Raków krok bliżej Ligi Mistrzów. Przeciętna gra, ale wynik się zgadza

Raków Częstochowa przed dwumeczem przeciwko Florze Tallinn miał dwa proste zadania. Wygrać oba mecze — by dopisać punkty do rankingu, oraz uniknąć niepotrzebnych nerwów. Mimo kontuzji Iviego Lopeza i zmiany szkoleniowca – „Medaliki” były skazane na zwycięstwo. Innego scenariusza po prostu nie mogliśmy zakładać. Jeśli chce się awansować do Ligi Mistrzów, pokonanie mistrza Estonii powinno być po prostu formalnością.

REKLAMA

W pierwszej połowie więcej ziewnięć niż ciekawych akcji

Trener Dawid Szwarga zestawiając skład musiał zrezygnować z usług Janisa Papanikolau, który doznał lekkiego urazu tuż przed meczem. Na ławce rezerwowych spotkanie rozpoczął najnowszy nabytek Rakowa — John Yeboah. Od początku pojedynku czuć było, że zawodnicy estońskiej drużyny nie zamierzają przyśpieszać gry i będą głównie próbować wybijać gospodarzy z uderzenia. Częstochowianie przesunęli się wysoko, starając się naciskać Florę na jej połowie. Przewaga polskiej drużyny była znacząca, jednak budowanie akcji ofensywnych przebiegało zbyt wolno, by rozmontować defensywę Estończyków. W decydujących momentach brakowało przyśpieszenia, wykorzystania wyższych umiejętności indywidualnych graczy Szwargi.

Flora Tallinn skupiła się na defensywie, ale sporadycznie próbowała się odgryźć. Po 37 minutach gry refleksem musiał wykazać się Vladan Kovacević, który wybronił dwa uderzenia z niewielkiej odległości. Golkiper wściekał się także w końcówce pierwszej połowy — stoperzy Rakowa zgubili krycie, a Estończycy kilkoma podaniami z pierwszej piłki doszli do sytuacji bramkowej. Gospodarze radzili sobie mocno przeciętnie na przestrzeni pierwszych 45 minut.

Dawid Szwarga musiał szukać zmian i wprowadził na murawę Sorescu oraz Yeboaha

Zawodnik sprowadzony ze Śląska Wrocław rozruszał ofensywę Rakowa i miał swój udział przy golu Kochergina z 54. minuty. Swoje zrobił także rykoszet, który zaskoczył golkipera gości.

źródło: twitter/sport_tvppl

Mistrzowie Polski realizowali plan minimum — prowadzili i kontrolowali grę. Nie uniknęli nerwów, bowiem była to jedynie jednobrakowa przewaga. Komentujący spotkanie Mateusz Borek użył trafnego stwierdzenia, o braku konkretyzacji gry Rakowa Częstochowa. Gospodarze niby utrzymywali się przy piłce, ale niewiele z tego wynikało. W pewnym momencie można było odczuć, że jedynie czym są w stanie zaskoczyć, to Yeboah i jego próby dryblingów czy uderzeń z dystansu.

Raków robi pierwszy krok ku Lidze Mistrzów

Kwalifikacje polegają na tym, by eliminować kolejnych rywali. Wrażenia artystyczne powinny schodzić na dalszy plan. Oczywiście, to był pojedynek najlepszych drużyn lig polskiej i estońskiej. Mogliśmy oczekiwać zdecydowanie więcej, ale nie będziemy silić się na przesadne analizy. To był typowy mecz do zapomnienia, podczas którego można było zasnąć z nudów. Czy kibice Rakowa mają jednak powody do narzekania? Raczej nie. Jeśli drużyna Dawida Szwargi przejdzie do dalszych rund, nikt o stylu z meczu przeciwko Estończykom pamiętać nie będzie. Nieco martwi jedynie przygotowanie fizyczne zawodników Rakowa — nie jest normalne, by tak wielu piłkarzy nie wytrzymywało trudów meczu i nie było w stanie dograć pełnych 90 minut…

Raków — Flora 1:0 (Kochergin 54′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,637FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ