złapać płynności w grze. Przy obu bramkach piłkę stracił natomiast grający po drugiej stronie Marc Cucurella.

REKLAMA

Bramka kontaktowa dla The Blues padła już w 17. minucie po zejściu do środka Jadona Sancho i świetnym strzale zza pola karnego. Chelsea z czasem zaczęła przejmować inicjatywę, skutecznie mijać pressing przeciwnika i przenosić piłkę blisko pola karnego, co zwiastowało bardzo ciekawą drugą połowę. Ta pierwsza minęła pod znakiem ogromnych przestrzeni w środku pola. Mecz był toczony w szybkim tempie, od jednego pola karnego do drugiego i obie strony często rozdzielały się na dwa zespoły – broniący i atakujący.

Druga połowa obrazem gry była bliższa końcówce pierwszej części

Chelsea przejęło inicjatywę, zepchnęło Tottenham blisko własnego pola karnego i cierpliwie budowało ataki tworząc kolejne sytuacje. Nie od dziś wiemy, że Koguty w tej fazie gry nie czują się komfortowo i kwadrans po zmianie stron Yves Bissouma sfaulował Moisesa Caicedo w polu karnym, a z jedenastu metrów nie pomylił się Cole Palmer. Remis na Tottenham Hotspur Stadium nie satysfakcjonował jednak nikogo, ale to Chelsea – poza słabym początkiem – była dziś zespołem lepszym i zdołała z dwubramkowej straty wyjść na prowadzenie. Trzeciego gola zdobył Enzo Fernandez, który w ostatnich tygodniach regularnie powiększa swój dorobek w punktacji kanadyjskiej. Prowadzenie podwyższył Cole Palmer strzelając drugiego w tym spotkaniu gola z rzutu karnego, którego tym razem wywalczył sam, a wynik spotkania w doliczonym czasie na 3:4 ustalił Heung-min Son.

Chelsea zdała trudny test odwracając wynik, natomiast Tottenham po wysokim zwycięstwie nad Manchesterem City (4:0) nie może wygrać meczu. Dzisiejsze spotkanie pokazało, że gdy rywale zmuszą ich do niskiej obrony to sami są w stanie wyrządzić sobie krzywdę.

Tottenham 3:4 Chelsea (5′ Solanke, 11′ Kulusevski, 90+6′ Son – 17′ Sancho, 61′ 84′ Palmer, 73′ Fernandez)

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,785FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ