Radomiak przerywa serię bez zwycięstwa. Piast zawodzi, ale to już nie dziwi

Piast Gliwice okopał się w strefie spadkowej, Radomiak Radom zawodzi natomiast po całej linii. W 9. kolejce oba te zespoły spotkały się na murawie w Radomiu z nadzieją, że to im uda się przełamać. Pierwsza połowa wyglądała dokładnie tak, jak można by się spodziewać po pojedynku drużyn bez formy. Po przerwie przebudził się jednak Radomiak, ku uciesze miejscowych fanów.

Trzy bramki strzelone w sześciu meczach. Piast Gliwice ofensywnie zawodzi po całości. W tabeli w rubryce „punkty” widnieje cyfra 4 – to wynik czterech remisów. Do tego patrząc na poczynania boiskowe gliwiczan, trudno szukać gdzieś usprawiedliwienia, albo chociaż okoliczności łagodzących. W Radomiu znów nie pokazali nic, co kazałoby sądzić, że nagle coś kliknie i zaczną punktować na miarę przynajmniej utrzymania. Może gdyby Adrian Dalmau którąś z dwóch prób pokonał Filipa Majchrowicza, to obraz zacząłby malować się w jaśniejszych barwach. A tak to wciąż podopieczni Maxa Möldera zachowują czyste konta – tyle że w ofensywie.

REKLAMA

Aura nieudolności i beznadziejności Piasta udzieliła się w ciągu pierwszych 45 minut także gospodarzom. Radomiak zagroził bramce Frantiska Placha dwukrotnie. Strzały Elvesa Balde bronił jednak Słowak. Trudno było Zielonym wejść na odpowiedni poziom, choć niektóre akcje przeprowadzane prawą stroną miały potencjał na więcej. W przerwie jednak coś się zmieniło, a radomianie wyszli na drugą połowę napakowani jak kabanosy. Zaraz po wznowieniu gry prostopadłe podanie Elvesowi Balde zostawił Rafał Wolski, a Gwinejczyk zrobił z niego użytek, posyłając piłkę obok interweniującego Placha. Okazuje się, że zadziałało tu powiedzenie „do trzech razy sztuka”.

Radomiak mógł pójść za ciosem, a później poprawić jeszcze dwa razy. Najpierw Wolski uderzał niecelnie z podobnego miejsca, co Balde. Później obok bramki swoje strzały posyłali Vasco Lopes oraz Maurides Czuć było, że gospodarze natychmiast chcą zwiększyć rozmiary swojego prowadzenia i uspokoić mecz. Piast natomiast wybronił się i zneutralizował najazd na swoją bramkę. Pod koniec meczu gliwiczanie spróbowali jeszcze przycisnąć, ale ich ofensywne bolączki dały o sobie znać. W jednej z ostatnich akcji meczu na pustą bramkę z daleka strzelał Capita Capemba, lecz nie zdołał wycelować.

Czy Joao Henriques uratował swoją posadę tym meczem? Pewnie nie, ale kupił sobie czas. Widać było na boisku, że w tej drużynie drzemie potencjał, który nie jest jeszcze w pełni wykorzystywany. Następne pojedynki w lidze to Motor Lublin na wyjeździe i Zagłębie Lubin u siebie. Jest więc szansa, aby nabrać rozpędu.

Radomiak Radom – Piast Gliwice 1:0 (Balde 47′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    137,408FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ