LaLiga 25/26: Atletico Madryt – czy kolejna rewolucja nie pożre własnych dzieci?

Przed zbliżającym się sezonem Atletico Madryt wydało już na nowe transfery 175 milionów euro. Kolejne nowe twarze są w drodze, co jasno wskazuje na przeprowadzenie znaczącej rewolucji w kadrze Los Colchoneros. To nie pierwszy raz w ostatnich latach kiedy na Metropolitano podejmują się tak znaczących rotacji. Nie zmienia się jedno — na stanowisku trenera cały czas zasiada Diego Simeone. Czy wobec tego można oczekiwać tym razem innego rezultatu?

Błędne koło

W ostatnich latach w Atletico Madryt regularnie powtarzał się ten sam scenariusz odpadnięcie z walki o jakiekolwiek trofeum na długo przed końcem sezonu. W poprzedniej kampanii był to marzec, kiedy Atletico odpadło w 1/8 finału Ligi Mistrzów z Realem Madryt i w półfinale Copa del Rey z FC Barceloną. Po tych porażkach Los Colchoneros bardzo szybko pożegnali się też z walką o mistrzostwo Hiszpanii. Rok wcześniej Atletico jeszcze szybciej odpadło z walki w lidze, a właściwy koniec sezonu przypadł na odpadnięcie w 1/4 finału Champions League z Borussią Dortmund. Powtarzało się jeszcze jedno Atletico notowało w tych sezonach okresy niemalże rekordowo dobre. Jednak w kluczowych momentach zawsze czegoś brakowało. Atletico traciło impet, wyniki były co najwyżej średnie, a koniec taki sam – sezon bez trofeum i większego postępu.

REKLAMA

Ostatni tytuł w LaLiga przypada na sezon 2020/21. Wówczas Atletico zgromadziło 86 punktów, z bilansem bramkowym 67:25. Dla porównania w kampanii 2024/25 zdobyli 68 bramek przy 30 straconych. Przełożyło się to na 76 punktów i 3 miejsce. W sezonie 2023/24 bilans bramek wynosił 70:43, punktów ponownie było 76, ale miejsce w tabeli było jedno niżej dopiero 4, za rewelacją sezonu, Gironą. Tytuł w 2021 roku przyszedł rok po znaczącej rewolucji kadrowej i wydaniu blisko 250 milionów euro na transfery. Wracając do teraźniejszości obecne i poprzednie okno transferowe to wydatki na poziomie 330 milionów euro. Wydatki w Atletico od dawna są ogromne i przewyższające te w Realu Madryt czy FC Barcelonie. Mimo to ich ostatni tytuł wynikał bardziej ze słabszego sezonu rywali, aniżeli z własnego rozwoju i siły.

Okno transferowe niczym z Football Managera

W Atletico przeprowadzają rewolucje, zawodnicy przychodzą i odchodzą, a wyniki są cały czas zbliżone. Różnice w miejscu na koniec sezonu wynikają nie z formy Atletico, ale z dyspozycji rywali. Niezmienne jest jedno. Na ławce trenerskiej zasiada Diego Simeone, najlepiej opłacany trener na świecie (i to mimo wejścia w świat futbolowy pieniędzy z Arabii Saudyjskiej) i najważniejsza postać w klubie. I to jest główny powód tego, dlaczego mimo tak wielu zmian, w zasadzie zmienia się tak niewiele.

Bo za Atletico pracowite okno transferowe. Z klubu odeszli wiekowi liderzy Axel Witsel, Cesar Azpilicueta, Rodrigo De Paul. Do tego wielu innych zawodników: Reinildo, Angel Correa, Rodrigo Riquelme, Saul czy Thomas Lemar. Zaciąg obejmuje równie wiele nazwisk. Przyszli Alex Baena, David Hancko, Johnny Cardoso, Thiago Almada, Matteo Ruggeri, Marc Pubill, Giacomo Raspadori i na stałe Juan Musso i Clement Lenglet. Nie sposób wymienić ich wszystkich na jednym wdechu. Założenie jest słuszne: odmłodzenie kadry, wprowadzenie świeżości i głodu zwycięstw, przy jednoczesnym zachowaniu jakości. Ze wzmocnieniami spóźniono się jednak na Klubowe Mistrzostwa Świata, przez co koło nosa przeszła niemała suma pieniędzy. A do tego trzeba było znieść wstydliwy wynik.

Czy powinniśmy wierzyć, że Simeone coś zmieni?

Na papierze potencjał kadry wzrósł, co powinno zwiększyć oczekiwania. Osoby związane z klubem przestają udawać, że celem jest zmniejszanie dystansu do Barcelony i Realu. Bo skoro wydają więcej od nich, to czemu wciąż mieliby tylko ich gonić? Eksperci prześcigają się w tworzeniu scenariuszy związanych z grą Atletico, a i pewnie znowu wielu z nich będzie dumnie opowiadać, że to ten sezon, kiedy Los Colchoneros pokażą plecy bardziej utytułowanym rywalom. Osobiście uwierzę dopiero, jak zobaczę efekty na boisku i w tabeli. Bo trudno spodziewać się katastrofy w szeregach Realu czy Barcelony. Tak samo trudno uwierzyć, że Diego Simeone odkryje koło na nowo.

Argentyńczykowi trzeba oddać jedno stworzył to Atletico, które od wielu lat oglądamy. To on jest ojcem sukcesów w klubie, a przede wszystkim stabilności sportowej i zadomowieniu się w czołowej czwórce ligi i w Lidze Mistrzów. Przestańmy jednak udawać, że Simone nagle stanie się ofensywnym trenerem. Być może wprowadzi zmiany w formacji i ustawieniu zespołu. Ale czy będzie to miało przełożenie na nastawienie? Śmiem wątpić. Bo ile razy słyszeliśmy już zapowiedzi dotyczące tego, że nowe Atleti Simeone zacznie grać ofensywnie? Los Rojiblancos od 10 lat kończą zmagania ligowe z bardzo podobnym bilansem bramkowym i dorobkiem punktowym. Drobne różnice w miejscu w tabeli zależą od dyspozycji innych zespołów. Albert Einstein mówił, że „głupotą jest robić wciąż te same rzeczy i oczekiwać innych rezultatów”. A w Atletico wydają się kolejny raz podejmować dokładnie tego samego.

Zapowiada się… 3 miejsce po grze bez polotu?

Mamy miliony wydane na transfery, przekładające się na sprowadzenie zawodników z dużym potencjałem i mających predyspozycję do ofensywnej gry. Jednocześnie na ławce trenerskiej pozostaje Diego Simeone, który w kluczowym momencie zapewne włoży zespół w sztywne ramy pragmatycznej gry. Czy powinniśmy przy tym oczekiwać rozwoju zawodników pod Argentyńczykiem? Joao Felix i Thomas Lemar to najbardziej jaskrawe przykłady tego, że nie powinniśmy liczyć na gwałtowny wzrost zawodników nastawionych na grę w ataku.

W końcu w ostatnich latach w Atletico najlepiej sprawdzali się zawodnicy, którzy nie przychodzili do zespołu z Madrytu w celu rozwoju, ale po to, by stać się kluczowymi zawodnikami. Tak było ostatnio z Julianem Alvarezem, który rozwijał się u Pepa Guardioli, a do Diego Simeone dołączył już jako niemal gotowy produkt w poszukiwaniu odgrywania ważniejszej roli. Jeżeli jesteś młodym napastnikiem z potencjałem, powinieneś trzymać się z dala od Atletico. Dla dobra swojej kariery, bo liczenie, że staniesz się kolejnym Antoinem Griezmannem, może okazać się zgubne.

Nie mam zamiaru wieszczyć, że Atletico po rewolucji kadrowej wpadnie w dołek i będzie miało problem z zajęciem miejsca w czołowej czwórce LaLiga. Zwyczajnie uważam, że zmienią się nazwiska, może narracja, ale na boisku będziemy oglądać dalej niemalże to samo. Już nie raz daliśmy się nabrać na odmienienie Atletico pod Cholo Simeone. Najwyższa pora przestać ślepo wierzyć, a spojrzeć na sytuację bardziej racjonalnie. Bo chociaż same sprowadzane nazwiska naprawdę mogą robić wrażenie i sporo obiecywać, tak na końcu wszystko zależy od trenera. A jego znamy chyba już na tyle dobrze, żeby dokładnie wiedzieć, czego się spodziewać.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    111,839FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ