Nie tak wyobrażali sobie ten sezon kibice ekipy z miasta włókniarzy. Po dokonaniu wielu głośnych transferów i zapowiedzi walki o najwyższe cele niespodziewanie… drużyna znajduje się tuż przy strefie spadkowej. Korona natomiast również porządnie się wzmocniła, ale tamtejszy projekt wydaje się być poukładany znacznie lepiej, przy okazji nie nosząc na sobie takiej presji.
Poukładana defensywa? A komu to potrzebne…
Od samego początku tego meczu widać było, że Korona ma jasno określony plan, który zamierza skrzętnie realizować. Widzew całkowicie pogubił się w grze defensywnej, a pierwsze trafienie przyjezdnych wydawało się jedynie kwestią czasu. Gola na 1:0 po dobrej akcji zdobył Antonin, który z najbliższej odległości wpakował piłkę do całkowicie pustej bramki. Stadion ucichł, a kibice bali się, że jest to dopiero początek problemów w tym meczu. Jak się okazało — całkiem słusznie.
W 35. minucie meczu obrona gospodarzy kolejny raz wykazała się sporą nieporadnością. Po dośrodkowaniu Nono gola na 2:0 zdobył Sotiriou, który uderzył głową, stojąc niemal tyłem do bramki. Piłka wpadła do niej, zahaczając jeszcze o boczną siatkę, a Scyzoryki udowodniły swoją przewagę i dojrzałość. Widzew był totalnie rozbity i na przerwę schodził z nisko spuszczonymi głowami.
Chwilowy impuls i… koniec
W drugiej odsłonie meczu wydawało się, że gospodarze będą mogli powalczyć o coś więcej. Szybko kontaktowego gola zdobył Juljan Shehu, a gra czerwonych wydawała się nieco lepsza. Wszelkie nadzieje zostały zgaszone w 58. minucie meczu, kiedy Stjepan Davidovic podwyższył prowadzenie przyjezdnych na 3:1. Chorwat dobił strzał spoza pola karnego, który zdołał jeszcze sparować golkiper rywala. To niemal zamknęło emocje w meczu, ale prawdziwym gwoździem do trumny okazała się 68. minuta.
To wtedy bowiem z boiska, po drugiej żółtej kartce, został odesłany do szatni Gallapeni. Niestety dla postronnego kibica mecz stracił koloryt, a fani gości wiedzieli, że ich drużyna nie wypuści już dwubramkowej zaliczki. Tak potrzebne i cenne przełamanie dla Korony Kielce nadeszło po pięciu kolejkach bez zwycięstwa.
Widzew kolejny raz udowadnia, że ta drużyna nie jest gotowa na walkę o wysokie cele. Aktualnie nie są oni nawet gotowi, by walczyć o cokolwiek innego niż utrzymanie. Kryzys się pogłębia, a kolejne porażki nie pomagają w utrzymaniu dobrych nastrojów. W ostatnich czterech meczach RTS zdobył zaledwie jeden punkt i nic nie wskazuje na to, aby mogli odwrócić ten trend.
Korona natomiast ma powody do optymizmu. Przerwali złą passę, wskoczyli na piąte miejsce w ligowej tabeli, a następny mecz grają z pogrążoną w kryzysie Cracovią. Jeśli tam również uda im się wygrać, to będzie można mówić o ugaszonym pożarze. Trener Jacek Zieliński kolejny raz udowadnia, że wie, co robi.
