Choć Gliwice i Gdańsk dzieli przeszło 500 kilometrów, dzisiejsze starcie klubów z tych miast: Piasta i Lechii mogło mieć klimat niemalże derbowy. Nie ze względu na kibicowskie „kosy”, a sytuację obu ekip w tabeli PKO BP Ekstraklasy. Zarówno Piast, jak i Lechia po 11 kolejkach uzbierały ledwie 7 oczek i zajmują 2 ostatnie miejsca. Piast rozegrał jednak 2 mecze mniej, Lechia zaś zaczynała z 5 ujemnymi punktami. Gdyby nie kara od Ekstraklasy, gdańszczanie mieliby 3-punktową przewagę nad strefą spadkową. Piast kiepsko zaczął ten sezon. Ma najgorszą ofensywę w lidze, a do tego tylko jedno zwycięstwo. Mimo tego historycznie Lechia jest wygodnym dla gliwiczan rywalem, jeśli grają przy Okrzei. Piastunki po raz ostatni przegrali u siebie z Lechią w 2019 roku.
Ekstraklasowa kopanina, idealna do rosołu i schabowego
W pierwszych minutach tego spotkania Piast przy piłce utrzymywał się trochę dłużej. Obyło się jednak bez konkretów. Ich nie miała również Lechia, ale była zdecydowanie bliżej. Gdańszczanie mieli 2 rzuty rożne w pierwszych 10 minutach – skończyło się jedynie na strachu. Na boisku było na razie dość spokojnie, ale piłkarze obu zespołów byli świadomi wagi tego meczu. Przy walce o utrzymanie 3 punkty mają w końcu ogromne znaczenie. Na stadionie w Gliwicach było spokojnie, nawet za spokojnie. Na pierwszy strzał trzeba było czekać do 20. minuty. Oddał go Tomáš Bobček, po rzucie rożnym dla Lechii. To nie miało nawet prawa wpaść do bramki.
Potem tych strzałów padało trochę więcej, lecz nie stanowiły one realnego zagrożenia. Bramkarze obu zespołów mogli z czystym sumieniem usiąść sobie na linii bramkowej i porozmyślać nad sensem życia. I tak nie musieliby szczególnie się starać. Do 30. minuty Piast miał posiadanie piłki na poziomie około 70%. Co im to dało? Wskaźnik xG na poziomie 0,04. Komentarz jest tu zbyteczny. Tę statystykę nieco poprawił Leandro Sanca w 35. minucie – piłkarz z Gwinei Bissau posłał piłkę tuż nad poprzeczką. Tu każdy miał wyzwanie. Piłkarze próbowali strzelić gola. Widzowie natomiast starali się nie zmienić kanału w telewizji.
Mecz nabrał rumieńców!
Ale ci, którzy to zrobili, mają czego żałować. W 41. minucie Lechii przyznano rzut wolny. Quentin Boisgard sponiewierał Camilo Menę, tuż przed polem karnym. Stały fragment gry egzekwował Iwan Żelizko. Ukrainiec trochę jednak zwlekał z jego wykonaniem, ale ten gol zdecydowanie to wynagradza. Podopieczny Johna Carvera przymierzył, obił piłką słupek, po czym ona zatrzepotała w siatce. Piast znalazł się w ogromnych opałach.
Podopieczni Maxa Möldera nie potrzebowali wiele czasu, by wyrównać. W Gliwicach się rozpogodziło, zaczęło świecić słońce. Zaświeciło się również i dla Piasta. W 50. minucie Sanca bez trudu zrobił sobie miejsce i podał do Giermana Barkowskiego. Białorusin musiał jedynie dołożyć nogę, co też uczynił. Alex Paulsen nie sięgnął piłki i mecz rozpoczął się od nowa. Zawodnicy obu drużyn świetnie wynagrodzili kibicom ponad półgodzinną, siermiężną kopaninę. Kilka minut później Boisgard mógł wyprowadzić Piasta na prowadzenie po dobrym podaniu od kolegi, ale chybił.
Ekipa z Trójmiasta wyglądała po tym golu na przytłoczoną. Gdańszczanie grali dość nerwowo, ciężko im było odnaleźć metodę na powrót na prowadzenie. Nie był to jednak wynik, który zadowalał również Piasta. Gliwiczanie poczuli, że tu da się ugrać więcej, niż tylko jedno oczko. Podkręcili nieco tempo. Mecz się nieco rozkręcił, ale statystyki dalej nie rzucały na kolana – tylko 2 celne strzały. Po 70 minutach grania…
Bobček bohaterem Gdańska! Piast na kolanach
Minuty mijały, a przy Okrzei nadal nikt nie był zadowolony z wyniku. Ledwie w 5 minut podwoiła się liczba celnych strzałów. Najpierw Oskar Leśniak sprawdził czujność Paulsena – prosto w Nowozelandczyka. Później szczęścia spróbował Camilo Mena, ale Kolumbijczyk nie uzyskał wcale lepszego efektu. Więcej z gry miał zespół z Górnego Śląska, jednakże na gola wcale się zanosiło. Groźniej zrobiło się w 88. minucie, kiedy to Barkowskij miał przed sobą tylko bramkarza. Na szczęście dla gdańszczan, Paulsen poradził sobie z uderzeniem Białorusina.
Mecz był dość wyrównany, lecz z niewielkim wskazaniem na Piasta. Oddawał więcej strzałów, miał lepsze posiadanie. Trzeba też jednak wiedzieć, co z nim zrobić. Dlatego też to nadal dobrze nie wróży dla gliwiczan na resztę sezonu. Lechia również zagrała słabo, miała jedynie przebłyski. To jednak trochę za mało. A tak się przynajmniej wydawało, bo w ostatnich sekundach, w ostatniej akcji meczu Bobček strzelił decydującego gola. Sektor kibiców z Gdańska eksplodował, bo ich drużyna strzeliła gola na wagę awansu na 16. miejsce. W Gliwicach konsternacja – ich zespół zamyka tabelę Ekstraklasy.