Trener Lecha bije się w pierś: „Nieco nam tego zabrakło”

Po zakończeniu przez Lecha Poznań tegorocznych zmagań jego trener w wywiadzie dla oficjalnej strony poznańskiego klubu podsumował minioną rundę. Niels Frederiksen przyznał, że mocno rotując skład na mecz z Lincoln Red Imps, popełnił błąd. Wstydliwą porażkę przekuł jednak na odpowiednie wnioski.

Ostatnie pół roku to rollercoaster dla poznańskiej publiczności. Lech wystawiał ją na próbę, kiedy raz wygrywał w świetnym stylu z Rapidem Wiedeń, by potem zaliczyć kompromitującą wpadkę na Gibraltarze z Lincoln. Ostatecznie Niels Frederiksen dokonał właściwych zmian, która wpłynęła na grę drużyny. Kolejorzowi udało się zakończyć rundę w dobrym stylu dzięki serii siedmiu meczów bez porażki.

REKLAMA

Całościowo też może być zadowolony, bo zdołał się utrzymać na każdym froncie. W Ekstraklasie wciąż jest w grze o obronę mistrzowskiego tytułu – choć tegoroczne rozgrywki są tak wyrównane, że bardziej przypominają karnawał, w którym zwykły człowiek z ludu ma możliwość zostać królem (tak, tu chodzi o Wisłę Płock). W Pucharze Polski awansował do ćwierćfinału i będzie walczyć o końcowy triumf. Z kolei w Lidze Konferencji poprawił swoją pozycję w tabeli ligowej i w play-offach zmierzy się z łatwiejszym rywalem (Shkëndiją Tetowo lub Kuopion Palloseurą).

Niels Frederiksen dzieli się refleksjami po wpadce

Gdyby cofnąć się w czasie, aby wybrać najgorszy mecz Lechitów w ostatniej rundzie, to raczej wielu wskazałoby wyprawę na Gibraltar. Poznaniacy kompletnie zlekceważyli swojego rywala, zagrali fatalnie i pomogli napisać wspaniałą historię w gibraltarskiej piłce. Sporo krytyki spadło na szkoleniowca, który dokonał na to spotkanie zbyt wielu zmian w składzie, co wpłynęło na grę jego zespołu. Duńczyk bronił się, stwierdziwszy, że wybrani przez niego piłkarze mieli wystarczająco umiejętności, żeby wygrać z Lincoln.

Po dłuższym czasie Frederiksen nie zmienił opinii o jakość składu, który wtedy wystawił. Natomiast przyznał rację tym, którzy uważali, że zmian w nim było zbyt dużo.

– Muszę być jednak szczery i przyznać, że nie można wymieniać ze spotkania na spotkanie praktycznie całej drużyny, tak jak to miało miejsce w przypadku naszego spotkania na Gibraltarze. Każdy z naszych zawodników, którzy wtedy zagrali, był wystarczająco dobry, by przyczynić się do wygranej, ale pod wpływem zbyt dużej liczby zmian dokonanej przez nas straciliśmy pewien ważny pierwiastek w naszych poczynaniach – powiedział.

Po przemyśleniu tamtej sytuacji jeszcze raz szkoleniowiec sformułował też ogólny wniosek.

– Kluczowe jest więc znalezienie balansu pomiędzy rotacjami, dopływem świeżej energii i oszczędzaniem piłkarzy przed potencjalnymi kontuzjami wynikającymi z przeciążenia. Trzeba jednak mieć w głowie to, by nie zmieniać w zespole zbyt dużo w krótkim czasie, to przyczynia się do zabijania rytmu gry, nie wpływa również korzystnie na współpracę pomiędzy poszczególnymi zawodnikami – wyjaśnił.

Zły balans w poprawianiu mankamentów

Lech w nowy sezon wchodził z mocno zmienioną kadrą. Część wzmocnień wynikała z kontuzji kluczowych piłkarzy: Daniela Håkansa, Patrika Wålemarka, Alego Gholizadeha czy Radosława Murawskiego. Łącznie do Poznania trafiło 9 piłkarzy – niektórzy z nich dołączyli do drużyny dopiero po rozpoczęciu rozgrywek. Zgranie takiej liczby zawodników w sytuacji, gdy gra się mecze co dwa dni, nie jest łatwym zadaniem. Między innymi ten czynnik według Frederiksena odgrywał ważną rolę w porażce na Gibraltarze, jak i również słabej postawie piłkarzy w defensywie w trakcie innych zmagań ligowych i pucharowych.

– Na początku sezonu w naszych meczach występowało po czterech, pięciu czy sześciu nowych piłkarzy. Kiedy decydujesz się na taki wariant musisz mieć w głowie, że to może mieć wpływ na sposób, w jaki drużyna będzie radzić sobie w momentach z piłką przy nodze. W takich sytuacjach potrzebujesz mieć jednak solidną podstawę w defensywie, wypracowanie jej nie powinno być tak trudne, jak pożądanych mechanizmów w ofensywie. Nieco nam tego zabrakło, skupialiśmy się pewnie zbyt mocno na tym, co bardziej wymagające, czyli naszej grze w ataku. Z tego wynikała za duża liczba traconych goli w tamtym okresie – stwierdził.

REKLAMA

Potrzeba przewartościowania wartości

Z tych słów można wywnioskować, że Kolejorzowi sprawiło trudność przystosowanie się do nowych warunków, w których należy zintegrowanie całego zespołu w krótkim czasie. Początkowo sztab źle rozkładał ciężar na trenowanie poszczególnych elementów. W końcu zmienił podejście, co przyczyniło się do poprawy wyników.

– Odbyliśmy w tamtym czasie szereg poważnych odpraw z piłkarzami. Ich wspólnym mianownikiem była potrzeba zmiany naszej mentalności w bronieniu i świadomość, że jeśli chcemy wygrywać częściej, musimy tracić mniejszą liczbę bramek. Wciąż strzelaliśmy dużo goli, podobnie jak w poprzednim sezonie, ale różnicę stanowiło to, ile razy sami dawaliśmy się zaskoczyć rywalom. Została więc przestawiona wajcha na większą koncentrację na sposobie gry defensywnej, tyczy się to oczywiście także naszych działań podczas treningów. Musieliśmy stanąć na wysokości zadania głównie pod kątem mentalnym, ale taktycznie także dążyliśmy do tego, by lepiej kontrolować mecze – podzielił się Niels Frederiksen.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    143,128FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ