Starcie GKSu Katowice z Górnikiem Zabrze powinno być świętem. Mówimy w końcu o dwóch śląskich drużynach, mających potężne grono fanów. Niestety, dzisiejsze starcie w Pucharze Polski nie było widowiskiem, do którego chcielibyśmy wracać. Gra ekstraklasowicza nie wyglądała tak, jak powinna, a katowiczanie mimo ambitnej postawy, zaliczyli bardzo nierówny występ.
Tło pierwszej połowy, to większe chęci po stronie gospodarza
Spora w tym wina zabrzan, którzy przesadnie oddawali rywalom inicjatywę. W szeregach Górnika wyróżniał się tak naprawdę jedynie Lukas Podolski, który co prawda nie prezentował niczego wybitnego, ale próbował rozruszać ofensywę swojego zespołu. Gdy pod koniec pierwszej połowy arbiter odgwizdał jedenastkę, a na gola zamienił ją Arkadiusz Jędrych, Górnicy nie mieli innej opcji i po zmianie stron musieli zaatakować. Zaatakować zdecydowanie inaczej niż w pierwszej połowie, gdy Podolski próbował współpracować z Okunukim, ale niewiele z tego wychodziło.
Katowiczanie w drugiej połowie niepotrzebnie odpuścili. Czekali co zaprezentuje rywal, pozwalając zabrzanom poczuć, że nie muszą przegrać tego meczu. Kto zrobił różnicę? Oczywiście Lukas Podolski. Wszyscy wiedzą, że mówimy o zawodniku mającym świetne uderzenie z dystansu. Mimo to, gracze Gieksy po 57. minutach gry najwyraźniej zapomnieli o atucie Lukasa, zostawiając mu mnóstwo miejsca na linii pola karnego. Podolski nie zmarnował takiej okazji, doprowadzając do wyrównania. Dodatkowo, gdy GKS chciał szybko odpowiedzieć odzyskując prowadzenie, nieodpowiedzialnym faulem osłabił ich Patryk Szwedzik. Arbiter wyrzucił gracza z murawy, a Górnicy grając z przewagą jednego zawodnika mogli poczuć się pewnie.
Zespół z Zabrza dalej próbował, ale konkretów brakowało… aż do 87. minuty.
Kto? Lukas Podolski. Jak? Strzał zza linii pola karnego
GKS Katowice walczył i nie był dziś nadzwyczaj słabszy. Widać było, że w drugiej połowie opadli fizycznie i nie poradzili sobie z Podolskim. Ten wykorzystał swój firmowy atut, przechylając szalę zwycięstwa. To był jego wieczór, chociaż widać było, że nie był nawet szczególnie zadowolony ze strzelonych goli. Być może zdawał sobie sprawę, że momentami w pojedynkę ciągnie grę Górnika.