FC Barcelona podchodziła do dzisiejszego spotkania ze świadomością, że nawet potencjalne 6 pkt po zwycięstwach z Bayernem i Viktorią Pilzno nie da im upragnionego awansu do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Jedynym celem Barcy na mecz z mistrzem Niemiec, mogło być zatem co najwyżej zrobienie „dobrego wrażenia” i przerwanie długiej serii porażek z bawarską formacją. Zespół z Camp Nou nie zdołał jednak spełnić nawet takiego celu minimum.
Halo obrona, jest tam kto?
Bayern dominował w środku pola, wygrywał pojedynki i stykowe piłki, nie pozwalając Barcelonie nawet na odrobinę swobody. Defensywa Blaugrany wyglądała tego wieczoru fatalnie. Kounde z Alonso zawalili sprawę właściwie przy każdej z bramek ekipy Nagelsmanna. Hector Bellerin prezentował się jak piłkarz, który ewidentnie nie dojeżdża do poziomu Ligi Mistrzów. A dla Busquetsa czy Kessiego (swoją drogą co on w ogóle robił na boisku?) słowo „intensywność” wydaje się po prostu obce.
Niewydarzony atak Barcelony
No cóż, skoro obrona nie dawała rady, to może należało postawić wszelkie siły na atak? Problem w tym, że Duma Katalonii nie była w stanie przeprowadzać żadnych sensownych akcji w ofensywie. Piłkarzom Xaviego trudno było przenieść ciężar gry pod pole karne Bayernu, a co dopiero skutecznie uporać się z defensywą bawarczyków. Ousmane Dembele który harował w defensywie i wywalczył wiele rzutów wolnych dla Barcelony, popełniał również charakterystyczne dla siebie błędy w podejmowaniu boiskowych decyzji. Robert Lewandowski został niemalże całkowicie wyłączony z gry przez De Ligta i Upamecano. Pomysł Xaviego z grą na 4 środkowych pomocników tym razem nie wypalił.
W drugiej połowie Die Roten przeszli na tryb ekonomiczny i oddali więcej inicjatywy swoim przeciwnikom. Ale nawet przy tak apatycznym i grającym momentami od niechcenia Bayernie, Barca popełniała absurdalne błędy przy rozegraniu i nie potrafiła zyskać dla siebie korzyści w postaci bramki. Mało tego! Xavi wpuścił na boisk Ferrana Torresa, Raphinhę oraz Ansu Fatiego. Trzech zawodników ofensywnych. A mimo tego, FC Barcelona przez całe 90 minut oraz doliczony czas gry nie była w stanie oddać choćby jednego celnego strzału na bramkę Svena Ulreicha. A przecież to rezerwowy bramkarz Bayernu miał być jednym z najsłabszych punktów drużyny z Bundesligi w tej rywalizacji…
Kompleks Bayernu wciąż żywy
Tym samym, Duma Katalonii podbudowana dwoma naprawdę przekonującymi zwycięstwami z Villarrealem i Athletikiem Bilbao, wróciła do przygnębiającej rzeczywistości. To był kolejny mecz przeciwko rywalowi z najwyższej półki, który utwierdził fanów Blaugrany, że ich zespół nie jest w stanie rywalizować jak równy z równym z takimi zespołami jak Bayern. Znowu jedyną warstwą ratunku podczas konferencji prasowych dla Xaviego będzie narzekanie na decyzje sędziów, kontuzje i brak realnej stawki spotkania. Ale przecież ich rywale mieli bardzo podobne problemy. A mimo tego zwyciężyli na wyjeździe w sposób bardzo przekonujący i to bez większego wysiłku. Z takim podejściem, z taką grą i taką mentalnością, Barca może mieć spore problemy nawet na wiosnę w Lidze Europy.