Chelsea kontra Liverpool. Teoretycznie mecz, który powinien grzać cały piłkarski świat. W praktyce – oba zespoły są w takim położeniu, że przed dzisiejszym meczem kibice obu klubów mogli przypominać zięciów z żartów o teściowej. Każdy szukał argumentów na to, że jego zespół jest gorszy.
Wiele o tym spotkaniu mówi podejście Jurgena Kloppa
Dla niemieckiego szkoleniowca była to okazja, aby dać odpocząć kilku ważniejszym piłkarzom. Virgil van Dijk nie pojechał do Londynu z całą drużyną z powodu choroby, a na ławce znaleźli się Mohamed Salah, Cody Gakpo, Trent Alexander-Arnold i Andy Robertson. Braki kadrowe The Reds były widoczne. Jeśli któryś z zespołów grał lepiej to była to Chelsea. Gospodarze częściej tworzyli sobie sytuacje, ale klasycznie brakowało im wykończenia lub lepszych zachowań pod polem karnym rywala.
Na murawie w oczy rzucał się zwłaszcza N’golo Kante. Francuz już po kilkunastu minutach pokazał jak dużo znaczy dla Chelsea. Notował sporo odbiorów, wygrywał pojedynki w środku pola i skutecznie przyspieszał ataki prowadzeniem piłki. Kante jest nieoceniony w takich meczach, gdzie posiadanie piłki jest wyrównane, a większosć okazji to efekt faz przejściowych. Fakt, że 32-letni Kante w pierwszym meczu w wyjściowym składzie od 8 miesięcy wyglądał tak dobrze sporo o nim mówi, ale chyba jescze więcej mówi o środku pomocy Liverpoolu, nad którym media pastwią się od początku sezonu.
To właśnie Kante był architektem większości ataków swojego zespołu
Przez chwilę miał nawet na swoim koncie asystę, ale VAR anulował gola dopatrując się zagrania ręką Kaia Havertza. To nie była pierwsza dogodna sytuacja Chelsea w tym spotkaniu. Po zwolnieniu Grahama Pottera problem ze skutecznością sam się nie rozwiązał. Tymczasowy trener, Bruno Saltor zdecydował się dziś na ustawienie z trójką środkowych pomocników i dwójką atakujących. Jeśli chodzi o ofensywę – niewiele to jednak zmieniło. Joao Felix momentami imponuje kontrolą piłki i dryblingiem na małej przestrzeni, ale często zamiast wdawać się w pojedynki lepszym rozwiązaniem byłoby zagranie do kolegi.
Powodów do optymizmu nie mają także w Liverpoolu. Jak już pisaliśmy – środek pola został zabiegany przez samego Kante, defensywa też nie była pewna, prawa strona pod nieobecność Salaha (Egipcjanin wszedł w 65. minucie) – bezproduktywna, więc Liverpool głównie grał drugim skrzydłem, gdzie ich ataki zatrzymywał świetnie dziś dysponowany Wesley Fofana.
To szósty z rzędu remis w bezpośrednim pojedynku tych zespołów i czwarty kolejny, który zakończył się bezbramkowo. Oba zespoły – jak przewidywali fani – nie mogły przegrać, więc ich zespoły otrzymały po punkcie w meczu, po którym każda ze stron będzie sfrustrowana. Kibice Chelsea z powodu kolejnego meczu, w którym ich zespół jest nieskuteczny i nie potrafi udokumentować przewagi. Fani Liverpoolu ze względu na bezsilność ich zespołu nasilającą się z każdą kolejną minutą.
Chelsea 0:0 Liverpool
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej