Radomiak Radom rozpoczął sezon ligowy od zwycięstwa nad GKS-em Katowice oraz minimalnej porażki z Jagiellonią Białystok. Górnik Zabrze pokazał różne oblicza, przegrywając z Lechem Poznań, remisując z Puszczą Niepołomice oraz pokonując Pogoń Szczecin. Potyczka obu drużyn na inaugurację 4. kolejki PKO BP Ekstraklasy nie miała wyraźnego faworyta. Mogliśmy jednak wierzyć, że Górnik i Radomiak zagrają dobre zawody i nie będą kalkulować.
Nudna pierwsza połowa
Jeśli ktoś spodziewał się „otwartej” potyczki z wieloma golami, mógł przeżyć spore rozczarowanie. Zawodnicy obu drużyn wymieniali podania w środku pola, jednak brakowało odważniejszych zagrań, które mogłyby zakończyć się sytuacjami bramkowymi. Zbyt długo celebrowano wznowienia gry, chociażby przy wrzutach z autu. Brakowało płynności, dokładności przy nielicznych próbach zaskoczenia rywala. Górnik Zabrze w pewnym momencie zaczął szukać długich piłek od bramkarza i defensorów do zawodników ofensywnych.
Gospodarze z odważniejszymi próbami czekali do około 30. minuty, gdy Michał Szromnik musiał radzić sobie z trzema uderzeniami. Dwa z nich poprzedzały wrzutki ze stałych fragmentów (rzut rożny i rzut wolny). Emocje nieco podniósł dopiero Maciej Kikolski, który w okolicy 41. minuty wznawiając grę, trafił w zawodnika rywali. Błąd nie zakończył się poważniejszymi konsekwencjami. Nie trzeba wnikliwej analizy, by zrozumieć, że obie drużyny grały dziś mecz do pierwszej bramki. Żaden z zespołów nie chciał ponieść większego ryzyka, czekając na pomyłki rywala. Cierpieli na tym przede wszystkim widzowie, którzy obserwowali marne widowisko.
Zahović znowu to zrobił
Jan Urban nie był najwyraźniej zadowolony z takiego przebiegu spotkania, bowiem w przerwie zdjął z murawy Kamila Lukoszka oraz Lukasa Podolskiego. Ich miejsce zajęli Norbert Wojtuszek oraz Luka Zahović. Komentatorzy nie kryli zdziwienia zdjęciem z murawy Poldiego, a Górnik mimo zmian początkowo nie był w stanie poprawić swojej gry. Co więcej, nie minęła nawet godzina gry, a kibice z Radomia mogli rozpocząć świętowanie. Błąd rozegrania w środku pola oraz czujność i skuteczność Leandro zakończyły się golem. Filipe Nascimento powinien zachować się w tej sytuacji zdecydowanie lepiej.
Radomiak po strzeleniu gola złapał wiatr w żagle. Prezentował się lepiej, szukając trafienia na 2:0. W 72. minucie Zie Ouattara mógł wykończyć akcję Rafała Wolskiego, ale uderzył w boczną siatkę. Kilkadziesiąt sekund później Luka Zahović strzałem głową zamknął wrzutkę Erika Janży. Trudno o lepszą definicję powiedzenia o niewykorzystanych sytuacjach. Tak jak Radomiak dostał skrzydeł po strzelonym golu, tak szybko osłabł po bramce straconej. Trudno także nie odnieść wrażenia, że gospodarze pod koniec meczu po prostu opadli z sił. Górnik Zabrze zawodził przez ponad 70 minut, a jednak w końcówce przycisnął i… Zgarnął pełną pulę. Decydującego gola w 81. minucie zaliczył Norbert Wojtuszek. Jan Urban z pewnością uśmiechnął się w tym momencie, bowiem dwaj wprowadzeni przez niego zawodnicy strzeli dwa gole i odwrócili losy meczu.
Zabrzan może martwić uraz Luki Zahovicia, który przedwcześnie opuścił murawę (85. minuta). Problemy zdrowotne miał także Lukas Ambros. Styl meczu z Radomiakiem Radom? No cóż, nie ma sensu zakłamywać rzeczywistości. To było marne widowisko, jednak efekt punktowy został uzyskany. Radomiak może czuć spory niedosyt, skoro miał okazje, by strzelić gola na 2:0, a jednak 23 minuty po wyjściu na prowadzenie przegrywał. Inna kwestia, że obie drużyny nie stworzyły dzisiaj wielu sytuacji bramkowych, a wygrała ta, która była skuteczniejsza.