Sezon Premier League wkroczył w decydującą fazę, a zarówno Newcastle jak i Everton mają o co walczyć. W ich bezpośrednim starciu nie powinno więc być miejsca na błędy, ale 90 minut na St. James’ Park pokazało co innego. Gra błędów, chaosu i popisy nieskuteczności. Jednak z drugiej strony – Sroki przetrzebione kontuzjami i The Toffees nie stanowią raczej gwarancji jakości.
Problemy jednych i drugich
Everton w walce o utrzymanie mierzy się z licznymi przeciwnościami, począwszy od komisji ligi, kończąc na własnej dyspozycji. Podopieczni Seana Dyche’a wygrali tylko jedno z ostatnich 17 spotkań. Grają praktycznie bez napastnika, bo ich najlepszym strzelcem jest pomocnik Abdoulaye Doucoure z sześcioma trafieniami na koncie. Dotychczas problemem największej gwiazdy The Toffees czyli Dominica Calverta-Lewina były kontuzje. Jednak Anglik po powrocie do zdrowia zawodzi. Na gola czeka od października, a od tego czasu oddał już 49 strzałów, które nie znalazły drogi do bramki. Dużo lepszy od 27-latka nie okazał się sprowadzony latem Beto. Niestety dla Evertonu, bez skutecznej dziewiątki trudno o utrzymanie.
Nie mniejsze problemy ma Newcastle, które do tego meczu podchodziło bez 12 zawodników z podstawowego składu. Kontuzje nie dają spokoju Eddiemu Howe’owi i to główny powód, przez który Sroki zamiast znów bić się o awans do Ligi Mistrzów muszą oglądać plecy Manchesteru United. Jednak mimo to gospodarze nie mieli problemów by przejąć kontrolę nad spotkaniem i zepchnąć Everton do defensywy. Isak, Barnes i Murphy dochodzili do kolejnych sytuacji, tylko że trio ofensywne Newcastle nie mogło poszczycić się skutecznością. Jedną z okazji wykończył szwedzki napastnik i mogło się wydawać, że tyle wystarczy na słabo dysponowanych gości.
Do 50 razy sztuka
Zmiany Seana Dyche’a dały Evertonowi impuls do odrobienia jednobramkowej straty. Najpierw strzałem w słupek pogroził Garner, a później Sroki same poprosiły rywali o strzelenie bramki. Paul Dummett w polu karnym sprowadził na ziemię Ashleya Younga, a z jedenastu metrów nie pomylił się Calvert-Lewin. W przypadku Anglika sprawdziło się porzekadło: do 50 razy sztuka.
Remis w tej rywalizacji nie mógł zadowolić żadnej ze stron. Jednak podział punktów musiał zaboleć szczególnie Newcastle, które w końcówce podarowały gościom gola na tacy. Sroki bez tylu ważnych graczy w kadrze meczowej to niestety nie jest już ta sama drużyna, która zachwycała wszystkich kibiców w poprzednim sezonie.