Lech na rewanżowe starcie przeciwko Djurgardens jechał ze sporą zaliczką. Po wygranej 2:0 w Poznaniu, pozostało postawić „kropkę nad i” uzyskując dobry wynik w Sztokholmie. W Szwecji gospodarze nie byli jednak skazywani na porażkę. Grali oni na swojej sztucznej murawie, oraz wyszli bardziej ofensywnym składem niż przed tygodniem.
Duma Sztokholmu od razu rzuciła się do ataku
Przeprowadzili kilka ciekawych akcji, lecz strzałami nie zagrozili bramce Bednarka. Lech odpowiedział strzałem Ishaka w słupek. Po dziesięciu minutach „Żelazne Piece” ostygły i to Kolejorz zaczął atakować. Kilka ciekawych stałych fragmentów mogło zakończyć się golem dla poznaniaków. Po kilku minutach dominacji goście oddali inicjatywę, agresywnie się przy tym broniąc. Nie pozwalali szwedzkiej drużynie na przeprowadzanie groźnych akcji. Najaktywniejszy po stronie Djurgardens był Wikheim, który raz po raz starał się przedrzeć przez zasieki Lechitów. W 40. minucie spotkania Sousa przechwycił piłkę na połowie rywala, po czym sam pobiegł z nią w kierunku bramki przeciwnika. Tuż przed polem karnym, gdy wychodził na czystą pozycję do oddania strzału, co sędzia po obejrzeniu powtórki nagrodził czerwoną kartką dla Szweda. Lech grając w przewadze przycisnął trochę mocniej, ale nie udało mu się zdobyć bramki przed przerwą.
Po zmianie stron poznaniacy rzucili się na rywali
Po jednej z akcji Szymczak trafił w poprzeczkę, a dobijający jego strzał Murawski obił słupek. Na gospodarzy podziałało to jak płachta na byka. Drużyna ze Sztokholmu ruszyła do ataku, wierząc, że mimo gry w osłabieniu są w stanie odwrócić wynik rywalizacji. Defensywa Kolejorza bardzo dobrze te zakusy niszczyła już w zarodku, niemal nie pozwalając wejść zawodnikom ze stolicy Szwecji we własne pole karne. Frustracja gospodarzy była coraz bardziej widoczna. Często dopuszczali oni do niebezpiecznych kontr Lecha, oraz przekraczali przepisy, nagrodzone żółtymi kartkami przez sędziego. Doszło nawet do kopnięcia Szymczaka przez zawodnika Dumy Sztokholmu, lecz sędzia pokazał za to przewinienie tylko żółty kartonik.
W 77. minucie spotkania wielopodaniowa akcja Lechitów zakończyła się bramką
Strzelcem bramki został wpuszczony w drugiej połowie Marchwiński. Polak w poprzedni spotkaniu przypieczętował zwycięstwo Lecha, a dzisiaj przypieczętował awans, bo już nic nie było w stanie wydrzeć go poznaniakom. Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry Niebieskim Pasom udało się wbić piłkę do bramki Bednarka, lecz sędzia odgwizdał spalonego. Podrażniony Lech przeprowadził kolejny atak. Przy zupełnie biernej postawie szwedzkiej defensywy, w pole karne wbiegł Marchwiński, podał do Skórasia, ten oddał do Kvekveskiriego, który umieścił piłkę w siatce. Chwilę po wznowieniu gry Gruzin przejął piłkę, po czym odwdzięczył się młodemu reprezentantowi Polski, który postawił kropkę nad i zdobywając trzeciego gola w dzisiejszym spotkaniu.
Lech melduje się w ćwierćfinale Ligi Konferencji Europy. W całym dwumeczu Kolejorz wyglądał o wiele lepiej niż rywale z północy. Jutro losowanie par kolejnego etapu, a dzisiaj poznaniacy na pewno będą świętować. Pyry na europejskiej arenie grają naprawdę świetnie. Zrównoważona obrona z atakiem. Bardzo mądrze poukładał to wszystko trener van den Brom. Trzymajmy kciuki, żeby Holender doprowadził drużynę z Wielkopolski do finału w Pradze.
Djurgardens — Lech Poznań 0:3 (Marchwiński 77, Kvekveskiri 90+1, Skóraś 90+2)
Autor: Emil Świątek