Raków Częstochowa krok bliżej Ligi Mistrzów. Szkoda tylko straconego gola…

Niemalże dokładnie dwadzieścia lat temu, gdy Wisła Kraków toczyła bój z Omonią Nikozja w kwalifikacjach Ligi Mistrzów, jeden z najpopularniejszych polskich dzienników sportowych opisywał rywali Białej Gwiazdy jako „cypryjskie ogórki”. Poczucie wyższości nad piłkarzami tego niewiele ponad milionowego kraju szybko przeminęło, bowiem rodzime zespoły konsekwentnie notowały klęski w walce o Champions League. W międzyczasie Cypryjczycy aż pięciokrotnie mieli zespół w fazie grupowej. Wracając do czasów współczesnych, jeszcze kilka tygodni temu, szanse Rakowa Częstochowa na grę w Lidze Mistrzów nie wydawały się duże. Odejście Marka Papszuna oraz kontuzja Iviego Lopeza miały ograniczyć nadzieję na awans do elity. Zwycięstwa nad Florą Tallin i Qarabagiem pozwoliły jednak wierzyć, że piękny sen może się spełnić. Wystarczyło wykonać 4 dobre kroki. Pierwszym z nich był domowy pojedynek z Arisem Limassol.

Raków z mocnym uderzeniem na starcie meczu

Trener Dawid Szwarga jeszcze przed pierwszym gwizdkiem zaskoczył, wystawiając Fabiana Piaseckiego kosztem Łukasza Zwolińskiego. Goście od początku próbowali zaskoczyć Raków wysokim pressingiem, jednak już w 6. minucie gospodarze pokazali, że potrafią się z niego uwolnić. Steeve Yago dał się ograć w dziecinny sposób, Fran Tudor pomknął skrzydłem i posłał kapitalną piłkę do Vladyslava Kochergina. Ukrainiec mógł jedynie dołożyć nogę, dając swojej drużynie jakże cenne prowadzenie. Zanim mecz na dobre się rozkręcił, Raków Częstochowa miał już znakomity wynik. W takiej sytuacji mógł wciągać Cypryjczyków na swoją połowę i systematycznie kąsać po odbiorze piłki.

REKLAMA
źródło: TVP SPORT na Twitterze

Czy postawa piłkarzy Szwargi w pierwszej połowie mogła podobać się kibicom? Pewnie nie. Raków skupił się na destrukcji. W ofensywie brakowało mu wyczucia, ale i chęci szukania drugiego gola. Plan taktyczny był jednak realizowany. Aris miał większe posiadanie piłki, wymieniał wiele podań, ale nic z tego konkretnego nie wynikało. Ba! Cypryjczycy nie byli w stanie zbliżyć się pod pole karne polskiego zespołu. Wizualnie, nie były to piękne zawody. Przy takim wyniku, czas grał na korzyść Rakowa. Zgadujemy w ciemno — wielu kibiców kręciło nosem na tak grającą ekipą Mistrza Polski. Pamiętajmy jednak, że w przeszłości rodzime zespoły próbowały dumnie walczyć jak równy z równym z mocnymi europejskimi drużynami, po czym legły z kretesem. Kwalifikacje Ligi Mistrzów to nie czas na wrażenia artystyczne, a wygrywanie spotkań. Aris dominował w pierwszej połowie? Fajna dominacja, która przełożyła się na… ZERO celnych strzałów.

Aris bezradny… do czasu

Po wznowieniu gry w drugiej połowie mogliśmy czekać momentu, w którym Raków Częstochowa wyprowadzi kolejny cios. Powtórzmy, Aris Limassol prowadził grę, bo polski zespół na to pozwolił i dawało mu to korzyści. Zanim Cypryjczycy oddali swój pierwszy celny strzał, na tablicy świetlnej było już 2:0. Fabian Piasecki wykorzystał bowiem karnego po faulu na Marcinie Cebuli. Napiszemy więcej — Raków był bliżej gola na 3:0, niż Aris oddania strzału w światło bramki Vladana Kovacevicia. Cypryjczycy po stracie drugiej bramki wyglądali na pogodzonych z klęską. Długo próbowali bić głową w mur, jednak mur w końcu uśmiechnął się i oddał. Jasne, część „ekspertów” oczekiwałaby zapewne huraofensywy od 1 do 90 minut i bezmyślnego narażania się na kontry. Przerabialiśmy takie myślenie już nie raz. Częstochowianie zagrali tak, jak powinni — pod wynik. To udawało się, ale do czasu.

Ten mecz był taktycznie rozgrywany w znakomity sposób… do 88. minuty. Wtedy właśnie gola na 2:1 strzelił Mihali Mayambela. Oczywiście, Raków i tak wygrał spotkanie, jednak w kontekście rewanżu zaliczka dwóch goli byłaby nieporównywalnie korzystniejsza. Szkoda, bowiem w drugiej połowie Cypryjczycy naprawdę nic nie pokazali, a mimo to zaskoczyli polski zespół. Z drugiej strony, niech to będzie zimny prysznic, by przed rewanżem nie kalkulować. Raków jest minimalnie bliżej fazy grupowej Champions League. Wygrał pierwszą bitwę, ale wojna o awans wciąż nie została rozstrzygnięta.

Raków — Aris 2:1 (Kochergin 7′, Piasecki 63′- Mayambela 88′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,758FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ