Erik Janża, Bartosz Nowak, Przemysław Wiśniewski, Adrian Gryszkiewicz, Lukas Podolski, Jesus Jimenez. Co łączy tę szóstkę? Panowie reprezentują barwy Górnika Zabrze, ale już za niecały miesiąc będą mogli podpisać kontrakt z nowym pracodawcą. Śląski klub po zwycięstwach nad Legią Warszawa i Górnikiem Łęczna wydaje się być na fali wznoszącej, ale potencjalny exodus liderów drużyny musi niepokoić kibiców. Czy za chwilę czeka nas niemiła rewolucja w składzie?
Temat w rozmowie z klubową stroną Górnika Zabrze poruszył Roman Kaczorek – obecny szef skautingu, który wydaje się kluczową osobą w kontekście planowania kwestii sportowych. Szczególnie, po odejściu Artura Płatka. Pan Roman stwierdził:
Oczywiście w chwili obecnej koncentrujemy się na rozmowach z piłkarzami, którymi kończą się kontrakty. Takie negocjacje trwają. Staramy się z całych sił przedłużyć te kontrakty. Czy nam się to uda? Na razie jesteśmy w toku rozmów.
Roman Kaczorek, https://www.gornikzabrze.pl/aktualnosci/wydarzenia/021221-roman-kaczorek-rozmawiamy-i-pracujemy
Czy po takiej wypowiedzi kibice mogą czuć się spokojniejsi o przyszłość swojej ukochanej drużyny i dalszą „radość” z gry takich graczy jak Jimenez?
Musimy być uczciwi – czas nie gra na korzyść Górnika. To nie jest klub, który może pozwolić sobie na nieograniczone wydatki i z dnia na dzień rzucać oferty nie do odrzucenia. Każda złotówka powinna być wydana z rozsądkiem, ale żadnej nie można też marnować. W ostatnich latach rzadko potrafiono poradzić sobie z przekonaniem piłkarzy do kontynuowania kariery w Zabrzu. Prosty przykład? Koniec sezonu 2018/19. Jeszcze w trakcie rozgrywek agent Daniego Suareza przekonywał, że jego klient nie dostał oferty przedłużenia umowy. Po ostatniej kolejce prezes Bartosz Sarnowski zadeklarował jednak, że taka propozycja została złożona, ale Hiszpan ją odrzucił. Podobnie wyglądała sprawa z Valerianem Gvilią, który był wypożyczony z Lucerny, ale odmówił możliwości pozostania w zespole, na czym skorzystała Legia. Obu można było zatrzymać i sprzedać nawet za te 200-300 tysięcy euro.
Osłabiony Górnik musiał szukać następców obu Panów, a w kolejnych miesiącach w Zabrzu pojawili się Erik Jirka, Stavros Vasilantonopoulos oraz Georgios Giakoumakis. Cała trójka sprawdziła się, co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Jednocześnie, cała trójka była tylko wypożyczona, a Górnik nie zdołał wykupić ich kontraktów. Po raz kolejny wypromowano piłkarzy, którzy odeszli bez jakiejkolwiek korzyści finansowej dla śląskiego zespołu. Marna to była akcja – chociaż cel krótkofalowy udało się osiągnąć.
Nie lepiej było z Igorem Angulo. Hiszpan sam żalił się w mediach o jego zdaniem bezowocne rozmowy nad nowym kontraktem. Przedstawiciele klubu przekonywali, że mają czas i są przygotowani na różne ewentualności. Czas pokazał, że blefowali i zostali „na lodzie”.
Historia powtórzyła się z Martinem Chudym
Górnik Zabrze „negocjował” nową umowę tak długo, aż piłkarz został wolnym graczem. Klub został bez zawodnika i bez pieniędzy za jego ewentualną sprzedaż. Kiedy więc dostrzegam zapowiedzi rozmów z obecną kadrą, mam dziwne przekonanie, że już gdzieś to wcześniej widziałem. O ile w przypadku Podolskiego kluczowa będzie decyzja samego Lukasa, który pewnie nie będzie kierował się kasą, a własnymi planami na przyszłość, o tyle perspektywy dalszej współpracy z Jesusem Jimenezem są znikome. Gość ma szansę występów w zdecydowanie silniejszych ligach, za zdecydowanie większe pieniądze i „przytulenie” sporej kasy za samo podpisanie kontraktu. Argumenty Górnika wydają się niewielkie. Brak pieniędzy, brak stabilnego projektu sportowego. Źle to wygląda.
Gryszkiewcz i Wiśniewski? Panowie z racji wieku będą pożądani zagranicą. Bartosz Nowak ma opcję przedłużenia kontraktu o rok, więc powinno udać się go zatrzymać. Janża wiele razy deklarował, że Górnik to dla niego ktoś więcej niż pracodawca, a jego bliscy dobrze czują się dobrze w Zabrzu.
Wydaje się jednak, że nawet gdy piłkarze chcą dalej reprezentować barwy klubu, to rozmowy z działaczami i tak układają(ły) się mizernie
Negocjacje z Wiśniewskim czy Jimenezem powinny być już dawno zakończone, a klub mieć jasny plan – przedłuża umowę czy sprzedaje liderów. Lekką ręką stracić może graczy wartych łącznie powiedzmy te 5 milionów euro. To ledwie kilka milionów złotych mniej niż roczny budżet Górnika. Czy drużyna jest gotowa na zawirowania w składzie? Wystarczy spojrzeć na przydatność letnich transferów – Jeana Julesa, Vamarę Sanogo czy Davida Tosevskiego, by mieć jeszcze większe wątpliwości. Wspomniany Tosevski miał być cennym wzmocnieniem ataku. Strzelił dwa gole w Pucharze Polski, strzelił w trzeciej lidze i… w sumie tyle. Ciężko zrozumieć politykę transferową Górnika, skoro gość ma być konkretnym kandydatem do pierwszego składu, strzela gola w każdym meczu, a potem w Ekstraklasie wchodzi na UWAGA 3 minuty.
Powody do niepokoju są ogromne, tym bardziej, że Górnik popełniał w ostatnich latach kardynalny błąd
Działacze uważali, że wstrzymywanie się z decyzją względem przyszłości zawodników, to danie sobie czasu na wymyślenie czegoś ekstra. Problem w tym, że brak decyzji to zła decyzja. Z każdym dniem Jimenez, Wiśniewski czy Gryszkiewicz są bliżej odejścia z klubu. 1 stycznia będą mogli podpisać umowę z nowym pracodawcą. Górnika nie stać na podwyższanie pensji piłkarzom, ale do licha! Nie stać go, by tak po prostu, lekką ręką tracić liderów. W ten sposób niczego nie uda się zbudować.