Laver Cup: Andre Agassi i jego zespół triumfują. Kto był największym wygranym turnieju w San Francisco? 

Zakończyliśmy właśnie tegoroczną edycję Pucharu Lavera. Triumfatorami zostali zawodnicy Team World, którzy po zaciętym trzecim dniu zmagań ostatecznie pokonali Team Europe 15-9. Zwycięstwo przypieczętowała pierwsza rakieta drużyny: Taylor Fritz, pewnie pokonując trzeciego tenisistę świata – Alexandra Zvereva. Europa próbowała, odrabiała straty, ale koniec końców to zespół Andre Agassiego sięgnął po trofeum. 

Tradycyjnie niedziela w Laver Cup rozpoczęła się meczem deblowym. Lider rankingu ATP: Carlos Alcaraz u boku Caspera Ruuda podejmował Alexa Michelsena i Reilly’ego Opelkę. Było to spotkanie niewykorzystanych szans ze strony drużyny Yannicka Noah, a szczególnie pierwszy set. Norwesko-hiszpańska para miała w nim bowiem aż osiem szans na przełamanie Amerykanów, ale ani razu nie byli w stanie postawić kropki nad i. 

REKLAMA

Byli zdecydowanie lepsi i solidniejsi w swoich uderzeniach, szczególnie w akcjach przy siatce. Już na pierwszy rzut oka można było dostrzec, że Carlos i Casper zauważyli słabsze ogniwo drużyny rywali i konsekwentnie grali na jednego z Amerykanów. Był to Opelka, który pod siatką nie radził sobie najlepiej. Hiszpan z Norwegiem bardzo starannie wrzucali mu piłki pod same nogi, aby ten jak najbardziej musiał się namęczyć z dobrym odegraniem. I można powiedzieć, że było to naprawdę skuteczne, ponieważ Reilly psuł takie zagrania na potęgę. Mimo, że stał kilkadziesiąt centymetrów od siatki. 

Reprezentanci USA utrzymywali swoje gemy serwisowe, ale poza tym nie mieli zbyt wiele do powiedzenia w starciu z dwoma czołowymi singlistami na świecie. Nie wypracowali sobie żadnego break-pointa, nie zostali przełamani i tym sposobem doszło do tie-breaka. 

A w nim Michelsen z Opelką prowadzili już 4:1 i tym razem to oni nie byli wykorzystać swojej szansy. Od tego momentu przegrali sześć punktów z rzędu i przegrali pierwszą partię 6:7(4). 

W drugiej odsłonie natomiast ich gra już zupełnie się posypała, a Alcaraz z Ruudem weszli na jeszcze wyższe obroty i gładko wygrali – 6:1, dając Europie trzy cenne punkty. 

De Minaur znów zwycięski 

Kolejnym punktem ostatniego dnia tegorocznego Pucharu Lavera był pojedynek wczorajszego pogromcy Alexandra Zvereva: Alexa De Minaura z debiutantem: Jakubem Mensikiem. W nim Australijczyk pokazał klasę i w bardzo przekonujący sposób pokonał młodego Czecha. 

Był solidniejszy, lepiej grał taktycznie i od samego początku wiedział, co chce zrobić. Rozgrywał wymiany w bardzo przemyślany sposób i nie oddawał punktów za darmo. Kiedy dochodziło do dłuższych akcji, De Minaur wyglądał na człowieka, który po prostu nie umie zepsuć. Był cierpliwy i potrafił zaatakować w odpowiednim momencie. 

Oba sety wyglądały bardzo podobnie. W każdym decydowało jedno przełamanie, z tą tylko różnicą, że w drugim Mensik prezentował się z trochę lepszej strony. W dziesiątym gemie drugiej partii miał nawet trzy z rzędu break-pointy przy wyniku 0:40, kiedy to rywal podawał. Wtedy jednak Australijczyk po raz kolejny pokazał wielką klasę, zachował zimną krew i nie dopuścił do wyrównania. Wygrał pięć punktów z rzędu i zamknął całe spotkanie wynikiem 6:3, 6:4, zbliżając swoją drużynę już tylko o krok od końcowego triumfu. Zrobiło się bowiem 12-6 dla Team World i wszystko mogło zakończyć się już w następnym pojedynku. 

Wrócił stary dobry Carlitos 

Chwilę później na korcie w San Francisco po raz drugi pojawił się lider rankingu ATP. Tym razem jednak miał zagrać mecz singlowy, a jego rywalem był w nim Francisco Cerundolo. Dotychczas Argentyńczyk nie przegrał jeszcze w Laver Cupie żadnego spotkania, a wczoraj w wielkim stylu w dwóch setach zwyciężył z Holgerem Rune. 

REKLAMA

Dziś natomiast w starciu z Carlosem Alcarazem nie miał nic do powiedzenia i w nieco ponad siedemdziesiąt minut musiał uznać jego wyższość. I szczerze mówiąc trudno znaleźć jakąkolwiek statystykę, w której Cerundolo byłby lepszy od Hiszpana. No może poza asami serwisowymi, których to Argentyńczyk miał więcej, a w zasadzie w ogóle jakiegokolwiek miał, ponieważ prowadził w asach serwisowych 1:0. 

Popełniał jednak zbyt wiele niewymuszonych błędów i na dłuższą metę nie był w stanie utrzymywać piłki w korcie. A Carlitos jak to on, wykorzystywał jakie sytuacje po mistrzowsku i bardzo pewnie rozgrywał każdy punkt. Od samego początku widać było u Hiszpana dużą pewność siebie i chęć zrehabilitowania się za wczorajszą dotkliwą porażkę z Taylorem Fritzem. 

I trzeba przyznać, że udało mu się to chyba najlepiej, jak tylko mogło. Wygrał z Cerundolo tracąc zaledwie trzy gemy i odrobił część strat swojego zespołu. Team Europe przegrywało już tylko 9-12 i o wyrównanie wyniku miał teraz powalczyć trzeci tenisista rankingu ATP: Alexander Zverev. 

Defensywny Zverev i triumf Świata 

Aby doprowadzić do wyniku 12-12 Sascha Zverev musiał pokonać pierwszą rakietę Team World – Taylora Fritza. Będący w świetnej dyspozycji Amerykanin nie pozostawił jednak Niemcowi złudzeń i rozegrał kolejne bajeczne spotkanie. 

Był tak pewny swoich uderzeń, że ani przez chwilę nie było widać u niego nerwów. Grał na najwyższym światowym poziomie i bardzo skutecznie rozrzucał wyżej notowanego rywala po korcie. Zadanie ułatwiał mu też kapitalny serwis, który od początku meczu dawał mu ogromną przewagę. 

Dał się przełamać tylko raz, ale nawet wtedy nie było widać u niego żadnych nerwowych reakcji. Po prostu kontynuował plan, który realizował od samego startu meczu. W drugim secie doszło do tie-breaka i tam również Amerykanin wyglądał zdecydowanie lepiej niż Niemiec. 

Był odważniejszy, agresywniejszy i pięknie serwował. To wszystko złożyło się na jego końcowe zwycięstwo i triumf całego zespołu Świata. Zverev po raz kolejny nie podołał presji ważnego meczu i nie dał rady postawić się dziś świetnie dysponowanemu Fritzowi. Był zbyt pasywny i nie potrafił przejąć inicjatywy. Zagrał po prostu słabo i poza kilkoma ładnymi akcjami praktycznie nie było go dziś widać. 

Reprezentant USA wygrał i dał drużynie Andre Agassiego upragnione mistrzostwo. Po raz trzeci to właśnie Team World wzniósł puchar Lavera i udowodnił wszystkim kibicom zespołu Europy, że mimo teoretycznie słabszego składu zespołu potrafią grać z tymi największymi. Nie byli faworytami, ale dali radę i dzięki kapitalnym występom swoich zawodników zapewnili sobie końcowy triumf. 

MVP Pucharu Lavera 

A jeżeli miałbym wybierać największego wygranego tegorocznego Laver Cupa, to z całą pewnością wybrałbym Alexa De Minaura, który okazał się fantastycznym zmiennikiem kontuzjowanego Francesa Tiafoe i wygrał w San Francosco wszystkie swoje spotkania. Po nieudanym występie w Pucharze Davisa w Sydney podniósł się i odpowiedział w najlepszy możliwy sposób. Oczywiście Fritz także wypadł bardzo dobrze, pokonał w końcu lidera rankingu, ale jednak to Australijczyka postawiłbym tutaj jako kluczowego dla Team World zawodnika. 

Ciekawie było również oglądać przeżywającego wszystko ze swoją drużyną Andre Agassiego, który podobnie jak kapitan Europy: Yannick Noah spisał się w nowej roli bardzo dobrze. Zastąpili oni przecież legendarny duet Borg/McEnroe i w moich oczach wypadli naprawdę pozytywnie. 

W przyszłym roku Puchar Lavera ponownie przeniesie się do Europy i najlepsi tenisiści świata będą rywalizować w stolicy Wielkiej Brytanii. To właśnie tam: w londyńskiej O2 Arenie legendarny Roger Federer zakończył trzy lata temu swoją karierę. A wcześniej przez wiele lat odbywały się tam kończące sezon Finały ATP. 

Team World na pewno zrobi wszystko, aby obronić tytuł i po raz drugi w Londynie zatriumfować. Jeżeli im się uda, to już zbliżą się do Team Europe w liczbie zdobytych tytułów. Obecnie Świat ma trzy zwycięstwa, Europa: pięć. A przecież cztery pierwsze edycje – 2017, 2018, 2019, 2021 padały łupem Team Europe. 

Laver Cup 2026 odbędzie się w dniach: 25-27 września. 

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    137,583FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ