Nielogiczne i nieracjonalne decyzje władz klubowych – słysząc tę frazę na pierwszą myśl nasuwają nam się przykłady z polskiego podwórka. Tworząc ranking najbardziej absurdalnych działań naszych klubów moglibyśmy się nieźle uśmiać. Niemniej jednak, na najwyższym poziomie wcale nie jest dużo lepiej. Wystarczy popatrzeć na najbogatszą ligę świata. W tym sezonie prowizorka w Premier League ma się dobrze, a wiele klubów działa tak, jakby nie miało długofalowego planu.
Chelsea przykładem na skalę globalną
– Czy to, co się dzieje na Stamford Bridge to jest jakaś próba połączenia Monty Pythona z Bennym Hillem? Już tylko tak humorystycznie można do tego podchodzić – wypalił Andrzej Twarowski w ostatnim magazynie podsumowującym 30. kolejkę Premier League na łamach stacji telewizyjnej Viaplay. Działania Todda Boehly’ego od przejęcia Chelsea są szeroko komentowane i coraz ciężej znaleźć w nich jakiś ciąg logiczny. Na każdy argument za tym, że Todd Boehly miał plan łatwo znaleźć kontrargument. Okej, mógł zwolnić Thomasa Tuchela, ponieważ chciał mieć „swojego” menedżera, ale dlaczego zrobił to tydzień po zakończeniu letniego okienka, w którym Niemiec posiadał bardzo ważny głos przy transferach? Skoro dał Grahamowi Potterowi 5-letni kontrakt to musiał być natomiast do jego umiejętności mocno przekonany, a Anglika na Stamford Bridge już nie ma.
Niekompetencje właścicieli Chelsea najłatwiej jednak oddać na liczbach, a konkretnie – na pieniądzach. W tym sezonie klub wydał 50 milionów euro na trenerów (odprawa dla Tuchela i Pottera oraz wykupienie tego drugiego z Brighton), a w ćwierćfinale Ligi Mistrzów poprowadzi ich tymczasowy szkoleniowiec, który został zwolniony z klubu (jeszcze przez Romana Abramowicza) w styczniu 2021 roku. Pisząc trochę pod tezę – trener, który zajmował 9. miejsce w tabeli z tym samym zespołem, z którym Tuchel pół roku później wygrał Ligę Mistrzów. Druga kwestia – transfery. Żaden zespół nawet nie zbliża się do wydatków The Blues. W ostatnich dwóch okienkach klub wydał ponad 600 milionów euro na transfery, a na ten moment jest na miejscu nie gwarantującym żadnych europejskich pucharów.
Tymczasowość trenerska
Obecny sezon Premier League jest również wyjątkowy pod wzgledem zmian szkoleniowców. Doszło już do 13 przetasowań na ławkach trenerskich (jedna – Roberto De Zerbi za Grahama Pottera w Brighton – była wymuszona), co jest rekordem w całej historii Premier League. Na liście zwolnionych menedżerów widnieją następujące nazwiska:
- Scott Parker (Bournemouth)
- Thomas Tuchel (Chelsea)
- Bruno Lage (Wolves)
- Steven Gerrrard (Aston Villa)
- Ralph Hasenhuttl (Southampton)
- Frank Lampard (Everton)
- Jesse Marsch (Leeds)
- Nathan Jones (Southampton)
- Patrick Vieira (Crystal Palace)
- Antonio Conte (Tottenham)
- Graham Potter (Chelsea)
- Brendan Rodgers (Leicester)
Co więcej, spoto klubów zwalniało trenera nie mając przygotowanego jego następcy i powierzając zespół dotychczasowemu asystentowi. Przykładowo w przypadku Bournemouth wyszło to akurat pozytywnie, ponieważ Gary O’Neil wyciągnął zespół z dołka, z trenera tymczasowego został stałym i obecnie Wisienki są nad strefą spadkową. Podobnie postąpiło Southampton powierzając misję utrzymania Rubenowi Sellesowi, który wcześniej był asystentem zarówno Ralpha Hasenhuttla, jak i Nathana Jonesa. Grę w Lidze Mistrzów Tottenhamowi ma zagwarantować natomiast Cristian Stellini, dotychczasowy asystent Antonio Conte. Tymczasowy trener długo rządził też w Wolves (był nim Steve Davis), które od zwolnienia Bruno Lage’a potrzebowało 1,5 miesiąca, aby znaleźć nowego trenera. W Leeds po zakończeniu współpracy z Marschem proces ten trwał niecały miesiąc, ale i tak Michael Skubala zdążył poprowadzić zespół w trzech meczach.
Kluby Premier League nie martwią się na zapas
Sporo klubów w Premier League przestało patrzyć długofalowo, a skupia się jedynie na tym sezonie. Crystal Palace, Leicester, Chelsea i Leeds niedawno musiały dogadywać się z nowym trenerem, a latem znowu czeka ich to samo, ponieważ szkoleniowcy podpisali umowę tylko do końca obecnego sezonu (choć według informacji mediów Leeds ma opcję przedłużenia kontraktu z Javim Gracią w przypadku utrzymania). Przed podobnym wyzwaniem stoją Tottenham i Southampton – zespoły prowadzone obecnie przez asystentów byłych trenerów. Wiele klubów Premier League w obecnym sezonie wygląda, jakby gdzieś się pogubiła i działała trochę po omacku.
Z czego wynika taka nerwowość osób decyzyjnych w klubie? Głównym czynnikiem może być zagrożenie spadkiem. Wiemy, że kiedy w oczy zagląda widmo degradacji – kluby są w stanie przekreślać starannie opracowywane długofalowe plany, a robią wszystko, aby odmienić sytuację tu i teraz. Zaczynają tonąć, więc chwytają się brzytwy. W tym sezonie akurat tabela ułożyła się w taki sposób, że w trakcie przerwy reprezentacyjnej pomiędzy ostatnią, a dwunastą drużyną były zaledwie 4 punkty różnicy. Prawie połowa ligi była zagrożona spadkiem, więc w wielu miejscach przyczyniło się to do radykalnych decyzji, obliczonych na krótkoterminowy sukces, jakim ma być pozostanie w elicie na kolejny sezon.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej