John Stones znów to zrobił! City wydziera zwycięstwo w ostatniej minucie

Niedzielne zmagania na angielskich boiskach rozpoczęliśmy na Molineux Stadium. Miejscowe Wolverhampton podejmowało wicelidera, Manchester City. Wilki mają za sobą fatalny start sezonu. Podyktowane zarówno słabą dyspozycją oraz piekielnie ciężkim terminarzem. Po siedmiu kolejkach, wraz z Southampton, mają jedynie oczko na swoim koncie. Na niespodziankę przed meczem się nie zapowiadało, choć do ostatniego gwizdka było gorąco.

City zabrało piłkę

Od pierwszych minut spotkania dominował Manchester City. Przejęli kontrole nad piłką, a gra toczyła się na połowie Wilków. Po raz kolejny w tym sezonie obnażył się brak Rodriego w środku pola The Citizens. Absencja Hiszpana przekłada się na problemy i braki defensywne. City ma spory kłopot z przerywaniem kontr rywala, co przekłada się na liczbę straconych bramek. Tak też stracili bramkę i dziś. Znów byli zmuszeni gonić wynik. Wilki świetnie minęli wysoki pressing drużyny Pepa Guardioli. Na prawej stronie odnalazł się Semedo i posłał fenomenalne podanie w pole karne. Tam piłki nie przeciął żaden z obrońców. Wykorzystał to Larsen, posyłając piłkę praktycznie do pustej bramki. Można więc rzec, że City grało, a Wolves strzelało.

REKLAMA

Aż do momentu, gdy o swoich umiejętnościach w strzeleckich z poprzedniego sezonu przypomniał Gvardiol. Huknął niesamowicie zza pola karnego w kierunku dalszego słupka. Jose Sa zdołał jeszcze trącić piłkę, lecz strzał był zbyt dobry. Futbolówka zatrzepotała w siatce i na tablicy wyników widniał remis.

Pierwsza część spotkania opierała się głównie na pracy obronnej Wolverhampton. Dwa razy kapitalnie interweniował Jose Sa, nie dopuszczając do straty bramki. O dominacji Manchesteru City idealnie dowodzą statystyki.

Druzgocąca dominacja

Przebieg drugiej połowy to żadna niespodzianka. Manchester City okupował przestrzeń przed polem karnym rywala. Mimo znacznej przewagi, nie byli w stanie pokonać portugalskiego bramkarza. Guardiola nadzieję na odmienienie wyniku upatrywał w Fodenie i Grealishu. Bask zmienił więc duet skrzydłowych. Boisko opuścili Doku i Savinho. Kompletnie odcięty od gry był Erling Haaland. Norwegiem fenomenalnie zajął się Craig Dawson, nie odpuszczając mu na krok przez całe spotkanie.

Stones znów bohaterem

Dzisiejsze spotkanie przypominało mecz The Citizens przeciwko Arsenalowi, gdzie Kanonierzy w drugiej połowie zaparkowali autobus pod własną bramką. Podobnie jak wtedy, bohaterem został John Stones. W 95. minucie, gdy Wolverhampton powoli witało się z gąska w ogródku, ciesząc się z remisu. Wszystko spełzło na niczym, bo po wrzutce Fodena, z główki gola zdobył Stones. Obywatele dowiedli swego i wracają do domu z pełną pulą punktów.

Znów Manchester City miał spore kłopoty z nisko ustawionym rywalem. Przez znaczną część spotkania nie mogli przebić mocno ufortyfikowanej obrony rywala. Lecz dzięki golu Stonesa, udało się im wygrać.Dzięki zwycięstwu nad Wolverhampton, przed spotkaniem Liverpoolu z Chelsea, zasiedli na fotelu lidera.

Wolves – Manchester City 1:2 (Larsen 7′ – Gvardiol 33′, Stones 90+5′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,722FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ