Pisa w poprzednim sezonie Serie B zajęła miejsce numer trzy. Perspektywy awansu były bardzo realne, tym bardziej, że przebrnęli przez półfinał baraży. W decydującym spotkaniu prowadzili już 2:0 z Monzą, ale pogoń rywali okazała się skuteczna. Christian Gytkjaer strzelił dwa gole i po dogrywce to jego zespół miał okazję do świętowania. Działacze Pisy byli tak wkurzeni sytuacją, że… zwolnili swojego trenera. Ich zdaniem Luca D’Angelo nie wypełnił zadania, więc trzeba było znaleźć kogoś lepszego. Co mogło pójść nie tak?
Nowym szkoleniowcem został niejaki Rolando Maran
Cel – ten sam. Wyniki – nieporównywalnie gorsze. Z sześciu spotkań ligowych wygrał… zero. Pisa odpadła także z Pucharu Włoch. Zamiast oczekiwanego progresu, nastąpił potężny regres. Dziś mówimy o ostatnim zespole Serie B. W takiej sytuacji działacze musieli podjąć konkretne kroki i… zwolnili Marana. Kto przejął stery zespołu? Oczywiście Luca D’Angelo. Los okazał się złośliwy, a osoby decyzyjne dostały bolesną nauczkę, że nie warto psuć czegoś co działa dobrze, ale ma pewne wady.
Warto docenić w tym momencie zachowanie trenera, który zgodził się tak naprawdę ratować drużynę, którą zostawiał jako jednego z faworytów do awansu. Sytuacja wzbudza spore zainteresowanie kibiców i jest uważana za swoistą lekcję zaufania. Dlaczego skreślono sprawdzonego człowieka, który był związany z klubem?
Czemu Pisa nie doceniła wyniku, jaki zrobił z zespołem Luca D’Angelo?
Stare porzekadło mówi, że człowiek docenia dopiero gdy coś straci i tak też jest z włoskim klubem. Z własnej winy zamiast myśleć o awansie do Serie A, będą teraz toczyć ciężkie boje o utrzymanie się w Serie B.