Premier League wróciła po przerwie reprezentacyjnej dostarczając kibicom mnóstwo emocji. Jaki zespół jest królem meczów domowych? Kto ma najsilniejszą ławkę? Jak długo będziemy jeszcze czekać na Manchester United? Co prawdopodobnie myślą w Bournemouth? Czy Tottenham jest najładniej grającym w lidze? Zapraszamy na subiektywne podsumowanie minionej serii gier, gdzie omawiamy 5 wybranych tematów.
Arsenal ma najlepszą ławkę w Premier League
Arsenal w ten weekend zagrał bardzo przeciętny mecz z Chelsea, ale udało im się wywieźć remis ze Stamford Bridge dzięki zmianom dokonanym przez Mikela Artetę. To Leandro Trossard zdobył decydującego gola na 2:2, a grę Kanonierów wydatnie poprawił także Kai Havertz, który w niecałe 20 minut zdołał wygrać najwięcej poedynków powietrznych spośród piłkarzy Arsenalu. Takehiro Tomiyasu natomiast ograniczył zapędy ofensywnych piłkarzy Chelsea, z którymi w pierwszej połowie miał kłopoty Oleksandr Zinchenko. To nie pierwszy mecz, gdy po zmianach Mikela Artety gra zespołu wygląda lepiej. Podobnie było w meczu z Manchesterem City tuż przed przerwą reprezentacyjną, gdy przy zwycięskim golu brało udział czterech zmienników – Partey, Tomiyasu, Havertz i Martinelli.
W Premier League trudno znaleźć inny zespół, który miałby taką siłę na ławce rezerwowych. Kadra Manchesteru City jest bardzo jakościowa, ale wąska. Liverpool ma braki na kilku pozycjach. Kiedy mecz się nie układa Mikel Arteta ma zdecydowanie największe pole manewru. W meczu z Chelsea na ławce rezerwowych zasiedli Kiwior, Tomiyasu, Partey, Smith-Rowe, Nelson, Trossard, Havertz i Nketiah. Do kadry meczowej nie załapał się Fabio Vieira, który w obecnym sezonie już kilkukrotnie ożywił grę Arsenalu po wejściu z ławki mając bezpośredni udział przy golach. Jest powiedzienie: „pokaż mi swoją ławkę, a powiem jak mocny masz skład”. Gdyby to miało przełożenie na wyniki to Kanonierzy byliby faworytem do mistrzostwa Anglii.
Już za długo czekamy na dobry Manchester United
Manchester United pokonał w tej kolejce Sheffield na wyjeździe (2:1) notując po raz pierwszy w tym sezonie serię dwóch kolejnych meczów ze zwycięstwem w Premier League. Choć Czerwone Diabły wygrały zasłużenie, tak był to kolejny mecz, w którym spodziewaliśmy się więcej po zespole Erika ten Haga. Manchester United w tym sezonie zagrał tylko jeden mecz, po którym nie mogliśmy miec do zespołu żadnego „ale” – spotkanie Carabao Cup przeciwko Crystal Palace. W Premier League, nawet przy zwycięstwach, jest wiele znaków zapytania.
Pierwsza połowa przeciwko Sheffield była do zapomnienia. To rywale o wiele lepiej weszli w mecz i przez długi czas mieli wyższe posiadanie piłki. Podopieczni Erika ten Haga nie potrafili przeprowadzić składnej akcji. Na siłę pchali akcje do przodu, a piłka regularnie wracała pod ich pole karne. Z czasem Czerwonym Diabłom udało się uspokoić grę i zdominować przeciwnika. Tak czy inaczej – Erik ten Hag musi nauczyć swój zespół gry bardziej cierpliwej. W poprzednim sezonie byli bardzo dobrzy w fazach przejściowych, ponieważ Casemiro (kluczowy w destrukcji) oraz Bruno i Rashford (kluczowi przy szybkich atakach) byli w bardzo dobrej dyspozycji. Teraz Manchester United musi wygrywać bardziej jako zespół, a nie dzięki indywidualnościom.
Sheffield 1:2 Manchester United
Aston Villa u siebie gra jak ekipa na mistrza
Wygrywając z West Hamem Aston Villa odniosła czwarte zwycięstwo przed własną publicznością w tym sezonie Premier League. Licząc poprzednie rozgrywki ligowe – seria zwycięstw na Villa Park przedłużyła się już do jedenastu. Tutaj chcemy się jednak skupić na spotkaniach od początku obecnego sezonu. Zespół Emery’ego nie tylko wygrywa, ale robi to w przekonującym stylu i dostarcza kibicom wiele powodów do radości. 4:0 z Evertonem, 3:1 z Crystal Palace, 6:1 z Brighton i 4:1 z West Hamem. 17 strzelonych bramek i tylko trzy stracone przy rywalach ze średniej półki. Aston Villa u siebie gra i punktuje na poziomie drużyny walczącej o mistrzostwo.
Unai Emery stworzył elastyczny i wszechstronny zespół. The Villans potrafią zdominować rywali wysoką kulturą gry, nie mają problemu ze stwarzaniem sobie sytuacji w ataku pozycyjnym. Gdy przyjdzie gorszy moment, jak z West Hamem po bramce rywali na 1:2, gdy cofną się głębiej to potrafią go przetrwać i wyprowadzać kontrataki. Linia defensywy, która na początku sezonu wyglądała niepewnie grając daleko od własnej bramki w meczach domowych prezentuje się o wiele pewniej.
Gary O’Neil dał przekaz byłemu pracodawcy – niepotrzebnie mnie zwalniałeś
W sobotę na Vitality Stadium przyjechał Gary O’Neil. 40-latek w poprzednim sezonie utrzymał Bournemouth w Premier League, ale po sezonie został zwolniony, ponieważ klub miał większe ambicje zatrudniając wyróżniającego się trenera La Liga, Andoniego Iraolę, a także przeprowadzając sporo transferów. O’Neil natomiast przed startem sezonu dostał jeszcze pracę w Wolves, których akcje – ze względu na działania na rynku transferowym – szły w dół. Oba kluby kiepsko rozpoczęły sezon, ale po pierwszych tygodniach Wilki zaczynają wychodzić na prostą.
Wolves wygrali na stadionie Bournemouth 2:1 po bramce Kalajdzicia w 88. minucie, jednak z przebiegu meczu było to zwycięstwo absolutnie zasłużone. Wilki miały aż 66% posiadania piłki (a nie jest to statystyka, w której zespoły Gary’ego O’Neila przodowały) oraz dominację terytorialną. Taki styl gry przełożył się także na liczbę wykreowanych sytuacji – 21 strzałów, 7 celnych, współczynnik goli oczekiwanych (xG) na poziomie ponad dwóch. Wolves jest dziś zespołem przede wszystkim lepiej poukładanym taktycznie, zwłaszcza w grze bez piłki. W Bournemouth prawdopodobnie po raz pierwszy poważnie zaczęli się zastanwiać czy nie popełnili błędu pokazując drzwi Gary’emu O’Neilowi.
Tottenham zgłasza aspiracje do zespołu najbardziej „fun to watch”
Na zakończenie 9. kolejki Premier League Tottenham pokonał na własnym stadionie Fulham (2:0) utrzymując fotel lidera i odskakując od Arsenalu na dwa punkty. To był kolejny dobry mecz Kogutów, w którym na ich grę po prostu przyjemnie się patrzyło. W poprzednim sezonie był to zespół nastawiony bardzo negatywnie. Grający futbol defensywny, często oddający inicjatywę rywalom, potrzebujący wstrząsu, aby w ich grze można było dostrzec energię. Ange Postecoglou odmienił ten zespół i dziś aspirują oni do odebrania Brighton miano zespołu najbardziej „fun to watch” w całej Premier League.
Oba gole z Fulham zostały zdobyte dzięki wysokiemu pressingowi i przejęciu futbolówki na połowie rywala. Główną zmianą jaka zaszła w ekipie Kogutów dotyczy jednak działań z piłką. W atakach pozycyjnych są jednym z najlepszych i najbardziej nieprzewidywalnych zespołów w lidze. Tam, gdzie wiele zespołów zaczyna mieć problemy z rozmontowaniem defensywy rywala – oni potrafią wjeżdżać w pole karne jak w masło. Ofensywni zawodnicy pod bramką przeciwnika nie trzymają się sztywno swoich pozycji (jak np. w Man City i Arsenalu), a szukają wolnych stref wymieniając się pozycjami. Dzięki temu często konstruują szybkie, kombinacyjne akcje, których przeciwnicy nie potrafią zatrzymać. Oglądanie tak grającego zespołu to czysta przyjemność.
Co jeszcze wydarzyło się w 9. kolejce Premier League?
- W derbach Merseyside lepszy okazał się Liverpool (2:0). Przebieg meczu, który zdominował Liverpool wypaczyła czerwona kartka dla Evertonu, ale mimo to The Reds długo się męczyli z zespołem Seana Dyche’a. Dwa gole strzelił Mohamed Salah.
- Manchester City przerwał serię dwóch ligowych porażek wygrywając z Brighton 2:1. To było 21. zwycięstwo z rzędu zespołu na Etihad Stadium biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, co jest nowym rekordem w erze Premier League.
- Serię sześciu ligowych meczów bez zwycięstwa przerwało Brentford, które w sobotę pokonało Burnley (3:0). Zespół Vincenta Kompany’ego nadal znajduje się w strefie spadkowej.
- Punkt do swojego dorobku dopisał natomiast inny beniaminek – Luton. Zespół Roba Edwardsa odrobił dwa gole straty w ostatnim kwadransie. Dla Forest był to trzeci remis z rzędu.
- Newcastle po kiepskim początku sezonu wraca na dobre tory. W tej kolejce wygrali 4:0 z Crystal Palace notując piąte zwycięstwo w ostatnich 6 meczach we wszystkich rozgrywkach.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej