Ivi Lopez game-changer, czyli czego Rakowowi brakowało przed rokiem

Otwierający gol po uderzeniu z dystansu, dwie wspaniałe asysty i ciągłe tworzenie przewagi swoimi zagraniami. Ivi Lopez w meczu z Astaną udowodnił, że jest po prostu za dobry na polski klub. Tym samym jeszcze raz należą się ogromne pochwały dla Rakowa za przedłużenie kontraktu ze swoim gwiazdorem. Hiszpan w formie to game-changer, którego częstochowianom brakowało przed rokiem w drodze do fazy grupowej Ligi Konferencji.

Ivi Lopez ma coś do udowodnienia w Europie

Przed rokiem Raków w 6 meczach na europejskiej scenie strzelił tylko dwa gole. Ani razu w ciągu 210 minut dwumeczu nie potrafił trafić do siatki przeciwko litewskiej Suduvie. Pierwszą bramkę strzelili dopiero w dogrywce drugiego dwumeczu z Rubinem Kazań. Drugiego dołożyli z Gentem u siebie. Rakowowi brakowało jakości w ofensywie. Krytyka spadała przede wszystkim na Iviego Lopeza, który formy z Ekstraklasy nie potrafił przełożyć na mecze w europejskich pucharach. O tym, jak poniżej oczekiwań grał 28-latek najlepiej świadczy zestawienie wyjściowej jedenastki na rewanżowy mecz z Gentem o awans do fazy grupowej Ligi Konferencji. Marek Papszun posadził Hiszpana na ławce, a spotkanie od 1. minuty rozpoczął Fabio Sturgeon, który dopiero co dołączył do zespołu. Kto wie, czy gdyby Ivi Lopez nie był wówczas w optymalnej formie to Raków na kartach swojej historii miałby już grę w fazie grupowej Ligi Konferencji.

REKLAMA

Jeśli Ivi przedłużając kontrakt miałby czuć się jeszcze niespełniony w 100% w Częstochowie to głównie przez brak mistrzostwa oraz poprzedni, jedyny epizod w europejskich pucharach. 28-latek ma więc jeszcze coś do udowodnienia. Dziś Raków w pierwszym meczu w Europie zdobył już 5 goli przebijając wynik sprzed roku. A głównym architektem tego okazałego zwycięstwa był Ivi Lopez. To on otworzył strzelanie (choć z dużą pomocą bramkarza rywali), to on dał dwie genialne asysty i to on nieustannie pokazywał się do gry między liniami, napędzał ataki i tworzył indywidualną przewagę.

Raków, czyli najlepiej grający zespół bez piłki w Polsce

Innym aspektem, na który warto zwrócić uwagę po spotkaniu Rakowa z Astaną to coś, co zaprowadziło ich tak daleko przed rokiem – defensywa. Organizacja i dyscyplina taktyczna. Po początkowym kwadransie spodziewaliśmy się, że zespół Marka Papszuna będziemy głównie oceniać przez pryzmat zarządzania piłką, kontrolowania meczu i tworzenia jakościowych sytuacji po atakach pozycyjnych. Kłodę pod nogi zespołowi rzucił jednak Deian Sorescu otrzymując już w 21. minucie drugą żółtą kartkę. Ileż to już razy widzieliśmy jak polskie zespoły w Europie same wkładają sobie kij w szprychy? Raków też nie wystrzegł się błędów.

Niemniej jednak, częstochowianie znakomicie poradzili sobie w kryzysowej sytuacji/ Dali praktyczny wykład, jak powinno się grać w osłabieniu jednego gracza. Astana potem sama wyrównała stan zawodników na boisku, kiedy przedwcześnie do szatni udał się Darabayev, lecz do tego czasu przez 40 minut grali w przewadze jednego zawodnika i – choć przebieg spotkania nieco się zmienił – zupełnie nie potrafili tego wykorzystać. Kazachowie nie oddali ani jednego celnego strzału w tym czasie i nie stworzyli żadnej klarownej sytuacji. Marek Papszun przesunął Mateusza Wdowiaka na prawe wahadło i bronili w ustawieniu 5-2-2 z Ledermanem dołączającym do przedniej formacji przy próbie założenia agresywniejszego pressingu.

Trener też zareagował w przerwie.

Zmienił skrajnego środkowego obrońcę Bogdana Racovitana, który miał już żółtą kartkę, a w jego miejsce pojawił się Fran Tudor niemający problemu z pokryciem wolnych przestrzeni za swoimi plecami. Udział w meczu zakończył także Ben Lederman. Papszun uznał, że lepiej w roli opisywanej wyżej sprawdzi się Ivi Lopez, a do formacji ataku dołączy Vladyslav Kochergin. Każdy wiedział, co ma robić, jak się przesuwać i za kogo odpowiadać. Raków to bezapelacyjnie najlepiej grający bez piłki zespół w Polsce.

Do organizacji i dyscypliny taktycznej, która była już na europejskim poziomie w poprzednim sezonie teraz częstochowianie muszą dodać więcej animuszu w ofensywie. Pierwszy mecz pokazał, że są w stanie to zrobić. To nie tylko Ivi Lopez. To także reszta – od dobrze wyprowadzających piłkę środkowych obrońców, przez oskrzydlających akcję wahadłowych i kreatywnego Bena Ledermana na walczącym, ale także strzelającym ważne gole Gutkovskisie kończąc. W Rakowie każdy piłkarz jest ważnym elementem w układance trenera Papszuna.

Obserwuj autora na Twitterze i Facebooku

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,737FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ