City zatrzymane, United wygrywa w derbach – podsumowanie 27 kolejki Premier League

Stało się! Manchester City zakończył swoją zwycięską passę, a zatrzymał ich derbowy rywal z czerwonej części miasta. To było najważniejsze wydarzenie minionej kolejki, ale co jeszcze działo się w Anglii w ten weekend? Tego dowiecie się z naszego podsumowania. Subiektywne wnioski o każdym klubie w kilku zdaniach poparte własnymi obserwacjami. A do tego statystyki, heatmapy i ciekawostki. Prawdziwa gratka dla fanów angielskiej piłki. Zaczynamy.

1. Manchester City

21 zwycięstw pod rząd i koniec. Seria w niedzielę przerwał Manchester United (0:2). Dla Guardioli lepiej jednak, że taki mecz nadszedł w lidze, gdzie mistrzostwo mają na wyciągnięcie ręki niż w Lidze Mistrzów. Od początku obecnego roku praktycznie nie było okazji, żeby przyczepić się do Man City, więc trzeba napisać to teraz: latem będą musieli sypnąć trochę kasy na nowego napastnika. Aguero zdrowotnie już nie wyrabia, a Jesus po raz kolejny udowodnił, że nie jest „9-tką” na najlepsze kluby świata.

REKLAMA

2. Manchester United

Drużyna zagadka. Kiedy tylko zaczęliśmy mówić o zadyszce, zmęczeniu, trzech bezbramkowych remisach z rzędu, impasie strzeleckim przeciwko zespołom TOP 6 i problemach z kreowaniem sytuacji United pokonuje lidera, który miał serię 21 zwycięstw z rzędu rezultatem 2:0. Solskjaer wreszcie objął wyraźną taktykę pod kontrataki i to po nich tworzyli główne zagrożenie. Kibice Czerwonych Diabłów mogli odnieść przyjemne deja vu z derbowych spotkań z zeszłego roku. United pokonało City tą samą bronią.

3. Leicester

Takie zwycięstwa, jak to z Brighton na The Amex (2:1) przy obecnej sytuacji Leicester są dla Brendana Rodgersa na wagę złota. Nie oszukujmy się, patrząc na skład Lisów z meczu z Mewami, czy z Burnley to jest obecnie zespół na środek tabeli. Przy czteropunktowej przewadze nad piątym Evertonem przed startem kolejki zadaniem Leicester jest utrzymać przewagę do momentu, kiedy kluczowi piłkarze wyzdrowieją. A w tym może pomóc strzeleckie przebudzenie Kelechiego Iheanacho.

4. Chelsea

Mamy bardziej pozytywne wieści niż tylko to, że Chelsea jest monolitem w defensywie, bo za Tuchela to już standard. Kiedy popatrzymy na strzelane bramki przez The Blues z Evertonem (2:0) – samobój i rzut karny – mamy klasyczny obraz zespołu męczącego się z piłką. Jednakże, piłkarze Tuchela oddali aż 9 celnych strzałów i mieli 5 „wielkich okazji”. Zabrakło skuteczności. Problem w tym, że Chelsea optycznie lepiej wygląda bez klasycznego napastnika, ale wówczas ma kłopoty z wykorzystywaniem sytuacji.

5. West Ham

Pisanie tych podsumowań tydzień w tydzień utwierdza mnie w przekonaniu, że West Ham to najrówniejszy i najbardziej przewidywalny zespół tego sezonu Premier League. Co kolejkę mógłbym przepisywać mniej-więcej to samo i nie traciłoby to na aktualności. Wszyscy myśleliśmy, że ta maszyna w końcu się zatnie, ale na ten moment wątpię, że coś takiego będzie mieć miejsce. Jeśli miałbym teraz typować to ekipa Moyesa spokojnie załapie się do pucharów i jeszcze długo będzie w grze o TOP 4.

6. Everton

O ile wcześniej pisałem o przewidywalności West Hamu tak Everton jest przewidywalny w swojej nieprzewidywalności. Dla mnie oni ciągle grają słabo, co najwyżej przeciętnie w ataku i bardzo różnie, choć ostatnio często dość dobrze w defensywie. Ich atutem jest skuteczność (mają najwyższą konwersję wielkich okazji w całej lidze) i wyrachowanie. Wczoraj Chelsea (0:2) okazała się za mocna, ale warto pochwalić krytykowanego zewsząd Jordana Pickforda. W ostatnich meczach uratował zespół przed stratą kilku goli.

7. Tottenham

Tottenham Mourinho od początku jego kadencji gra falami i zdaje się, że kiedy sezon wchodzi pomału w fazę finiszu Koguty złapały zwyżkę formy. Cała ofensywna trójka w postaci Son-Kane-Bale są do bólu skuteczni i nie potrzebują wielu sytuacji, aby przekładać je na gole. Jak zapewne pamiętacie, podobnie było na początku sezonu, kiedy zachwycaliśmy się współpracą Anglika z Koreańczykiem. W połączeniu z poprawieniem defensywy to może być przepis na… kto wie? może nawet TOP 4?

8. Liverpool

Nieważne jak długo interesujesz się piłką nożną – musisz przyznać, że historia Liverpoolu, który przez 2,5 roku nie przegrywa Anfield, aby w następnych 6 meczach ponieść 6 porażek i nie strzela w tym czasie gola z gry jest bardzo wysoko na liście najcięższych do wytłumaczenia rzeczy. Dlatego nie będę się tego podejmował. Z Fulham (0:1) Klopp zamieszał w składzie, ale to i tak nic nie dało. Neco Williams zupełnie nie radził sobie z lewą stroną rywali, a ofensywa dała kilka pozytywnych sygnałów dopiero po przerwie.

9. Aston Villa

Ostatnie trzy spotkania The Villans to zaledwie 1 strzelony gol i to z przeciwnikami, którzy dla ofensywy są raczej łatwymi łupami: Leeds, Sheffield i Wolves (0:0). Aston Villa z grudnia to już tylko wspomnienia. Złożyło się na to kilka czynników: kontuzja Jacka Grealisha, brak rotacji w najbardziej intensywnym okresie sezonu, przez co teraz piłkarze są zmęczeni oraz nieskuteczność. W grze o puchary utrzymuje ich jeszcze dość solidna defensywa oraz – przede wszystkim – kapitalny Emiliano Martinez między słupkami.

REKLAMA

10. Arsenal

Jeśli w dyskusjach o futbolu często przewijają się słowa o DNA danego klubu to remis z Burnley (1:1) idealnie odzwierciedla to, czym jest DNA Arsenalu. Większość meczu Kanonierzy grali dobrze, szybko objęli prowadzenie, które stracili po kuriozalnej pomyłce Xhaki. W końcówce, jak nie ostrzeliwali obramowań bramki to strzały rozpaczliwie blokowali obrońcy rywala. Jeśli Arsenal dalej będzie tracił punkty w tak amatorski sposób, to za niedługo Arteta przerzuci wszystkie siły na Ligę Europy.

11. Leeds

3 z 4 ostatnich meczów Leeds zakończyło bez zdobyczy bramkowej. To dość zaskakująca statystyka, jak na tak ofensywny zespół. Podopieczni Bielsy ostatnio mają ogromne problemy ze skutecznością, a w niektórych meczach bramka rywali wydaje się być zaczarowana. Drugi problem to stałe fragmenty gry. Z West Hamem (0:2) mieli szczęście, że stracili w ten sposób tylko jednego gola. Jestem ciekawy, czy Bielsa latem sięgnie po bardziej doświadczonych stoperów, czy dalej będzie trwał przy swojej filozofii.

12. Wolverhampton

Zacznę od pewnej ciekawej statystyki: otóż w pierwszych 102 meczach w Premier League Conor Coady nie oddał żadnego celnego strzału. W ostatnich dwóch spotkaniach za to dwa razy celnie uderzał na bramkę rywala, a ponadto w starciu z Aston Villą (0:0) zmarnował dwie stuprocentowe sytuacje. To dobrze odzwierciedla, jak wyglądało sobotnie starcie – mało piłki w piłce i główne zagrożenie po stałych fragmentach gry. W meczach Wilków to ostatnio dość częsty obrazek.

13. Crystal Palace

Najlepszą informacją po porażce z Tottenhamem (1:4) jest powrót Wilfrieda Zahy. Iworyjczyk pojawił się na boisku w drugiej połowie i mimo, że nie za bardzo ożywił grę zespołu to wiemy, jaką jakość potrafi dać ten zawodnik, co dobrze wróży na przyszłe spotkania. Mimo, że Orły nie są (i raczej już nie będą) zagrożone spadkiem to fajnie byłoby gdyby z przodu prezentowali coś więcej. W ostatnich 15 meczach Premier League tylko raz przekroczyli wartość jednej spodziewanej bramki.

14. Southampton

Wreszcie po nieco ponad dwóch miesiącach Święci wygrywają mecz w Premier League. Z Sheffield (2:0) zagrali dobry mecz i wreszcie zaczęli kreować sobie sytuacje z gry. Złożyło się na tylko kilka czynników: powrót na prawą obronę Walkera-Petersa, przez co Bednarek wrócił na swoją nominalną pozycję oraz zmiana ustawienia. Piłkarze Southampton w ofensywie często wymieniali się pozycjami, a najjaśniejszym punktem był 21-letni Nathan Tella, który raz po raz dzięki swojej szybkości uciekał obrońcom rywala.

15. Burnley

5 ostatnich meczów domowych to 5 remisów w wykonaniu Burnley. Znowu nie można odmówić im regularności i zdobywania punktów, kiedy spotkanie im się nie układa, jednak ostatnie tygodnie mogą niepokoić Seana Dyche’a w kontekście postawy jego defensywy. W 13 meczach Premier League w 2021 roku zachowali tylko 3 czyste konta, a oglądając mecze też nie można mieć powodów do optymizmu, ponieważ The Clarets zwyczajnie mają szczęście. I nie chodzi tu tylko o mecz z Arsenalem (1:1).

16. Newcastle

Ostatnio pochwaliłem Steve’a Bruce’a za odbudowanie ofensywy pod nieobecność Calluma Wilsona jednocześnie nieco współczując mu, że ciągle ktoś wypada mu z kontuzją. No i okazało się, że z kontuzją wypadli również Almiron i Saint-Maximin, więc łącznie Bruce nie mógł skorzystać z trzech zawodników, którzy są odpowiedzialni za 60% goli w Premier League. Pierwsza jedenastka, która wyszła na West Brom miała łącznie 7 trafień w tym sezonie ligowym. Efekt? 0:0. Sroki i tak powinny się cieszyć z tego punktu.

17. Brighton

Kolejny mecz, po którym na The Amex mogą czuć niedosyt. Tym razem Brighton nie był już aż tak nieskuteczny, jak we dwóch wcześniejszych meczach z Palace i West Bromem, ale z Leicester (1:2) na remis spokojnie zasłużył. O ich utrzymanie byłbym cały czas względnie spokojny, ponieważ mimo rażącej nieudolności w wykańczaniu sytuacji nadal tracą niewiele bramek. W sobotę bardzo dobry mecz zagrał Lallana, który operował na całej szerokości boiska.

18. Fulham

Ekipa Scotta Parkera nie poddaje się w walce o utrzymanie i po zwycięstwie z Liverpoolem (1:0), przy takiej formie The Cottagers ciężko wyobrazić mi sobie ich spadek. Przede wszystkim z uwagi na ich defensywę. Na grafice poniżej widzicie porównanie ich statystyk defensywnych z pierwszych 11 kolejek oraz reszty sezonu. A od meczu z WHU niemal równy miesiąc temu wygląda to jeszcze lepiej. 5 czystych kont i tylko 2 stracone gole w 7 meczach. Fulham na ten moment to jedna z lepszych drużyn w lidze.

19. West Brom

Często chwaliłem tutaj Mbaye Diagne’a, nowego napastnika Drozdów. Za to, że ożywił atak, że jest centralnym punktem ofensywy, do którego zawsze można zagrać długą piłkę, że ma instynkt snajpera i dobrze się ustawia. Wszystko to prawda, jednak Senegalczyk ma jedną wadę: jest bardzo nieskuteczny. Od jego pierwszego meczu w wyjściowym składzie według modelu xG miał okazje warte 3,58 gola (żaden napastnik nie ma wyższego współczynnika w tym okresie). Tymczasem on strzelił tylko 1 bramkę.

20. Sheffield

W meczu z Southampton (0:2) Sheffield wcale nie było bez argumentów. Oczywiście, byli zespołem o wiele słabszym i wynik dobrze oddaje to, co działo się na boisku, ale mimo tego zabrakło im skuteczności. To ich ogromny problem, który ciągnie się od początku sezonu. Fajnie się patrzy na ich determinację, wolę walki i serce, które zostawiają na boisku, jednak klasy piłkarskiej nie oszukają. Czekamy i odliczamy kolejki, kiedy już oficjalnie pożegnają się z Premier League.

Obserwuj autora na Twitterze i Facebooku

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,735FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ