Cavaliers są perfekcyjni/Sixers wciąż zawodzą — Nocne wnioski z NBA

Za nami pierwsza kolejka In-Season Tournament obfita w wielkie emocje i niespodzianki. Klay Thompson powrócił do domu, gdzie powitał go genialny Stephen Curry, Atlanta Hawks zagrała na nosie Boston Celtics, a dziś w nocy Victor Wembanyama rzucił 50 punktów w 26 minut. Jakie wnioski możemy wysunąć po kolejnym tygodniu zmagań?

Cleveland Cavaliers, chapeau bas

Mimo że w zeszłym sezonie drużyna zameldowała się w fazie play-off jako młody zespół, który wciąż ma się rozwijać, chyba nikt nie spodziewał się aż takiego skoku jakościowego. Cavs zaliczyli start 13-0, najlepszy od sezonu 2015-2016 i monstrualnego 24-0 Golden State Warriors. Nowy trener, Kenny Atkinson poukładał zespół, który gra rozpoczął sezon najlepiej w historii. Donovan Mitchell i Darius Gardland to genialny duet na obwodzie, a Evan Mobley i Jarrett Allen wykonują niesamowitą pracę defensywną i są w stanie zablokować każdą piłkę.

REKLAMA

Oczywiście, Cavaliers sprzyja fakt, iż wszyscy najważniejsi zawodnicy są zdrowi i wreszcie pokazują pełnię swojego potencjału, jednak nie zmienia to faktu, że perfekcyjny bilans po 13 spotkaniach to ogromna niespodzianka. Jestem niezmiernie ciekawy jak potoczą się losy Cavs. To oczywiście tylko i wyłącznie początek sezonu, ale nie osiągnięcie finałów konferencji, patrząc na mizernie słabą konferencję wschodnią, byłoby ogromnym rozczarowaniem.

Sixers, czyli walka z Bucks o największe rozczarowanie

Wielka Trójka, czyli Paul George, Joel Embiid i Tyrese Maxey walczą w tym momencie o najgorszą drużynę konferencji wschodniej i przegrywają tylko i wyłącznie z Toronto Raptors. Jedynym pozytywem drużyny z Philadelphii w tym sezonie jest wybrany w drafcie Jared Mccain, który spełnia oczekiwania. Sixers zaczęli sezon katastrofalnie, aby miało się to zmienić, a kontuzja Tyrese’a Maxeya tylko pogarsza sytuację. Wczoraj w nocy do gry wrócił Joel Embiid, ale 13 punktów to wynik co najmniej słaby jak na MVP sezonu 2022-2023.

Kolejna próba zbudowania w Philly kontendera wydaje się spełzać na niczym, a z takimi wynikami ciężko będzie nawet o fazę Play-in. Sixers obok Bucks są największym rozczarowaniem tego sezonu, jednak Ci pierwsi właśnie odzyskali swojego lidera, więc sytuację może się jeszcze poprawić. Jednak jeśli Joel Embiid będzie grał tak jak dzisiaj, w nocy przed ekipą Nick Nurse’a stoi bardzo trudne zadanie, aby uratować ten sezon.

W Phoenix wreszcie wyszło słońce

Po dwóch sezonach rozczarowań w fazie play-offs początek tego sezonu wygląda dla Suns co najmniej obiecująco. Finaliści NBA sprzed trzech lat wreszcie zapełnili dziurę na pozycji rozgrywającego. Tyus Jones świetnie wpasował się drużynę, którą po 12 meczach ma bilans 9-3. Devin Booker gra solidnie, Kevin Durant ma najwięcej punktów w czwartych kwartach w całej lidze, a Bradley Beal świetnie uzupełnia rotację.

Dla Suns to prawdopodobnie ostatni dzwonek, ponieważ Durant ma na karku już 36 wiosen i ciężko wyobrazić sobie, aby grał na takim poziomie do 40-tki. Oczywiście, żeby w ogóle myśleć o finałach, trzeba wydostać się z niewiarygodnie mocniej konferencji zachodniej, gdzie największymi rywalami będą Denver Nuggets z genialnym Nikola Jokiciem oraz młode wilki z Oklahomy City Thunder, ale przy odrobinie szczęścia ta sztuka może się udać. Phoenix Suns, lepszej okazji już po prostu nie będzie.

Victor Wembanyama — to naprawdę nie jest normalne

Już w tamtym sezonie widzieliśmy spotkania, po których ciężko było wytłumaczyć ludzkie pochodzenie centra San Antonio, ale dzisiaj w nocy Francuz pokazał, że wciąż może być lepszy. W wygranym meczu z Washington Wizards Wembanyama zdobył 50 punktów. To już jest niesamowite osiągnięcie jak na drugoroczniaka, tylko że 20-latek zrobił to w … 26 minut. Tak nieco ponad dwie kwarty wystarczyły, aby móc zakończyć spotkanie z 50 punktami na koncie. Wemby robił pod koszem, co chciał, trafiając do tego 8 rzutów za trzy punkty.

Oczywiście, przeciwnik nie był wymagający, co nie zmienia faktu, że to i tak ogromny wyczyn. Spurs mają w tym momencie bilans 6-6 i dzięki obecności Chrisa Paula wyglądają w tym sezonie zdecydowanie lepiej, a wciąż kontuzjowany jest Jeremy Sochan. Czy 5-krotnych mistrzów NBA stać na play-offy? O miejsce w pierwszej szóstce może być ciężko, ale faza Play-in wydaje się być jak najbardziej w zasięgu Ostróg.

Jordan Poole — czyżby to ten sezon?

Po incydencie z pięścią Draymonda Greena i twarzą Jordana Poole’a w rolach głównych ten drugi musiał zostać wymieniony.  Drugim klubem w karierze obrońcy zostało Washington Wizards. Poole, który już w Warriors miewał przebłyski geniuszu, wydawał się kolejnym po Jalenie Brunsonie zawodnikiem, który z niedocenianego zawodnika stanie się liderem innej drużyny. Tak się jednak nie stało. Poprzedni sezon to pasmo rozczarowujących występów, kompromitujących klipów i meczów na bardzo niskiej skuteczności rzutowej. I kiedy po tak okropnym paśmie niepowodzeń z zawodnika zniknęła ogromna presja, ten zaczął pokazywać pełnię swojego potencjału.

REKLAMA

Średnie z tego sezonu pokazują widoczny progres. Poole rzuca lepiej, bardziej efektywnie, ma więcej zbiórek, asyst oraz steali na mecz, a wczorajsze 42 punkty przeciwko San Antonio Spurs tylko utwierdzają w przekonaniu, że Poole w końcu dorósł, aby być liderem. Wizards, tak jak większość z nas spodziewała się przed sezonem, znajdują się w dolnych rejonach konferencji wschodniej i nie zanosi się na poprawę sytuacji, ale jeśli Poole utrzyma formę i zacznie być powtarzalny (czego jeszcze mu brakuje) organizacja może być dla niego świetnym oknem wystawowym do angażu w o wiele silniejszym zespole.

Miłosz Szumierz

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,741FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ