Lukas Podolski. Człowiek, którego nazwisko kojarzy praktycznie każdy kibic futbolu – nie tylko w Niemczech czy Polsce. Poldi to globalna marka, o którego karierze można opowiadać godzinami. Ten sam zawodnik najlepsze lata ma już dawno za sobą. W wieku 36 lat może spokojnie odcinać kupony od dawnych osiągnięć. Samo nazwisko otwiera przed nim wiele drzwi i nie oszukujmy się – chętnie z tego korzysta. Kebaby, lody, udział w programach telewizyjnych w Niemczech. Poldi nic już nie musi, ale chętnie pokazuje krytykom, że nie zapomniał jak się gra w piłkę.
Nie będę owijać w bawełnę
Nie byłem zachwycony tym, co widziałem w jego wykonaniu od początku sezonu. Lukas wyglądał jak jeden z wielu grajków na ekstraklasowych boiskach, niczym szczególnym nie zachwycają. Co więcej, sam przyznawał, że jest nieprzygotowany. Miał problemy zdrowotne, walczył z koronawirusem. To wszystko składało się na dość przykry widok – weterana, wobec którego kibice mieli olbrzymie oczekiwania, a który okazuje się niewypałem. Z uśmiechem można wspomnieć o części mediów, które po transferze Podolskiego zapowiadały, że Zabrze jest na drodze do walki o Mistrzostwo Polski, a i Liga Mistrzów wydaje się realna. W końcu grajka z takim CV u nas jeszcze nie było…
W tym miejscu pozwolę sobie przytoczyć fragment swojego tekstu z lipca:
Przestrzegam przed huraoptymizmem dotyczącym Lukasa. To świetny piłkarz, ale sam nie zmieni Górnika w czołowy zespół w lidze. Podolski może być jednak impulsem do zmian. Jeśli sam nie będzie zgadzał się na przeciętność i zawiesi sobie wysoko poprzeczkę, to cała drużyna powinna zyskać. Działacze muszę jednak ruszyć z kopyta, bowiem ten klub potrzebuje wzmocnień na każdej pozycji. Fajnie, że w końcu udało się skusić urodzonego w Gliwicach napastnika, ale to nie jest sukces. To tylko środek, do osiągnięcia sukcesu.
Rzeczywistość okazała się bolesna dla Lukasa i jego fanów
Po 14 kolejce jego bilans w lidze brzmiał ponuro – 9 występów – 0 trafień – 1 asysta. Górnik zawodził, jego pozycja była bardzo słaba, ale… z pomocą przyszli kibice Legii Warszawa. Prowokacyjny transparent sprawił, że Poldi i spółka musieli „zrewanżować” się za obrazę Zabrza. Doszliśmy więc do sytuacji w której zawodząca Legia musiała zmierzyć się z zawodzącym Podolskim. Paradoksalnie jednak, 36-letni piłkarz, który „nic nie musi” został zmotywowany, by udowodnić swoją wartość. Tym bardziej, że krytyka (zasłużona dodajmy) przybrała znamiona hejtu. Na Lukasa wylewały się wiadra pomyj, część dziennikarzy posuwała się do określania go mianem „dzbana” czy „starego dziada”. To już była przesada.
Lukas Podolski do całej sytuacji podszedł niezwykle emocjonalnie, co widać chociażby po jego komentarzach na twitterze
Ktoś powie – takiemu piłkarzowi nie przystoi wchodzenie w pyskówki z kibicami. Tylko widzicie, ten „dziadek” miał więcej ochoty do gry, niż warszawskie gwiazdy w teoretycznie optymalnym wieku. Wyszedł na murawę, żeby coś udowodnić. Chciał pokonać Legię za wszelką cenę. Pamiętajmy, że poza samym trafieniem zaliczył też uderzenie w poprzeczkę. Jasne, to nie był idealny występ, ale Poldi walczył. Nikt oglądający ten mecz, nie może zarzucić mu, że odstawiał nogę. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi – uważam, że to Legia dała mu impuls do walki. Te wszystkie prowokacje, szydzenie z Zabrza. Poldi może grać na 10% swojego potencjału, ale w takiej sytuacji oczywiste było, że nie odpuści.
Nie, nie będę oszukiwał kibiców Górnika, pisząc, że ich zespół od zwycięstwa nad Legią nagle zacznie wygrywać mecz za meczem
Ta drużyna wciąż ma mocno ograniczony potencjał piłkarski. Bez wzmocnień, bez odważnych rozwiązań jak wprowadzenie 15-letniego Dariusza Stalmacha nie da się rozwijać klubu. Lukas Podolski długo czekał na pierwszego gola w Ekstraklasie, ale przełamał się w tym najważniejszym występie, z odwiecznym rywalem.
Pamiętam, jak jeszcze we wrześniu zastanawialiśmy się, czy będzie w ogóle gotowy do gry w tym roku. Tymczasem, wystąpił w każdej z 8 ostatnich kolejek. Dał jasny sygnał, że w regatach zwanych Ekstraklasą nie płynie najszybszą łajbą, ale nie zamierza jako pierwszy schodzić ze statku. Dziennikarze go krytykowali. Kibice z Warszawy prowokowali. Co zrobił? To co umie najlepiej – strzelił gola. Dziś to Lukas ma powody do uśmiechu. A my – dostaliśmy nieco kolorytu w Ekstraklasie. Rewanż w Warszawie? Jeśli piłkarze Legii nie będą zdeterminowani do zemsty, to chyba znak, że nie mają za grosz piłkarskich jaj.