Real Madryt po kolejnym przekonującym zwycięstwie wskakuje na szczyt tabeli, Xavi wygrywa derby Barcelony w debiucie jako trener, Felipe ratuje skórę Atletico w końcówce spotkania przeciwko Osasunie. Do tego niespodziewany pogrom Cadiz przez Getafe, Sevilla gubiąca punkty z Alaves i wspaniałe Rayo Vallecano. Zapraszamy do lektury!
Real nowym liderem
Przez kilka ostatnich kolejek, tabeli La Liga niezmiennie przewodził Real Sociedad. Zespół z San Sebastian zaczął sezon zdecydowanie powyżej oczekiwań i przez długi okres nie opuszczał fotelu lidera. Istotny w tym wszystkim był jednak fakt, że Baskowie posiadali o jeden rozegrany mecz więcej względem Realu, Sevilli czy Atletico. Najgroźniejsi rywale depczący po piętach zespołu Alguacila mieli zatem ukrytą przewagę. Jedyne co musieli zrobić, to właściwie ją wykorzystać. I to właśnie zrobił Real Madryt.
Sociedad bezbramkowo zremisował z Valencią, a Królewscy przejechali się po Granadzie, wykorzystując tym samym niemoc rywali. To był kolejny świetny mecz Realu. Wszystko w drużynie Los Blancos chodziło jak w zegarku. 4 różnych strzelców, zauważalny wysiłek kolektywu, przyjemna dla oka gra, masa składnych akcji. Gdyby nie ciągłe mankamenty z utrzymywaniem czystego konta, można by tu mówić o występie idealnym. W Madrycie zanosiło się na kolejny sezon przejściowy. Tymczasem na chwilę obecną, Real przewodzi tabeli z jednym meczem w zapasie i wydaje się najpoważniejszym kandydatem do mistrzostwa.
Xavi przerywa złą passę
Wiadomo jak wszyscy zapatrywaliśmy się na powrót Xaviego do Barcelony. Z jednej strony wszyscy wiemy, w jakiej sytuacji finansowej i sportowej znajduje się Barca. Ciężko tutaj o wyczarowanie jakichś cudów. Jednak podskórnie chyba każdy z nas ma takie przeczucie, że to jednak Xavi – wielka postać, legenda Dumy Katalonii, niesamowite źródło inspiracji. Tak więc mimo braku czasu może zobaczymy coś specjalnego. Po debiucie Xaviego nasuwają się dwa kluczowe wnioski – jakość sportowa i przygotowanie taktyczne to jedno, a odpowiednie nastawienie zawodników to odrębna kwestia.
Blaugrana nie zagrała porywającego spotkania w Derbi Barceloni przeciwko Espanyolowi. Najważniejsze są jednak 3 pkt i przerwanie serii meczów bez zwycięstwa. Kilka aspektów gry Barcy na pewno mogło się podobać – było znacznie więcej gry do przodu i prób strzałów z dystansu. Fajnie zaprezentowali się również młodzi Illias Akhomach oraz Ez Abde – wychowankowie z La Masii. I o ile w kilku poprzednich meczach można było mówić o pechu Barcy, traceniu punktów na własne życzenie. O tyle w sobotę to Barcelona miała naprawdę sporo szczęścia, że nie straciła gola. To naprawdę wyglądało jak odczarowanie złej klątwy i przerzucenie jej na zespół rywala. Czy będzie to symboliczny początek odrodzenia FC Barcelony? O tym przekonamy się w kolejnych tygodniach.
Atletico znowu ratuje się golem w końcówce
Masz kadrę o największym potencjale w całej lidze. Twój zespół wydaje się najlepiej zbalansowaną drużyną, pod nadzorem świetnego szkoleniowca. Przed sezonem wymieniają cię jako głównego pretendenta do mistrzostwa Hiszpanii. Co w takim razie poszło nie tak, że po 13 kolejkach tracisz 4 pkt do lidera tabeli i masz dwukrotnie gorszy bilans bramek? To, co w niektórych meczach wyprawia Atletico Madryt, czasami aż nie mieści się w głowie. Mecz z Osasuną był kolejnym z tych, w których ekipa Cholo Simeone niemiłosiernie męczyła się z rywalem. Nic się tam nie układało, gra ofensywna praktycznie nie istniała, kibice Atleti znowu cierpieli.
Ale oczywiście w momencie kiedy zdawało się, że obecni Mistrzowie Hiszpanii ponownie zgubią punkty, pierwszy strzał w światło bramki został zamieniony na gola. Felipe, który w ostatnich tygodniach nie wyglądał najlepiej, przez co defensywa Atletico doznawała licznych szkód, postanowił się zrehabilitować. Gol w 87′ dał prowadzenie i ostatecznie zwycięstwo Los Colchoneros. Diego Simeone musi jednak w końcu coś z tym wszystkim zrobić. Mamy już drugą połowę listopada, a w tym zespole dalej nie widać jasnej wizji gry i odpowiedniego wykorzystania posiadanego potencjału. W takim stylu jak w meczu z Osasuną, Atleti daleko nie zajdzie. A już na pewno nie uda im się w ten sposób obronić tytułu.
Sevilla rozczarowuje, Getafe zaskakuje
Sevilla podobnie jak Atletico, ma w tym sezonie praktycznie wszystko, aby walczyć o tytuł zwycięzcy La Liga. I podobnie jak zespół Simeone, drużyna z Andaluzji systematycznie zalicza niepotrzebne wpadki. Los Nervionenses są świetnie zorganizowani, dobrze przygotowani taktycznie, mają silny skład i kilka indywidualności potrafiących robić różnicę. Jednak czasami, tak jak w sobotnim pojedynku z Deportivo Alaves, bywają zbyt przewidywalni. I tak jakby nie do końca przekonani, czy chcą dane spotkanie wygrać. Mało tego, gdyby nie gol Rakiticia w doliczonym czasie gry, podopieczni Lopeteguiego nie zyskaliby nawet punktu. Remisy z Elche, Mallorcą, teraz Alaves. No i jedynka porażka – z Granadą. Jeśli Sevilla chce powalczyć o mistrza, to nie może pozwalać sobie na straty punktów z takimi rywalami.
Zupełnie po innej stronie brzegu znajduje się Getafe. Ponad miesiąc temu zwolnili trenera, a nowym szkoleniowcem został Sanchez Flores. Jego zadaniem jest wyciągnięcie Getafe ze strefy spadkowej. Na razie udało się przynajmniej odbić od dna. 31.10 zespół Azulones zanotował pierwsze zwycięstwo w tym sezonie – pokonali 2:1 Espanyol. W niedzielę podopieczni Floresa sięgnęli po następny komplet punktów wygrywając aż 4:0 z Cadiz. Można? Można. Właśnie dla takich niespodziewanych spektakli warto śledzić La Ligę.
Najmniejszy stadion, największe serca
O fenomenie Rayo Vallecano pisaliśmy w tym sezonie już wielokrotnie. Jednak to, czego dokonuje zespół Andoniego Iraoli jest wprost niewiarygodne. 6 zwycięstw i jeden remis, 19/21 możliwych do zdobycia punktów na własnym stadionie. W tym wygrana 1:0 z Barceloną. Nie Santiago Bernabeu, nie Wanda Metropolitano, a niepozorne Vallecas jest prawdziwą madrycką twierdzą. Rayo Vallecano ma najlepszy bilans na własnym stadionie w całej La Lidze. Wczorajsze zwycięstwo nad Mallorcą było już 7 meczem w kampanii 21/22, w którym Rayo pozostało niepokonane.
Rayo pisze prawdziwą historię. Piękny futbol, serce do walki, przełamywanie barier i schematów. Piękno ukryte w sercu Madrytu rozlewa się na całą Hiszpanię. Trudno nie kibicować tej drużynie. Przed sezonem większość obstawiała, że spadną z powrotem do Segunda. Obecnie zajmuja 6 miejsce w tabeli – tuż przed Barceloną.
I tym pozytywnym akcentem zakończymy podsumowanie 14. kolejki La Liga – trzymajcie się i do usłyszenia!
Grafika: Zuzanna Twardosz/ZT Graphics