Piłkarska sobota w Anglii zaczęła się od meczu Brentford z Liverpoolem. Goście prowadzący w tabeli Premier League musieli ten mecz wygrać, aby złapać bezpieczny dystans do goniących za nimi Arsenalu oraz Manchesteru City.
Liverpool strzelił gola w stylu Brentford
Od początku spotkanie cechowało duże tempo gry. Pszczoły ustawiły się bardzo wysoko i wywierały presję na próbujących rozgrywać piłkę zawodników Jurgena Kloppa. The Reds mieli duże problemy z przedostaniem się przez zasieki gospodarzy. Poszczególne linie drużyny z Londynu były ustawione blisko siebie i skutecznie zamykały drogę do własnej bramki. Groźne kontry, jakie przeprowadzali zawodnicy trenera Franka, sprawiały wiele problemów defensywie Liverpoolu. Doszło nawet do tego, że w pierwszej połowie to Pszczoły miały więcej oddanych strzałów niż goście. Większość z nich była jednak minimalnie niecelna co dobrze wróżyło dla The Reds.
W końcu nadszedł przełomowy moment. W 35. minucie meczu gospodarze źle wykonali stały fragment gry i piłka wybita na tzw. aferę trafiła do będącego w okolicach środka boiska Darwina Nuneza. Urugwajczyk przebiegł z nią całą połowę przeciwnika, po czym podcięciem przelobował bramkarza Pszczół. Poza tą bramką Liverpool nie mógł zaliczyć pierwszej połowy do udanych. Poza wieloma rozbitymi akcjami, szeregi gości się przerzedziły. Z boiska z urazami zeszli Jones oraz Diogo Jota.
Kolejne urazy nie przeszkodziły The Reds w osiągnięciu celu
W szatni niemiecki szkoleniowiec musiał mieć niezłą przemowę, bo po przerwie goście ruszyli mocno do ataku. Poskutkowało to szybko zdobytą drugą bramką. W 55. minucie Salah dostrzegł wbiegającego w pole karne Mac Allistera. Argentyńczyk, mając przy sobie dwóch obrońców, zdołał wywalczyć pozycję i umieścić piłkę w siatce. The Reds poszli za ciosem i coraz mocniej przycisnęli rywali. W 68. minucie długa piłka posłana od bramkarza trafiła pod nogi Salaha, który mając przy sobie tylko jednego obrońcę, wbiegł w pole karne i zdobył piętnastą bramkę w obecnym sezonie ligowym. Trzecia bramka podziałała otrzeźwiająco na zawodników Brentford. W 75. minucie zdołali zdobyć bramkę, której autorem był Ivan Toney. Anglik dobił piłkę do bramki, po obronionym strzale przez Kellehera. Goście nie mogli sobie pozwolić na rozpędzenie przez rywali. W 86. minucie niefrasobliwe zachowanie obrony gospodarzy wykorzystał Diaz, który podał do wbiegającego Gakpo. Holender pewnie umieścił piłkę w siatce, przełamując swoją ostatnią niemoc strzelecką.
Liverpool pewnie pokonał niżej notowanego przeciwnika. Chociaż pierwsza połowa nie wskazywała na taki rozmiar wygranej, to Jurgen Klopp potwierdził, że potrafi wstrząsnąć swoją drużyną. The Reds umacniają się na pozycji lidera, i mają pięć punktów przewagi nad City. Obywatele mają co prawda dwa mecze mniej, ale jak wiadomo, w angielskiej lidze wszystko się może zdarzyć. Zdobycie tytułu w ostatnim sezonie niemieckiego szkoleniowca w Anglii jest czymś bardzo realnym.
aut. Emil Świątek